Dawno, dawno temu, w krainie, gdzie czary panowały, mieszkała wróżka o imieniu Luna. Co miesiąc, gdy księżyc był w pełni, prowadziła Taniec w Blasku Księżyca pośród szeptających wierzby i krystalicznych strumieni na Zaczarowanej Łące. W tym roku Luna stanęła jednak przed dylematem. Jak mogłaby tańczyć sama? Bardzo pragnęła, aby jej wróżkowe przyjaciółki do niej dołączyły.
Luna frunęła na małych skrzydełkach przez świeże, pokropione rosą powietrze, nie mogąc się doczekać wizyty u swoich przyjaciół rozsianych po łące. Pierwszym przystankiem był dom delikatnych Kwiatuszków. Wyraziste jak rozprysnięta tęcza i błyszczące pod drewnianym łukiem, chatka była wspaniałym widokiem. Lush zielone winorośla wspinały się na jej okapy, srebrne promienie księżyca przeplatały się z pachnącymi czerwonymi i białymi kwiatami, które kołysały się delikatnie.
Maleńkie Kwiatuszki, ozdobione kwiatami, powitały ją. “O Luna,” zawołały, “nie proś nas jeszcze, abyśmy przyszły. Jedna z nas jest chora, a każdy kwiat snu musi zakwitnąć, aby zobaczyć blask księżyca. Przyjdź do nas później.”
Luna odeszła, z ciężkim sercem, dziękując im błyskiem. Na poboczu drogi spotkała swoją przyjaciółkę Martę, która wraz z rodziną mieszkała na trawie pokrytej rosą. “Już nastała noc, przygotowujemy kolację,” powiedziała Marta spokojnie. “Korzeń księżyca gotuje się długo. Nie możemy przyjść jeszcze, wróżko Luna. Może dołączymy do ciebie w nocy.”
Sztywno siedzące na swoich rosowych nitkach, Pajęczaki skłoniły się, gdy przechodziła. “Czy nie przyjdziecie na Taniec w Blasku Księżyca?” zapytała wróżka.
“Co zrobimy, kiedy już tam dotrzemy?” zapytała Amphitryta, nic nie mówiąca, najstarsza z pajęczyn. “Przez cały dzień łapiemy muchy na kolację i teraz potrzebujemy odpoczynku, wróżko Luna, bo nie możemy tańczyć tej nocy.”
Luna tylko wyszeptała, co myślała. “Jakiego odpoczynku możecie mieć?” powiedziała. “Posiłki znajdujecie trzy razy dziennie, a pomiędzy nimi potrzebujecie odpoczynku, prawda? Przyjdźcie na Midbreeze.”
Panie Faye i Gnomy piły blask księżyca, obfity płyn, który czynił ich wesołymi. Mistrz Żab zwołał swoich niezliczonych synów na ucztę, gdzie tańczyli, aż w końcu wpadli do morza w pobliżu.
Luna i jej wybrani przyjaciele wznieśli się na puchatą chmurę wśród niebios, aby obejrzeć piękno poniżej. Na skręconym korzeniu samotnej wierzby, otoczonej emeraldowym dywanem, lśnił stół,—jedna płonąca pochodnia stała na nim, chociaż tuzin nie byłoby wystarczającą ochroną przed dźwięcznymi insektami, które dręczą łagodnie szumiące trzciny.
“Chodź, zaczarowany, łuszczący się maleńki bracie,” powiedział Fraoch, łamiąc garść soczystego czosnku, aby odpędzić komary. “Ta szczęśliwa noc daje mi nadzieję na złapanie lądowców przy brzegu, a chociaż moim obowiązkiem jest to robić, rwie mi to serce. Rozłożę moją sieć, aby osłodzić i czekać aż przybędą najbardziej duchowe z dusz.”
Cierpliwość Luny była już prawie wyczerpana, ale powstrzymała westchnienie. Była tak zadowolona z strażników przy wejściu do ich górskiej polany, że zapomniała, iż jest sama. Piękne aksamity przeplatały się bujnie wokół zadbanego, drewnianego jabłka, na miękkim trawiastym brzegu i pierścieniach krowich kwiatów, które pachniały ziemią. Wzgórkowa podłoga z mchu, z lekko zgiętym dachem opadających gałęzi, mówiła lepiej niż tysiąc słów o nieustającym dostępie do malutkich kropli rosny; podczas gdy zmęczone deszczowe duszki znajdowały pocieszenie w wypoczywających różach, dopóki te piękności same nie zapadły w sen.
“Przyjdźcie na Taniec w Blasku Księżyca,” powiedziała Luna łagodnie. “Wystarczy, że zdejmiecie swoje zasłony na jej przybycie, a przestaniecie płakać, a wasze brązowe noski znów uśmiechną się, gdy ta będziemy tańczyć.”
I zanim skończyła mówić, maluchy obiecały przybyć. Sterty najmiększych liści paproci szumiały słodko jak napięte struny lutni pod stąpającymi stopami Daisies w Blasku Księżyca, gdy przybyli. Co jakiś czas poranny powiew owiewał ich twarze, kołysząc błyszczące złote lampy jesiennych chrząszczy, w sposób podobny do tego, jak pasterz chroni się przed wrogimi uderzeniami swojego kija, gdy pasie figlarnie małe owieczki.
Luna migotała do Południowego Krzyża, zawsze migocząc, posypana na druidycznym symbolu miary ziarna dwóch przeklętych fal, zginając promienie księżyca, jakby przyjmowały cień maleńkiej śpiącej Róży Biga. Stara, stara Wyê mignęła swoim iskrzącym krawędzią srebrnych zębów.
Gdy zmęczona ciepłem słońca w końcu znalazła ochronę w chłodzie i czerni lasu wznoszącego się ku słońcu.
Tysiące Wróżek z Midbreeze osobno obchodziły święto. Szczyty gwiazdkowego błękitu i pierwiosnków świeciły w zakątkach wąwozu, pokazując się tylko przez krótkie błyski, gdy muskularni giganci stali częściowo za ukrywającymi skałami, aż odzyskali oddech, a promienie księżyca znów zaczęły się bawić.
Gładkie zielone stopy obróciły się do słońca i księżyca, ujawniając osiem białych plam w białych kroku-czujących chłodniejszych szczelinach przylegających do złocistej, zielonej podstawy, jakby młot został lekko uderzony i rozdzierany w dół.
“Pozostańcie, małe Harfy, aż znowu wyjdą,” powiedziała wróżka. “Taniec przy takich dziwnych pragnieniach wiele za dużo wspomniany, aby określić. Wrócimy do lśniącej trzciny, oślepionej, i najeżone wysokich perfum, zanim nimfy z wąwozu pod otaczającymi skałami utrzymają.”
Delikatne Harfy zrzucały białe krople rosy na zdumioną naturę, rho, rho, rho, wzbierając się wciąż coraz niżej.
Myrtles i uczesany mech kołysały się leniwie przed legionskimi świecami odnowionymi, kiedy kwiat snu skinął się w kołysance przed ich towarzystwem musieli “odłożyć zapas energii.” “Chłopcy-spiący,” tak jak ci żółci żołnierze na paradzie, wciąż chrapali.
O, co to był za taniec, największy, który padał na każdy krok, który był hipnotycznie dostrojony dla tych, którzy nie boją się siedzieć na grzbietach nosorożców, podczas gdy małpy słońca i miesiąca, mrówki i jeżowce starały się, aby zpiewać im na każdym z dźwięcznego gałąźa, gdy niezmiennie statyczne nuty płonęły tam.
“Jutro, o ile Bóg pozwoli,” wyszeptała wróżka, “wszyscy spotkają się znowu na uczcie pod baldachimem jedwabii i bezcieniowej sypialni, podczas gdy śpią, śpią, śpią.”
Tak mówiąc, Luna zagrała swoją małą pieśń i zwinęła się w sen przed podziwiającym światem.