W magicznym miejscu zwanym Krainą Czasoprzestrzeni, żył kiedyś żółw imieniem Tomek. Tomek nie był zwykłym żółwiem; był znany ze swojej mądrości i miał ciekawskiego ducha, który często prowadził go na przygody. Ta wspaniała kraina była inna niż wszystkie. W jednej części można było spotkać dinozaury, podczas gdy w innej można było zobaczyć rycerzy w lśniących zbrojach przygotowujących się do bitwy. Były tu także tętniące życiem miasteczka pełne ludzi w strojach z dawnych czasów, biblioteki wypełnione zwojami oraz kolorowe miejsca, gdzie tańce i festiwale przynosiły radość wszystkim.
Pewnego słonecznego popołudnia, podczas eksploracji Krainy Czasoprzestrzeni z przyjaciółmi, Tomek natknął się na niezwykłe drzewo. Kiedy się przyjrzał, odkrył coś naprawdę zdumiewającego — to była maszyna czasu! Tomek od razu wiedział, że to niezwykły wynalazek. Dzięki niej można było podróżować do miejsc, o których tylko czytał w książkach. Jednak zastanawiał się: “Czy to ja powinienem skorzystać z tej magicznej maszyny?”
Tomek podzielił się swoim znaleziskiem z przyjaciółmi — Hildą Kolibrem, Benim Królikiem i Fredkiem Lisem. Wszyscy byli bardzo podekscytowani maszyną czasu i każdy miał swoje pomysły, gdzie mogliby się udać. Hilda, zawsze marząca o niebie, oznajmiła: “Musimy zobaczyć dzień, w którym poleci pierwszy samolot!” Benek Królik, zawsze oczarowany starymi opowieściami, dodał: “Pragnę zobaczyć pierwsze króliki, które przybyły do Ameryki na statku zwanym Mayflower.” Fredko Lis, który miał zamiłowanie do gier, zasugerował, by “wrócić w czasie, aby zobaczyć pierwszą grę w piłkę nożną, która kiedykolwiek się odbyła!”
Po wielu rozmowach postanowili, że najlepiej będzie, jeśli wszyscy razem skorzystają z maszyny czasu. Aby uczynić to jeszcze bardziej ekscytującym, wybrali Tomka na pilota, mimo że nie był najlepszym lotnikiem. Wszyscy więc wsiadli, a po kilku obrotach świecących pokręteł i wciśnięciu dużego czerwonego przycisku, maszyna czasu zaczęła działać.
Gdy warkot ustąpił, maszyna zatrzymała się w dokładnie odpowiednim momencie. Gdy drzwi się otworzyły, stanął tam ogromny ptak. Hilda zawołała: “O! To dodo!” Dodo wyciągnął skrzydło i skierował ich wzdłuż ścieżki otoczonej ogromnymi drzewami, które wydawały się równie zdziwione widokiem podróżników, jak oni.
Wkrótce dotarli do dużego pola, gdzie wielki ptak wskazał skrzydłem i powiedział: “Tutaj odbędzie się pierwsza gra w piłkę nożną.” I rzeczywiście, Tomek spojrzał i zobaczył wszystkich graczy zbierających się w swoich staromodnych strojach. Byli dokładnie tacy, jak sobie ich wyobrażał — odważni i silni. “Ale gdzie są bramki?” zastanawiał się Tomek.
“Bramki zostaną wkrótce postawione,” odpowiedziała Hilda. “To dopiero pierwsza połowa.” Przyjaciele zostali, by oglądać, ale zapomnieli zabrać ze sobą komiksów. Na szczęście Tomek znalazł czas, by przeczytać kilka stron.
Gdy Fredko zawołał: “O patrz! Już idą bramki!” przybyli silni mężczyźni niosący dwa duże drewniane ramy. “Cóż, to muszą być bramki,” powiedział Tomek. Ale ich zaskoczeniem było, że każdy mężczyzna ustawił swoją ramę na ziemi obok dwóch drzew, które stały dość blisko siebie i nie były tak wysokie jak znane mu słupki bramkowe.
Mężczyźni doznali kilku siniaków, a królik pomógł i wskoczył prosto na drzewo, gdzie wyrył swoje imię. To stare drzewo musiało mieć dwieście lat, bo było naprawdę duże jak na króliki w czasach Tomka — i nie, to nie był Wielkanoc czy święta — a Benek dowiedział się później, że drzewo było jeszcze starsze, ale daty jego dokładnego wieku nie potrafił podać. I tak, gdy mężczyźni uklękli, Benek wyrył swoje imię obok imienia Fredka w twardym pniu drzewa.
Potem królik odskoczył, a “Sprawy dnia,” powiedział, “są zakończone! Pośpieszyłem, aby was zobaczyć! Ja, jako pierwszy, wskoczyłem w grę, a cieszę się, że was widzę, szczególnie ciebie, Tomku! Żółw, jak mawiają, może być tak popularny jak królik, czasami. Odwiedź mnie kiedyś!” Benek nisko się ukłonił, podobnie jak jego przyjaciele, a ta część mądrości, która kwalifikowała Benka i Tomka jako dobrych przyjaciół, przyniosła wiele zabawy i radości wszystkim.
“Uwaga! Rozpoczynamy!” zawołał Fredko, a wszyscy odwrócili się, aby zobaczyć, jak rozpoczęła się pierwsza gra w piłkę nożną. Fredko Lis, znany piłkarz, wydawał się być najbardziej zainteresowany, a wkrótce, gdy pierwsze emocje związane z grą minęły, wszyscy zwrócili się, aby zobaczyć, jak bawi się tłum, a zabawne było obserwowanie radosnych sędziów, którzy nie robili obliczeń na papierze i ołówku, ale sumowali liczby, składając je jak ich obrazki z głowami pochylonymi w swoich małych chatkach na słupach, z jasnymi otworami po bokach, przez które wypatrywali graczy.
Gdy nadeszła pora, by Tomek i jego przyjaciele wrócili, dodo pokazał im drogę do maszyny czasu swoimi zakrzywionymi skrzydłami. Kiedy z powrotem znaleźli się w maszynie, Tomek odważnie przekręcił przełącznik tylko nieznacznie! Wszyscy z ekscytacją pytali, gdzie teraz się udadzą! I wszyscy zgodzili się, że niezależnie od tego, dokąd wędrowaliby lub jak daleko, osiedlą się i zgodzą co do jednego miejsca, gdzie dodo powiedział, że wielki znak drogowy był cały z filcu, a nie z drewna, gdyż to stare drzewo było dziesiątki lat starsze niż Kolumb czy jego prababcia!
Z tym wielkim wydarzeniem na horyzoncie, wszyscy zgodzili się, że czas topnieje coraz szybciej. I tak każda chwila od teraz liczyła się podwójnie lub potrójnie, jak opisał to słynny dodo. A odkrycie, jak wyglądał jeden z najstarszych statków, jakie kiedykolwiek pływały, z pewnością było ekscytujące!
“Gdzie są lochy w środku?” zapytał Tomek, trzymając starą latarnię ostrożnie, gdy schodzili poniżej na starym statku.
Gdy dowiedział się, że żaden nieszczęsny przestępca ani bestia nie były skute w łańcuchy, odetchnął z ulgą. Gdy spojrzał przez burty, cieszył się, że nie widział długiej linii na prawdziwie żywych więźniach trzymanych jednego przy drugim.
“Mam nadzieję, że spotkamy wiele wstydliwych gwiazd!” wykrzyknął Tomek po chwili, z dziecięcą niewinnością. Tak śmiesznie wypowiedziane było to stwierdzenie, że wszyscy w Kandy spojrzeli jeszcze raz na drzewa blisko miasta. Było kilka tuzinów ulic i tak wiele dziwnie ukształtowanych wysp, że Tomek poczuł się zagubiony w Krainie Syrenek, bo myślał, że musi spróbować ją sobie przypomnieć. Gdzieś, wijąc się lub prosto, nad czy pod ziemią, wiele z nich z pewnością prowadziło do Kandy.
“Tak,” powiedział Fredko, inteligentny mały lis, “i tutaj dodo i żółw mogą nauczyć się równie dużo co króliki, nawet jeśli noszą okulary!”