W lesie pełnym gwaru stworzeń dużych i małych, mieszkała mądra stara sowa o imieniu Olivia. Każdego wieczoru, gdy słońce zachodziło za horyzont, siadała na splotach starych dębów, swoim ulubionym miejscu, by rozmyślać nad wydarzeniami dnia.
Niedaleko jej gniazda mieszkała młoda wiewiórka o imieniu Sammy. Pełen energii i psot, Sammy uwielbiał nic bardziej jak płatanie figli swoim przyjaciołom – ptakom, królikom, a nawet zrzędliwemu starymu borsukowi. Był wesołym malcem, ale o, jak potrafił denerwować innych swoimi wybrykami!
Pewnej pięknej, księżycowej nocy, kiedy Olivia mrugała swoimi złotymi oczami w stronę gwiaździstego nieba, zauważyła Sammy’ego skaczącego poniżej, z błyskiem psoty w oczach. Przygotowywał się do przeprowadzenia kolejnego ze swoich głupich kawałów.
Na gałęziach nad nią, Sammy ustawiał długi sznur prowadzący do puszki, gotowej do upadku z wielkim hukiem, gdy tylko jakiś ptak na nią nadepnie.
„Ciekawe, kto pierwszy się pojawi,” zaśmiał się do siebie, ledwie powstrzymując radość.
Z góry dobiegł go spokojny głos. „Nie bądź zbyt pewny siebie, mój młody przyjacielu,” powiedziała cicho Olivia.
„Dobry wieczór, Pani Olivio! Jakże miło musi być siedzieć tam i nic nie robić, marząc przez cały wieczór,” rzekł Sammy z uśmiechem. „Interesujesz się wydarzeniami, jak x zdaje z wiadomości.”
„Tak, mój mały przyjacielu, to bardzo miłe,” odpowiedziała Olivia, nie zwracając uwagi na złośliwy żart Sammy’ego.
Właśnie wtedy, biedny mały ptak niewinnie przelatywał w dół w drodze do swojego gniazda i nadepnął na sznur.
Trzask! Puszka spadła na ziemię, a ptak odleciał przerażony.
„Biedny maluch, biedny maluch!” zaćwierkała Olivia. „Teraz zakłóciłeś jej spokój na tę noc.”
„Och,” powiedział Sammy zaskoczony, „nie mówisz serio, prawda?”
Ale Olivia tylko udawała, że śpi. Po chwili Sammy poczuł się zawstydzony i postanowił cicho usunąć sznur i puszkę. Rzucając okiem za siebie, dostrzegł dobroduszną starą sowę wciąż na swoim gnieździe, i powiedział: „Przykro mi z powodu moich biednych małych przyjaciół, których zakłóciłem swoimi głupimi figlami,” i wspiął się na gałąź obok Olivii.
Pewnego dnia przechodził obok starego dębu, machając swoim puszystym ogonem, kiedy nagle prawie spadł z gałęzi, która ugięła się pod jego stopami. Ale Olivia oczywiście obserwowała go i zdążyła wyciągnąć skrzydło na czas, by go ustabilizować. Spojrzał na nią z wdzięcznością.
„Myśl zanim coś zrobisz, mój mały przyjacielu,” rzekła Olivia, z błyskiem w swoich mądrych, złotych oczach.
I Sammy tak uczynił, a potem usiadł i podzielił się z nią swoimi nowinami z całej wielkiej, starej puszczy, ratując ją przed przegapieniem tylu rzeczy, nawet jeśli jego własne figle trwały dalej.