Tilly, Mała Mrówka, obudziła się w słoneczne popołudnie, rozciągnęła nogi i zatańczyła z radości. Czuła, jak emocjonujące przygody wołają ją dzisiaj po imieniu. Wybiegając ze swojego przytulnego domu w mrowisku, powitała sąsiadów radosnymi uśmiechami i buzzing pytaniami.
„Co zamierzasz dzisiaj zrobić, Tilly?” zapytał Ian, pracowita mrówka.
„Jeszcze nie wiem,” odparła Tilly z uśmiechem na twarzy, „ale jestem pewna, że będzie coś wspaniałego.”
Tilly postanowiła przejść się do pobliskiego ogrodu, gdzie jej małe serce tańczyło z radości na widok wszystkich kolorów i dźwięków wokół niej. Właśnie wtedy usłyszała kogoś smutno płaczącego.
„Muszę zobaczyć, kto potrzebuje pomocy,” powiedziała do siebie, biegnąc w stronę głosu.
Pod słonecznym krzewem mniszka, natknęła się na Ślimaka, którego ciężka muszla utknęła w kolczastych trawach.
„O mój drogi Ślimaku,” zawołała cicho, „jak to się stało, że wpadłeś w tę lepką pułapkę? Jak mogę ci pomóc?”
„Witaj, Tilly. Jesteś zbyt, zbyt mała, aby cokolwiek zmienić. Ale jeśli mogłabyś przytulić i pchnąć moją muszlę, może uda mi się w wiggle i wydostać,” odpowiedział, dość beznadziejnie.
„Spróbuję,” powiedziała odważnie i zaczęła biec w kierunku srebrnej muszli ze wszystkich sił. Powoli, ale pewnie, muszla zaczęła się poruszać, a Ślimak zaczął się skręcać i wyginać, aby się uwolnić.
„Dziękuję, mała Tilly,” promieniował Ślimak z radością. Kiedy Tilly obróciła się, aby kontynuować swoją drogę, Margot, zaniedbany motyl, przeleciał w dziwacznej, zygzakowatej figurze i nagle uderzył prosto w plecy Tilly.
„O moje biedne skrzydło,” zawołała. „Czuję się tak zmęczona tą letnią pogonią, a teraz boję się, że już nie będę mogła latać.”
Tilly spojrzała i zobaczyła, że skrzydło motyla było uszkodzone i podarte, a mała gałązka utknęła w puszystym futrze na końcu. Stos kurzu i drobnych gałązek wylał ślad na jedwabnym skrzydle.
„Czy nie możesz wrócić do domu do swojego gniazda?” zapytała Tilly, która naprawdę była bardzo mała i nie wiedziała, co sama mogłaby zrobić.
„Wlec się z powrotem do domu! O, nigdy! To mile, mile stąd, a w moim wieku naprawdę nie mogę,” zawołała Margot. „Jak bardzo chciałabym być jak mój miły sąsiad, Szybki Ben, którego gniazdo znajduje się w bardzo miękkim łóżku mchu! Rzeczywiście wróciłabym do domu całkiem szybko, a jeśli nie mogłabym latać, przynajmniej mogłabym skakać! Ale nie ma sensu o tym teraz mówić; wcale nie mogę odejść.”
Podczas gdy motyl mówił, Tilly zbliżyła się do jej skrzydła, aby spróbować zobaczyć, co się dzieje. Była zbyt mała, żeby widzieć dobrze; ale w końcu zauważyła gałązkę, która sprawiała kłopoty, i schylając głowę, próbowała ją wyciągnąć.
„To nie ma najmniejszego sensu,” powiedziała Margot, całkiem zirytowana. „Jesteś zdecydowanie za mała, aby coś zmienić.”
„Lecz spróbuję,” odpowiedziała Tilly i zabrała się do pracy bardzo odważnie. Choć głowa Tilly była mała, jej serce było wielkie, i czuła, że musi coś zrobić, aby pomóc przyjaciółce Margot. Więc z ogromną odwagą podniosła swoje małe, okrągłe ciało i udało jej się wcisnąć małą głowę do skrzydła, gdzie tkwiła gałązka; kawałek po kawałku powoli wyciągała ją ostrymi ząbkami. Kurz fruwał wokół niej, a ona czuła małe, ostre ukłucia, gdy kolczaste końce gałązek raniły jej malutkie ciało; ale pracowała dalej, zawsze z pociesznymi słowami i odwagą dla motyla.
„Napij się trochę nektaru i kontynuuj pracę, jeśli tylko możesz,” mówiła. „Zamknij oczy, Margot, i wyobraź sobie, że jesteś w domu na szczycie wysokiej lipy, cały czas buzując i unosząc się w słońcu świecącym na twoich skrzydłach z nieba powyżej. Wróć, gdy tylko będziesz mogła, i opowiedz mi o tym, co widziałaś.”
Na początku Margot bardzo dokładnie przyglądała się Tilly i wątpiła, czy jest wystarczająco mądra, aby jej pomóc; ale jej serce wkrótce związało się z odwagą Tilly, a potem zamknęła oczy i zaczęła marzyć, że jest w domu.
Wydawało się, że minęło tylko kilka chwil, gdy Margot obudziła się z radości i podziękowała Tilly za jej pomoc, która cofnęła się zachwycona, słysząc, że jest całkowicie wolna.
„Weź mój nektar i zorganizuj swoje pierwsze przyjęcie herbaciane w życiu, biedronko! Nigdy w życiu nie czułam tak gorącego lata, a wiem, że Margot szybko poczuje się odnowiona,” powiedział Mniszek, dobrotliwy kwiat.
„Dziękuję,” krzyknęła Tilly, układając różową, małą ukłon; ale mała Margot nie potrzebowała drugiego zaproszenia i zaczęła pić i pić.
„Za co czułaś największą wdzięczność, gdy odpoczywałaś w Krainie Snów?” zapytała mała Tilly. Margot otworzyła swoje kolorowe czarne i żółte oczy i rozejrzała się.
„Byłam wdzięczna za to, że jestem motylem, za wszystkich moich przyjaciół oraz za moje piękne gniazdo wysoko w zielonej lipie, gdzie jest tak chłodno i świeżo,” powiedziała. „A ty, moja dzielna mała przyjaciółko, o czym myślałaś najbardziej? Mam nadzieję, że miałaś przyjemny sen?”
„Nie spałam, Margot,” powiedziała Tilly.
„Nie spałaś? A czy nie byłaś choć trochę zmęczona tym, że musiałaś tak długo pracować dla mnie? Nie chcesz się położyć na kilka chwil i odpocząć?”
„Tak, teraz jestem trochę zmęczona,” przyznała Tilly, mrugając oczami.
„Chciałabym, abyś mogła przyjść do domu, wzlecieć na szczyt lipy i odpocząć na kwiatowej chińskiej wazonie, który Pani Bower trzyma tam dla nas; tam jest tyle bawełnianych białych poduszek lśniących jedwabistym puchem, na których można odpoczywać,” powiedziała motyl, marząc.
Ale Tilly czuła się dość nieśmiało przed lataniem tak wysoko, i nagle zadała to stare pytanie Margot.
„Czuję… Ale nigdy nie powiedziałaś, jakie było twoje główne życzenie, za które byłaś wdzięczna.”
„Moja najszczęśliwsza myśl to,” powiedziała Margot radośnie, „że nawet małe stworzenia, takie jak ty i ja, mogą przynieść szczęście naszym przyjaciołom.”
„Ah, tak, to właśnie nas uszczęśliwia,” powiedziała Tilly, przyglądając się bliżej i bliżej czarnym i żółtym oczom, aż słońce wewnątrz nich zabłysło.
„Do widzenia, Tilly Mała Mrówko. Dziękuję za moje miłe przyjęcie herbaciane,” i odleciała Margot, tańcząc i obracając się w krążących wiatrach.
Ale Tilly nie odważyła się ruszyć, aż powiedziała cicho, pół do siebie: „Jak bardzo możemy uszczęśliwić naszych przyjaciół, nawet kiedy czujemy się zbyt mali, aby im pomóc.”
I od tego dnia do teraz, bez względu na to, jak duzi czy mali jesteśmy, zawsze możemy sprawić, że ktoś będzie szczęśliwy, jeśli tylko chcemy.