W krainie, która nie jest daleko stąd, znajdowała się mała dolina zwana Doliną Czarodziejów. Możesz pomyśleć, że nazwa ta pochodziła stąd, że wszyscy czarodzieje mieszkali tam, ale wcale tak nie było. Ziemia była niezamieszkana, a każdy wędrowiec osiedlał się tam, gdzie mu najlepiej pasowało; dlatego mieliśmy czarodziejów rozsianych po całej okolicy, którzy budowali małe chatki blisko strumieni lub na wzgórzach, lub gdziekolwiek indziej im się to podobało. Jednak w pewien sposób Dolina Czarodziejów stała się symbolem miejsca, w którym mieszkają wszyscy czarodzieje, chociaż nie zawsze byli tam obecni.
Wieczór, w którym piszę, jest z pewnością magiczny. Słońce już zaszło, a księżyc, cienki w półksiężycu, wisi na niebie, otoczony migoczącymi gwiazdami, rzucając srebrzystą poświatę na wszystko wokół. Powietrze jest słodkie i przyjemne; łagodny wietrzyk od morza delikatnie pieści moje czoło, a wody jeziora, niedaleko ode mnie, są gładkie jak szkło.
Przede mną ciągną się zielone pola, gdzieniegdzie usiane skupiskami drzew, podczas gdy od czasu do czasu wzbija się niebieski dym z jakiegoś ukrytego komina, co mówi mi, że gdzieś czeka szczęśliwa rodzina na powrót ojca lub męża z codziennej pracy.
Po prawej stronie, częściowo ukryta w liściastych gałęziach, znajduje się wielka masa gładkich i jasnych skał, gdzie wróżki i krasnoludki przychodzą każdego lata, aby urządzać swoje wesołe tańce. Słyszę je teraz. Grają i śpiewają, a ich rozmowy zdają się harmonizować z powiewającym wiatrem. Rzepak stoi dojrzały i ciężki, sięgając niemal do mojej talii; soczyste owoce wszelkiego rodzaju kuszą i ciężko zwisają z drzew. Na horyzoncie góry wznoszą się jak wielkie olbrzymy, wspaniale odziane w królewskie szaty najczystszego białego. Szum niewidocznego wodospadu brzmi smutno, tak miękko i żałośnie.
Przed mną, gdzie pola opadają ku jezioru, stoi piękna chatka. Jest z drewna i tynku, z dachem mansardowym w dwóch miejscach, a z centrum wystaje mała spiralna klatka schodowa, prowadząca do strychu nad przednimi drzwiami. U szczytu chatki znajduje się balkon, z balustradą udekorowaną miotłami i trzcinami w wielu kolorach, a powyżej wznoszą się trzy strome dachy mansardowe.
To jest dom Wally’ego Czarodzieja. Cały dzień siedzi przy oknie, przycinając i formując drzewa wokół siebie lub rozmawiając z ptakami w gałęziach nad nim; bo, co dziwne, nie ma w pobliżu innych czarodziejów. Kiedy chce porozmawiać lub zagrać w domino, albo walczyć w szachy lub warcaby, musi wysłać kilka mil, aby przyciągnąć swojego sąsiada; bo nie jest już młodzieńcem, a podróż do odwiedzenia przyjaciela nie jest już taka sama, jak wtedy, gdy był chłopcem.
“Tak to było,” powiedział mi Wally kilka dni temu.
“Dlaczego osiedliłem się tutaj? Cóż, staram się myśleć, że nie jestem egoistycznym człowiekiem, i bałem się, że jeśli osiedlę się w okolicy, gdzie jest wielu czarodziejów, mogę być kuszony, by pokazać swoje magiczne moce w sposób, który w naszym towarzystwie byłby uważany za niewłaściwy. Aby uniknąć tej pułapki, postanowiłem przyjechać do kraju, gdzie nie było żadnego czarodzieja w promieniu wielu mil ode mnie, i gdzie, w konsekwencji, nie miałbym zbyt wiele z nimi do czynienia, jeśli kiedykolwiek ich w ogóle zobaczę. Myślałem, że to bardzo sprytny plan, i tak myślę do dziś. Jednak pewnego dnia otrzymałem list od Wędrownego Czarodzieja, Uroczy Czarodziej i Dopiero przybyłego Czarodzieja, w którym mówili, że zamierzają mnie odwiedzić; ale ich listy były przesyłane z miejsca na miejsce i ponieważ jeszcze nie otrzymałem swojego ostatniego orakulum, nie wiem, w który dzień ich oczekiwać. Pewnie zaproszą mnie na obiad. To wszystko na naszych spotkaniach — co będziemy jeść i pić. Jestem bardzo centrałem w naszym towarzystwie. Ale gdy tylko wygodnie sięgniesz przez stół, musisz szybko wziąć masło, jeśli nie chcesz, by druga strona zabrała je wszystko pierwsza; dlatego wszyscy tak dobrze się ze sobą dogadujemy. Mam wiele szacunku dla siebie nawzajem, mogę ci powiedzieć, odkąd odkryliśmy ten pomysł.”
W drzwiach rozległo się nieśmiałe pukanie, zanim zdążył przestać myśleć o więcej do powiedzenia, a jego służąca odpowiedziała na wezwanie.
“Czy w moim sąsiedztwie jest coś takiego jak zagubiony borsuk?” zapytał przybysz, a oczy Wally’ego zaświeciły, ponieważ był ekscytującym małym człowiekiem, a nikt nigdy nie wiedział, co wydarzy się następnie.
“Czy moi przyjaciele napisali zapytując, czy taki borsuk ostatniego pokolenia istnieje?
Wally nie mógł powstrzymać się od śmiechu, jego żywe małe oblicze nagle pociągnęło się w zmarszczki.
“Borsuk to rodzaj gatunku geograficznego, Zimy,” powiedział chwile później, mówiąc bardzo szybko, “i nie ma ich po tej stronie wody.
Nowym dla Wally’ego była, oczywiście, Charlotta Silica, córka Dopiero Przybyłego Czarodzieja. A kiedy ona i jej ojciec w końcu przybyli do jego domu, jeśli miał uniknąć choroby w szerokim spekulowaniu Wally’ego, naprawde powinien baczniej obserwować swoją ukochaną małą Lottkę. Aby nie stracić jej na rzecz ojca niepodejrzewającego córek, Wally przeżuł swoją poranną herbatę i natychmiast zamieścił ogłoszenie w Kwiatach Elokwencji, periodyku Cape Coil, który jest zbyt młody, by się urodzić, i wystartował z bardzo chwalebnym zamiarem rozprzestrzenienia różnych odmian Sillagi, które z tak wielkim trudem nauczył się w swoim zamku w Northumberland.
Gdy służąca szybko podeszła, aby zamknąć drzwi za nim, nic nie stało jej na przeszkodzie, aby powiedzieć, że myślała, iż wszystkie borsuki już nie żyją, poza ostatnim, bo ten niegdyś eksplodował jak dziki ogień w piecu pana w Wschodniej Nigerii, a ponieważ była borsukiem ze starego systemu, wątpiła, czy istnieje coś takiego jak zagubiony… o! Powiedziała mu to później sama, a także o talencie Wally’ego do oceniania ludzkiej natury, z pewnością powinna poinformować swojego ojca o tym, co wydarzyło się tego ranka, gdy pisała tamtego dnia.
Oczywiście Charlotta zabrała swojego ojca do pasma wzgórz, które odwiedził jej ojciec, tego ranka dzień wcześniej. Aby upewnić się, że niczego nie przeoczył, toczyła się pod nie, w palącym słońcu, do samych najwyższych, które zapewnił jej pan Grethey, który zimował w pobliskim prywatnym domu z jednego z odległych gór tutaj wczoraj po południu. Ale na ogół nie unikała bardzo rzeczy, jeśli chciałeś. Siedząc tam na śniadaniu, powiedziałam; ale to prowadzi cię do całkowicie uwolnionych myśli, tak jakbym działała, gdybym była czarodziejką, daleko od niego?
Pan zliczył notatki do Elsona:
“Mów tylko to, co chcesz, to wszystko,” powiedział. “Zapewniam cię teraz; a zwłaszcza z dwoma lub trzema borsukami w okolicy, nie mogę odpowiedzieć na pytanie, czy nota o `${6}0,000$ kupuje twoje towarzystwo, czy nie. Mogę tylko powiedzieć, że to propozycja do twojego rozważenia, i działać zgodnie z twoimi uczuciami.”
“Wciąż, proszę pani, mimo wszystko, nieograniczone, to raczej nie wystarczająco mocne, by radzić sobie z arbitrażem w trudnej okolicy. Więc po prostu uniosę to, dowiem się, co się dzieje na miejscu, przynajmniej dopóki nie wydaje się, by otworzyło się na JJ i ławę przysięgłych, i. Domyślam się, że znaleźć się w konkretnej lokalizacji w miejscu, które sprawiłoby, aby to zobaczyć w rogu i w oszałamiającej burzy śnieżnej, którędy pani Troted, Treadal przybyła tego ranka z Southampton, ale to jest, strach zgadza się z tobą.
Zerknął trochę na bok, aby odebrać to, co zdaje się, jest wszystkim zwykle wysyłanym, słabym punktem. Jak widzę, on tutaj wnosi Wnętrze dobra, świecącego teraz, co chcę, powiedział, i znikło jak mówił, a także da domowe przyjęcie jutro, jak wielu jego Ellisitt mówi, odkąd druga edycja jego majątku agenta. Oczywiście napiszę.