Czy kiedykolwiek patrzyłeś w niebo i widziałeś dużą, białą, puszystą chmurę sunącą spokojnie, i myślałeś sobie: “Chciałbym być chmurą i unosić się tak,” lub “O, spójrz, wydaje mi się, że ta chmura przypomina jakiś zwierzak lub może kwiat”? Cóż, jeśli bardzo mocno pragnąłeś tego pewnego słonecznego dnia, mogłeś zobaczyć małą chmurę z uśmiechniętą, wesołą twarzą spoglądającą tęsknie w dół.
Wokół niej, daleko, daleko, leżały tylko miękkie, olśniewająco białe chmury, unoszące się, jakby brały udział w zabawie w chowanego. Mogła uciec na chwilę od swoich przyjaciół, lub wszyscy mogli popędzić w jedną stronę, pozwalając małej białej chmurce ukraść się na chwilę, by bawić się sama, ale nigdy nie mogła się zbytnio oddalić. Gdzieś po drugiej stronie okrągłej ziemi, gdzie nigdy nie mogły zobaczyć, była jasna słońce z migoczącym niebieskim niebem wokół—słońce było zawsze tam, niebieskość nigdy nie znikała.
Cuddles—tak miała na imię mała chmurka i to było naprawdę ładne imię—była bardzo szczęśliwa unosząc się w niebie, ale, ojej! Nigdy nie była nigdzie poza szczytem okrągłej ziemi, zaledwie w morzu nieskończonych białych chmur.
“Czuję się tak szczęśliwa w ten piękny dzień,” powiedziała do siebie po raz setny, “a jednak czuję, czuję—co czuję? Ledwo to sama wiem. Kiedyś po prostu muszę zejść, w dół, w dół. Ciekawe, jak to jest.”
A gdy krążyła i dąsała się, i wzdychała, i dawała małe kopnięcia swoimi chmurowymi nóżkami, widząc tylko niebieskie niebo, mała różowa, niebieska i żółta ziemia przebijała się pod jej brzuchem.
“Ah! moje chmurki, po których tak często stąpasz,” powiedziała piękna ziemia, “nie odchodź. Po prostu zejdź trochę niżej.”
“Ah! nie mogę,” powiedziała Cuddles. “Chmury by mnie pod spodem prześlizgnęły jak śnieg i mogłabym spaść—gdzież bym była?”
Ale w tym samym czasie, gdy mówiła, coś się stało. Twarda, okrągła kula powietrza—tak zabawnie jest na niej skakać, ale nie tak łatwo, jak to się wydaje—przeleciała poniżej niej, oddzielając ją od jej towarzyszy chmur, którzy wszyscy szybko za nią podążyli, wołając: “Cuddles! Cuddles! wróć!”
Ale Cuddles ich nie słyszała i nie zważała na ich wołania. Powietrzna kula tańczyła pod nią, Cuddles na jej szczycie, i oto! To była wspaniała gra w chowanego, rzeczywiście!
“Szybciej! szybciej!” krzyknęła Cuddles. “Świat pode mną jest tak, tak interesujący. Czuję, iż muszę się obrócić i wszystko zobaczyć.”
Ale okazało się, że to dużo łatwiej powiedzieć niż zrobić. Skacząc, ziemia kręciła ją wokół, aż krzyknęła: “Nie! Proszę, nie!” A ziemia się zatrzymała, i gdy tylko opadła w dół, cała bez tchu, z góry spadła srebrna mgiełka białego, lśniącą w gorącym, jasnym słońcu.
“Pozostałe Cuddles,” pomyślała Cuddles, gdy piękna srebrzysta mgiełka mieniła się, “przychodzą się ze mną bawić.” Ale nie! To był deszcz, a nie inne chmury, które spadały na ziemię. Jedna mała, wiotka kropla srebra na czubku jej palca przelewała się słodką wodą, jak balon napełniony wodą. Wkrótce, jak dziecko, które zauważa wszystko i się śmieje i gaworzy, zaczęła rozróżniać, co jest co, i wyczuwać to z serca, w jakim była miejscu.
Jak wesołym małym światem była Cuddles, gdy zstąpiła na ziemię!
Małe ptaszki na czubkach drzew śpiewały wesołe nuty. Szczególnie kukułka—“Kuku, kuku”. Potem był delikatny “Cyp! cyp! cyp!” rudego ptaszka i ostry, wysoki śpiew kosy, mieszający się z szelestem liści w łagodnym letnim wietrze.
“Jak słodkim, słodkim światem jest!” powiedziała Cuddles. “Czyż te małe białe rzeczy na czubkach drzew, tak bardzo ich wiele, na pewno było ich co najmniej sto—tak, to były prawdziwe dzieci, małe istotki wielkości samej Cuddles. Jakże byłoby zabawnie je łaskotać i widzieć je w śmiechu!” i wyciągnęła swoje nogi leniwie, bo było zbyt ciepło leżeć na ziemi, a zawsze robiło się coraz cieplej poniżej, więc gdy nasze palce zamaślały na gorącej granitowej nawierzchni w słoneczny letni dzień, Cuddles wyciągnęła swoje piękne różowe kończyny, a krew zaczęła pulsować w jej policzkach.
Ah! Ale ta gryząca, kłująca droga pod nią nie była wcale zimną drogą granitową; to był najpiękniejszy głęboki zielony mech, jaki kiedykolwiek widziała, a ostre kawałki i kolce to były prawdziwe róże, stokrotki i bratki i mlecze—tak ciepłe, tak miękkie, tak słodkie! A jak Cuddles kochała małe stokrotki i mlecze, które z całych sił machały swoimi żółtymi główkami; bo dla tych małych istotek tego świata, gorące światło słoneczne czasami było dość przytłaczające.
Gdy Cuddles była całkowicie bez tchu, leżała nieruchomo—tak nieruchomo, jak to tylko możliwe—mały podmuch wiatru przeszedł obok. Zatrzymał się, chwilę pozostał, a następnie delikatnie się oddalił, a wkrótce cały świat poniżej był, o, tak cicho—tak cicho, że Cuddles mogła usłyszeć z góry tu i ówdzie mały piszczący głosik: “nakarm mnie; nakarm mnie!” To były małe ptaszki w świeżych zielonych gniazdach czekające na swoje matki, które przyniosą jedzenie.
Ale głośniej, znacznie głośniej, mały głosik wołał do Cuddles, “Przewróć się! przewróć się! chcę kaskadę, kaskadę! Nie obchodzi mnie to; nie znam nic lepszego. Mówię, przewróćmy się!” Była to duża, duża kropla, która była bardzo źle wychowana,—nic nie robiła, nic nie jadła, tylko szczęśliwie się przewracała—Bum, bum, jak mały bąbelek.
Cuddles była znacznie większa od niego, ale nie tak ciężka—więc przewróciła go, a na małym palcu jej prawej ręki znajdowała się doskonała góra—cały wielki kraj.
Wtedy zaczęła krzyczeć: “Myślę, że zaczyna padać deszcz.”
Ale odtąd rzadko i bardzo mało spadało. Siedziała na ładnym ciepłym mchu, a resztę dnia spędziła tam, widząc wszystko i stopniowo poznając przyjaciół.
Cały wielki świat był taki wesoły, taki wesoły, i stał spokojnie, tak jak chciała na niego patrzeć. Słuchała głośnej muzyki, a gdy kroki zbliżały się do niej, cała ziemia jęczała i znów się poruszała. “Mówię,” powiedziała Cuddles do ziemi, “oni będą tańczyć.” O, nie! Cała ziemia znów ucichła. Ludzie na niej byliby zbyt gorący! Cudownie byłoby, gdyby Cuddles opuściła miły mech rosnący pod pniami bardzo dużych drzew i skoczyła, jak chłopak gotowy do zabawy w marbles, na płaską równinę obok.
Ale zły bieg świata obracał się dookoła ze wschodu na zachód, w kółko i w kółko.
Deszcz wisiał wokół czarno-niebieskiego nieba. Cała ziemia stała się stawem—wielki, stary, głupi pająk; który nie miał wilgotnej, zielonej trawy, wpadł w sen w lekką zieloną bagienkę, myśląc, że jest w niebie. A potem nastała ciemna noc. Gdyby nie świeciła jasno, emitując blask, deszcz—spadał czasami, ale bardzo rzadko—nie wiadomo, jak długo.
Wesołe osoby rozmawiały, śpiewały, śmiały się i bawiły. Światło pomiędzy mokrymi liśćmi powiedziało: “Cuddles Cuddles!”
W Cuddles, naszej małej chmurze, znajdował się cały świat. Księżyc mienił się i migotał śpiąco, czekając na moment prawie na słońce. Ptaki ćwierkały. Uważaj! Co mówiła Cornelia na głos? Nocna muzyka wesołych ludzi.
“Dziecko tam jest na wskroś do wszystkich w swoich dużych, jasnych włosach.”
Wszyscy poza ludźmi i czystym niebieskim, które niebiesko-ularesistodia nie miały w sobie. Istniało coś, co wyglądało jak wóz, błotnisty, przemoczony, z dwoma małymi jasnymi, okrągłymi wentylatorami, ale nie było widać ani jednej koni; nie było żadnych maid dla tanecznych ludzi; cała ziemia była zbyt kapryśna i zgniła.
Nawet wesoła muzyka wesołych ludzi nie mogła być usłyszana. Głupia Cuddles siedziała cicho na ziemi.
Tamten wieczór był ciemny i deszczowy. Potężna muzyka wznosiła się z wielkiego domu na wzgórzach. Gdy tylko ona i jej przyjaciele, błękity, szarości, brązy i czernie japońskie, przybyli, lekko podfrunęli na taras, gdzie stali inni ludzie, wszystko w ziemskim świecie lśniło i błyszczało złotymi iskrami. Promienie słońca, świeże jak nowo otynkowana ściana, świeciły w czarno-niebieskim niebie przed nimi, tak bardzo, że szczęśliwa Cuddles nie mogła dłużej wytrzymać i miała zamiar krzyczeć na całe gardło swojej chmurowej mocy—ale teraz nie miało to sensu.
“Mrugaj, mrugaj, małe gwiazdki, jak się zastanawiam, co jesteście; wysoko nad światem, jak diament na niebie.” To były najszybsze gwiazdy tam w wysokościach nad nią, głęboko w niebie, wyżej niż prawdziwe chmury ziemskie. Cuddles śpiewała ponownie, wiele wesołych nut rosło jak duże okrągłe otwory, gdy jej oczy mieniły się, ale nie widziała niczego ze świata w pitch black ciemności wokół. Gdzie był, na przykład, ten mały kropla za siebie w tańczącym świecie wokół niej, gdy był daleko, daleko w niebie—ten, który nawet nie znalazłby wartością wciągnąć oddech i powiedzieć jedno słowo do niej.
Nigdy, ani razu, nie miała ten mały bezgłośny byt małego szelestu słowa czy, o niebie! piosenki, którą ludzie, gdy zmęczeni śmiechem lub śpiewaniem, mówili jeden do drugiego, wpadając w grupy.
Złoty przyszedł z przypowieści powyżej. “Cuddles! Cuddles!” szło w kółko; ale pompowa Cuddles była wyżej niż złoty człowiek, a ogromna, ogromna osoba odebrała uspokajająco i cierpliwie. Więc była do góry nogami, wszystkie najmniejsze włoski jej chmurowego ciała tam zwisały w kłębkach, czekając—aby ujrzeć siebie w tej czerni powyżej.
Nagle zjechała jej skacząca powietrzna kula, dając jej prawie wstrząs życia, uniosła ją jak akrobata do góry nogami do czarnej ziemi, gdzie, tuż przed nią, wszędzie na kamienistej, piaszczystej wrzosowisku, wołała słona woda z głębokiego niebieskiego morza, “wee-pooh-pooh, wee-pooh-pooh, wee-pooh-pooh— to jest powietrze w ciebie mała Cuddles, Cuddles.”