Pewnego deszczowego, mglistego poranka, zaraz po śniadaniu, mały żółty kaczątek wyszedł z domu i poszedł w kierunku stawu. To małe kaczątko nazywało się Danny i był bardzo pogodnym młodzieńcem, który potrafił robić wszystko dobrze – zanurzać głowę w wodzie, łapać muchy swoim długim dziobem i ogólnie utrzymywać się w porządku. Ale ta deszczowa, mglista pogoda sprawiała, że czuł się raczej smutny.
“Ojej! Ojej!” kwakał Danny do siebie, siedząc na brzegu przy stawie. “To wcale nie jest ładny dzień.”
Danny zaczął myśleć o wszystkich rzeczach, które mógłby robić z przyjaciółmi, i jak wesoło spędzali czas w piękne dni.
“Pluskamy,” pomyślał; “pływamy, pluskamy, nurkujemy pod wodą, i – ojej! naprawdę nudno jest siedzieć tu samotnie. Chciałbym, żeby pogoda była ładna.”
Na wzgórzu, z domu, wyszedł jego przyjaciel, Tommy Tiptoe, mały chłopiec, który był właścicielem Danny’ego. Niósł czerwoną parasolkę w ręku i chodził w dużych butach. Obok niego podskakiwał Lollipop, a Fluff i Kink były w pobliżu; w rzeczy samej, wszystkie zwierzątka Tommy’ego biegły w stronę stawu, ponieważ Tommy nie zamierzał zostawać w domu, nawet gdy padał deszcz. Ale Tommy wyglądał bardzo poważnie.
“Moja czerwona parasolka to całe towarzystwo, jakie mam na świecie,” powiedział; i to zmartwiło Danny’ego.
Deszcz kapał na ziemię i stukał o stopy Danny’ego; ale był tak szczęśliwy, widząc Tommy’ego i innych, że podskoczył, ile sił w nogach, przez trawę i do domu; a gdy tylko tam dotarł, od razu wydawało się to znacznie przyjemniejsze.
“Kwik! kwik!” kwakał Danny, wślizgując się pod parasolkę Tommy’ego i zajmując miejsce blisko czerwonej góry.
“Oto Danny!” powiedział Tommy, wyglądając na zachwyconego; ale Danny spojrzał na jego twarz z poważnym, łagodnym wyrazem, jakby chciał powiedzieć: “Pokaż mi, jak mogę się bawić w tej deszczowej pogodzie, czy możesz, a będę grzecznym kaczątkiem.”
Teraz Tommy postawił parasolkę na ziemi, nachyloną na dobrą wysokość, tak, że zbliżyła się jeszcze bardziej do Danny’ego. Następnie usiadł na górze parasolki, stawiając jednego małego buta na plecach Lollipop.
“Teraz wcale nie jesteśmy stłoczeni pod naszą czerwoną parasolką,” powiedział Tommy; “a jeśli wy, cztery drogie zwierzątka, usiądziecie spokojnie z przodu, to znajdzie się miejsce, by odpocząć moim drobnym, niebieskim okiem przy nachylonej górze.”
Więc spokojnie zdjął buta z pleców Lollipop i położył go delikatnie na ziemi, co prawie zmiażdżyło urocze małe stokrotki, które rosły na dnie kwietnika, w pobliżu krzaku agrestu.
“Teraz, drogi, dobry Danny, usiądź spokojnie,” powiedział Tommy; i Danny usiadł spokojnie, a wszyscy usiedli spokojnie.
Jednak stłoczenie wszystkich razem naprawdę sprawiło, że małe zwierzątka Tommy’ego były bliżej parasolki, tym bardziej, że nachylała się w dół. Deszcz kapał na górę; górna część nachylała się w dół do środka, a pośrodku było w rzeczy samej bardzo wilgotno; ale w końcu było miło widzieć małe zwierzątka blisko siebie. Więc Tommy chwycił za czubek parasolki i zasnął, a wszyscy poszli spać.
Po chwili Danny poczuł, że jest bardzo gorąco w środku parasolki, a także zobaczył wiele kropli wody zaczynających nieprzyjemnie kapieć w dół z góry, gdzie była tak nachylona, więc spokojnie się wślizgnął na zewnątrz.
Choć deszcz wciąż padał, to gdy tylko spojrzał wokół, wszystko wydawało się tak radosne i przyjemne na zewnątrz, że nie mógł się powstrzymać przed podskakiwaniem z boku na bok i dając delikatne pluski nogami w kałużach, oraz kolejne tuż przy drzwiach, gdzie znajdowało się wiele kałuż.
A wtedy otworzył buzię do swoich jasnych, wesołych przyjaciół, którzy migotali i drżeli na gałęzi w swoich białych kurtkach, i nawet wpuścił do buzi wiele lśniącej wody.
“Proszę, śpiewajcie, śpiewajcie,” kwakał Danny, spoglądając na nich jeszcze raz. Ale wszystko, co zrobili, to to – ledwo ich dźwięki były słyszalne; ale mimo to byli całkiem szczęśliwi – kwacząc lub śpiewając, lub podskakując czy spacerując; a Danny podskakiwał najpierw w jedną stronę, a potem w drugą.
“Może wkrótce wszystko całkowicie wyschnie; chciałbym, abyście znowu zaśpiewali, a dobry, mały Tommy znów się obudził i wyszedł na ładną, suchą pogodę,” powiedział Danny, wpychając się w calowy kawałek miejsca obok wycieraczki, która, jak sobie wyobrazisz, była prawie całkowicie mokra od kropli wody i wokół była mokra, ale do jego stóp miła i sucha.
Tak bogaty, a jeszcze szepcząc, przez cały dzień – wciąż czasami nieco niepewne, co wywoływało u Danny’ego, gdy o tym myślał – drżał w szarym puchu za każdym razem, gdy miał okazję spojrzeć w niebieskie niebo.
“Ojej!” powiedział trochę smutno, “gdyby tylko mogło stracić jeden ze swoich długich języków deszczu i poczekać chwilę; gdyby tylko mogło wypić jeden lub dwa kroki, lub wypluć z hazy oka taką ilość wilgotnego powietrza, które zdaje się unosić nad całym domem; w rzeczy samej, gdyby tylko mogło wydawać się trochę bardziej skłonne do tego; ale nie wiem, jak sobie z tym poradzę; to w każdym razie szybko zmoknę od środka, jestem pewny.”
I tak Danny siedział smutny i całkiem ponury zupełnie sam, albo – gdy nikt nie tańczył ani nie przestawał się przewracać – że kiedykolwiek mógłby być pod czerwoną parasolką Tommy’ego, co było bardzo nudne i bardzo ciężkie na trawie; ale “Idę się zobaczyć,” pomyślał Danny, więc bez zwłoki podeszł do jabłoni.
“Czy go nie widziałaś?” kwakał Danny.
“Tak, naprawdę,” powiedziała kura, “powiedział nam coś bardzo szczególnego wczoraj.”
“Czy masz taką piękną złotą dzióbkę; którą daje się, jak to się robi, płynąc wokół gładkich, czerwonych jabłek, włości i wszystkie dziedzictwa; w rzeczy samej, a także we wszystkich twoich słowach;” a towarzyszyło temu bez żadnego ruchu głowy, ale tylko takim uśmiechem, że wydawało się, że z pewnością był ulubionym klientem. W gałęziach skakała, pełna radości, i stworzyła najlepszą talloidę w rękach wszystkich, którzy pragnęli przyjąć złotą dzióbkę.
Teraz wszyscy znowu zasnęli pod mokrym odzieniem, pełni rozmów jak słownik, a aby wszystkich zabawić, Danny ćwiczył również, jak najlepiej potrafił, krok fałszywy, który mógłby wykonywać ojciec Danny’ego, podczas gdy z żoną zapewniali rozrywkę wszystkim.
“Kwik!” powiedział; “W takim razie będę jak biedny, drogi Danny i tak dobrym przyjacielem; który jest biednym, drogim chłopcem,” ale w rzeczy samej nie miał nic do zrobienia, oprócz stania przy ciepłym ogniu w szarym płaszczu do czasu, gdy, gorąco i goręcej, spojrzał z niepokojem i widział, że w jednym miejscu na wilgotnej parze, jak ogon komety, wystrzeliło coś.
“Mrugnij okiem, proszę,” powiedział miły dziadek farmera Danny’ego, z jego srebrną brodą.
I właśnie z tego powodu Tommy wstał, zmieniając się co chwila w małe kwaki radości, aby tylko spojrzeć w niebo, a zamiast ich śpiewów czy kwakania, jak wszystkie mokre ptaki pędziły obok małych zwierzątek stojących na stopach: tak, że z niebieskiego i szarego, w tym powietrzu uzyskali orzeźwienie, komety z wydechem w cztery wiatry, razem sześcioro, wyglądając tak jasno i nieziemsko, tak nieziemsko, że Danny nie miał czasu, aby wejść; ale tylko z tęsknym spojrzeniem za każdym z nich wyszedł mechanicznie, szukając kawałka wody lub ziemi.
A – ale kto wie, jak się to wydarzy, z wszystkim, lub że to może być PRZYGODA DESZCZOWEGO DNIA, co znaczy, że każdy dzień całego życia powinien wydawać się jednym PRZYGODĄ W DESZCZOWY DZIEŃ.