Dawno, dawno temu, w głębi bujnego zielonego lasu, kochany mały króliczek imieniem Bailey planował niespodziankę dla swoich przyjaciół. To był piękny letni dzień, a Bailey postanowiła zebrać swoich przyjaciół, aby uczcić ich cenną przyjaźń. “Zaskoczę ich wspaniałą ucztą, będziemy się bawić i śmiać przez cały dzień,” pomyślała, a jej nos drgał z podekscytowania.
Tymczasem, w plamach słońca, leniwy lisek Foxy, przebiegła istotka z chytrym uśmiechem, wylegiwał się w swoim ulubionym cieniu pod wielkim dębem. Wieści szybko rozchodziły się po lesie, a gdy Foxy usłyszał od małego wiewiórki, że Bailey planuje wielki zjazd swoich przyjaciół, jego bystre uszy postawiły się w górę. “Skoro ma być uczta, to oczywiście też muszę mieć swój kawałek!” i z tą determinacją oddalił się w kierunku przytulnej chatki Bailey.
Foxy zawsze miał zamiar zrobić coś złego Bailey, gdy tylko nadarzy się okazja, bo był złośliwym małym zwierzątkiem. Być może dlatego wszystkie stworzenia lasu, duże i małe, zawsze były czujne wobec niego, bo był niezwykle chytry. Jakby to nie było, miał złe zamiary wobec Bailey, a dzisiaj postanowił sprawdzić, co mógłby zrobić za pomocą wiadomości wysłanej swoim zwinny ogonem.
Gdy tylko dotarł w pobliże domu Bailey, zaczął machać ogonem z boku na bok, a w mgnieniu oka do Bailey przyszły wszystkie dachowce, kury i inne stworzenia, które mogły przybyć na tak nagłe wezwanie. Wkrótce Bailey wyjrzała ze swojego domku i szybko wybiegła na zewnątrz. “To ciekawa wiadomość, by wysłać swoim ogonem, Foxy!” powiedziała. “Cóż, co to do ciebie mówi?”
“Tak,” odpowiedział Foxy, “mówiło to przez mój ogon, ale miało na myśli przez moje ucho. Spójrz - co myślisz, że to jest? Może to wiadomość od starego przyjaciela, który chciałby cię zobaczyć, Bailey!”
Mówiąc to, Foxy sprytnie pociągnął za jedno ze swych uszu, jakby chciał wytrząsnąć z niego jakieś słowa, a tam, rzeczywiście, zwisała coś białego, co bardzo przypominało małą chusteczkę. Bailey, która miała bardzo słabe widzenie, nie mogła dostrzec, co to było, a zgadnijcie, kto to wyciągnął z ucha Foxy’ego? Żaden inny, jak chytra muszka Błękitka!
“O! O! O! Więc to jest sztuczka, którą mi robisz, prawda?” powiedziała Bailey, a zaraz udała się w kierunku skraju lasu, by porozmawiać ze swoim starym przyjacielem, Billym borsukiem, który zawsze był bardzo czujny.
Foxy, myśląc, że to zrujnuje ucztę Bailey, poszedł beztrosko w swoją stronę, mając nadzieję na rychłe zobaczenie zamieszania, które musi nastąpić. Ale, gdy tylko Bailey powiedziała Billy’emu wszystko, on natychmiast pobiegł do domku Bailey, gdzie przygotował naczynia i wszystko inne, aby kiedy przyjaciele przyjdą, wszystko było gotowe.
Następnie Bailey poskradała się do skraju lasu, a tam była ze wszystkimi swoimi przyjaciółmi, przebrana w jagodowe wianuszki i jedwabne sukienki z grzybowych skór, a oni z pewnością od razu przywitaliby ją, ale usłyszeli straszny hałas w gałęziach nad ich głowami.
Spojrzeli w górę, a tam była stara sowa i jej młode, racząc je okropnym hałasem i trzepocąc skrzydłami, jak gdyby miały na nich spadać kamienie. Przyjaciele Bailey patrzyli na nią z wielką konsternacją. “Do dzieła, Bumblebee,” rzekł Billy; “bącz tam i jeśli możesz zamknąć jej usta pysznym miodem, myślę, że resztę damy sobie radę.”
Bumblebee odleciał, pędząc w górę i w dół, i wkrótce zauważył, że ani młode sowy, ani matka nie będą w stanie się odezwać, nawet gdyby chciały.
Następnie trzeba było zobaczyć, co można zrobić z złośliwym lisem, a Billy borsuk powiedział: “Jeśli przyniesiesz mi wodę z tamtego stawu, dam mu dawkę, która wyleczy go ze wszelkich głupot;” a rzeczywiście, garść błota z brzegu byłaby pomocna.
Wszystkie przyjaźnie rozbiegły się tu i tam, aby zebrać, co potrzeba; a wkrótce Foxy znalazł się w miłej gorącej kąpieli, leżąc na posłaniu z bardzo kolczastymi jeżowymi igłami.
“Teraz,” powiedział Billy, gdy przyjaciele wrócili, “po prostu stańcie tam wszyscy przez chwilę,” a wparadowali goście Bailey, na czoła z bąkiem brzęczącym i huczącym. O, co za widok się tam rozpostarł! Kilku małych, niczego niespodziewających się przyjaciół Bailey przeraziło się śmiertelnie jednocześnie z radością; a co za klaskanie rąk i trzepotanie łap, a wszystko tylko po to, by powitać pozytywnie te same małe stworki, których nigdy nawet nie spotkali!
Potem dom Bailey został otwarty, a wszyscy weszli do środka, wszędzie było to, co wszyscy kochali i rozumieli, i była tam taka uczta, jaką przyjaciele mieliby na spotkaniu przyjaciół.