Pewnego ranka Chloe Gąsienica czuła się bardzo smutna. Wszyscy jej przyjaciele wrócili do domu po spędzeniu wspaniałych wakacji w kwitnącym ogrodzie, a ona musiała zostać, ponieważ była zbyt mała, aby iść z nimi.
Na krzaku, w pobliżu, wciąż kwitły dwa lub trzy róże, a Chloe podkradła się do motyla o czarno-żółtych skrzydłach, który odpoczywał i powiedziała:
“Nie myślisz, że mógłbyś mnie zabrać na małą przejażdżkę? Droga wydaje się taka długa, by podróżować samemu.”
“Nie mogę cię zbyt dobrze widzieć,” odpowiedział motyl, trzepocząc skrzydłami i próbując przygotować się do lotu. “Jesteś zbyt mała. Tylko we śnie mógłbym się o ciebie zatroszczyć.”
Właśnie wtedy, obok przeszła biedronka i powiedziała: “Sen to miłe miejsce.”
“Powiedz mi, jak tam wejść,” zawołała Chloe. “To idealne miejsce dla mnie na dzisiaj.”
“Oh, możesz łatwo wejść,” odpowiedziała biedronka. “Wystarczy, że zamkniesz oczy i mocno pomyślisz. Twoi przyjaciele z stojącymi skrzydłami mogą tam być. Dobranoc,” i odleciała.
Chloe powiedziała: “Dobranoc” swojej przyjaciółce, ale czuła się bardzo samotna. Zeszła na dno krzaka różanego, gdzie liście były ciepłe i suche, i opowiedziała wszystkie swoje troski małemu świerszczowi, który tam grał.
On powiedział: “Masz przed sobą jeszcze wielu przyjaciół. Nikt nie wie, jak długo będzie żył, dopóki nie zacznie żyć. Cierpliwości i idź spać.”
“Oh, chciałabym latać,” powiedziała Chloe. “Wtedy mogłabym zobaczyć swoich przyjaciół i nie czuć się samotna. Zaśpiewaj mi małą piosenkę, a postaram się być szczęśliwa.”
“Zamknij oczy, zamknij skrzydła i myśl o rzeczach,” zaśpiewał świerszcz, a jasne marzenia zaczęły krążyć wokół biednej Chloe.
Następnego ranka, gdy różowe światło pojawiło się nad kwiatami, obudziła się ze snu i powiedziała:
“Jakże jestem szczęśliwa, czuję się tak szczęśliwa, odkąd jestem we śnie.”
Ale w tym momencie stała się okropna rzecz. Lasek trawy spadł na nią i rozerwał cienką zasłonę na jej plecach, a Chloe pomyślała, że to dzień, który nadchodzi, i otworzyła oczy. Jak zimne były piękne tęczowe kolory z jej biednego ciała. Rosa padała, a Chloe myślała, że umrze.
Skrzypy, biedronki, chrząszcze i ważki wszystkie przyglądały się wokół ogrodu i przybyły w samą porę, aby usłyszeć jej jęki. Ich wakacyjni przyjaciele, którzy wcześniej ją opuścili, cieszyli się, że znów ją widzą. Powiedzieli, że widzieli ją na zielonym polu, gdzie rosły miotły, i mieli nadzieję spotkać ją tam znowu.
Och, ale jej ból stawał się coraz gorszy. Spojrzała w dół na swój dom i znalazła mały liść kapusty, na którym leżała, rozciągnięta, jak myślała, i przestraszyła się.
“Zlituj się nade mną i przyjdź mnie odwiedzić, moje damy przyjaciółki,” powiedziała Chloe.
“Szczęśliwi są ci, którzy mogą się pośpieszyć, gdy ich przyjaciele ich potrzebują.”
“Musisz wiedzieć, że masz niebezpieczną ziemię do przejścia,” powiedziała dama. “Pogoda jest bardzo ciepła, powietrze bardzo suche. Oto trochę rosy. Ale nie możesz jeszcze zjeść więcej niż trochę soku z kwiatów.”
“Do widzenia, do następnego razu,” powiedziały wszystkie jej przyjaciółki, gdy wysiadły i wróciły z powrotem.
Całkiem samotnie żyła podczas gorącej pogody. Jak smutno było w jej domu.
Chloe czuła się głupio, jakby chodziła na wielkiej wysokości, podczas gdy jej ciało stawało się jeszcze mniejsze niż wcześniej.
W końcu stała się piękną dużą kwiatową istotką, podobną do swojej przyjaciółki. Miała długie szkarłatne rurki. Mały provansalski ślimak wspiął się i pił miodową rosę, która spadała, gdy śpiewała wesołe piosenki.
“Te róże nie kwitną dobrze,” powiedział provansalski ślimak. “Wyglądają tylko ładnie. Nie odważają się wystrzelić swoich kolczastych igieł. Tak, wiosną nie znosiłyby palącego słońca. A pod ogólną skórą lata może będziemy mówić inaczej.”
Dni mijały, nastała jesień, zrobiło się zimno, burzowo i przyszedł pierwszy mróz. Wtedy lód wpadł do jej komnaty.
Następnego ranka ledwo mogła się poruszać lub oddychać. Ale kto przyszedł później? Majowy latarnik letni. “O, piękna parowa różyczko,” powiedziała. “Jak szok i mróz nędznie zabrały wszelki kwiat z ciebie. Wypuść nas. Wyrzuć zniszczoną, zimną ziemię, leżącą nad nami. Wypuść nas w ogrodzie. Teraz znam drogę.”
W tym samym czasie kręciła i obracała swoje małe skrzydełka wśród uschłych liści i śmieci, a potem wzleciała wysoko i odleciała do ogrodu, gdzie jest światło.
Tak, myślała Chloe, w międzyczasie jestem we śnie z resztą moich wakacji.
Ale okropny, lodowaty ciężar spadł w jej wiosenny sen. Była uwięziona w śniegu. Cała ziemia leżała w rough-cast białym.
Gdy w końcu się rozjaśniło, a niebo znów stało się niebieskie, a ciepłe promienie słońca wniknęły do jej zielonej komnaty, Chloe poczuła pragnienie i radość, aby być lekką i wesołą. Zaczęła chodzić w górę i w dół i nucić; jak robiła przed zimą, niezwykły głos, jak flet, rozbrzmiał z góry.
To był błyszczący, jasny motyl, który przyleciał z daleka i wpadł znów do jej różanej korony.
“Gdzie lecisz, hej!” zawołała. “Znowu do wielkich pań domu?”
“Najprawdopodobniej,” odpowiedział motyl. “Miałem tyle do opowiedzenia przyjaciołom, że zapomniałem drogi do domu.”
“Bardzo mi przykro, nigdy cię wcześniej nie widziałam.”
“Oh, nie bierz tego tak do serca; idę i natychmiast powiem innym,” i tak uczynił.
Chloe poszła zobaczyć swoich przyjaciół na polu, a liść róży rozmawiał o motylach; pozostała w kolorze pąka róży; jej wąski, wiatrakowy język kwiatu lotosu wśród tysiąca trzcin zdołał się jednak jakoś zrozumieć.
“To przyjemny sen, kiedy przeglądamy się naszym przyjaciołom z domu do domu,” powiedzieli.