Psotliwy Szop
Pewnego razu, pod lśniącym księżycem, mieszkał Rocky Szop na skraju tętniącego życiem lasu. Psota była jego drugim imieniem, a zręczne łapy i ciekawska natura były gotowe na eksplorację o zmierzchu. Jego dom, Psotna Rezydencja, otoczony był innymi zwierzętami jak Bella Mądra Sowa i Finn Odważny Wiewiór, ale żadne nie mogło dorównać psotnym sztuczkom Rocky’ego.
Jednej nocy, błysk w jego oku zwiastował kłopoty. “Dziś jest ta noc!” zawołał, wyskakując przez okno, aby zasiać bezpieczny chaos. Jego pierwszy przystanek? Ogród Starego Farmerka Jenkins’a, gdzie warzywa kusiły niczym skarby.
Z piruetem, Rocky wpadł w zagon sałaty, ciągnąc i rzucając, aż żadna liść nie pozostał wyprostowany. Marchewki? Łatwizna! Z podniesionymi głowami, zabrał je, zawsze zostawiając oczywiście ich wierzchołki. Po zostawieniu marchewkowych liści na kompost Farmerka, Rocky zaśmiewał się, z brzuchem pełnym i sercem radosnym. “Dobranoc, cenny ogrodzie!”
Ale o, jaki hałas wydał farmaceuta Jenkins o poranku! “Przeklęty szop!” krzyczał, trzęsąc pięścią. Nieustraszony, Rocky zaplanował swoją następną psotę, kierując wzrok na Bellę siedzącą wysoko wśród gałęzi.
“Cześć, Bello!” wołał, machając łapami. “Kiedykolwiek słyszałaś o ‘jeśli pasuje, to siedzi’?”
Z tym, Rocky wskoczył do ptasiego basenu poniżej niej, pluszcząc wszędzie. Bella, zniesmaczona, ale rozbawiona, pohukiwała: “Drogi Rocky, pewnego dnia twoje psoty wprowadzą cię w kłopoty!”
“Bah! Raczej ‘kłopoty lądują w moich łapach,’” zaśmiał się Rocky. A właśnie wtedy, Finn przeleciał obok, ledwo unikając błotnej lawiny od szopa.
“Uważaj, w co celujesz, Rocky!” krzyknął Finn, strzepując krople z sierści.
“Nie martw się, Finn! To tylko odrobina zabawy,” odpowiedział Rocky. “W końcu to ty jesteś Finn, a nie Pióra! Czyż nie, Bello?”
Kończąc swoją psotną trasę w bibliotece Oliwii Sowy, przeleciał obok, przypadkowo przewracając książki, próbując zostawić jedną z własnych. “Co robisz, Rocky? To nie jest plac zabaw!” powiedziała Oliwia, nabierając powagi.
“Po prostu testuję integralność strukturalną,” odpowiedział zuchwale, znikając przez okno, zanim Oliwia mogła go zganić. Noc kończyła się giglami, ale brzask przyniósł konsekwencje.
Następnego ranka, wspaniały Farmer Jenkins spacerował pod drzewem Belli, z przezroczystym znakiem zwisającym z jej gałęzi: “Psotliwy Szop Kradnie Warzywa z Ogrodu—Nagroda za Zwrócenie!” Oczy Rocky’ego powiększyły się, gdy z frustracją próbował oddać marchewki zdezorientowanej Molly, Dobermanowi farmy.
W okolicach południa Rocky wymknął się na zewnątrz, jego serce opadło, gdy zobaczył całą delegację leśnych zwierząt czekających na niego, prowadzoną przez nikogo innego jak Bellę, Finna i Oliwię.
“Rocky, to musi się skończyć!” stanowczo pohukiwała Bella. “Psotowanie jest w porządku, ale nie kosztem innych.”
Z westchnieniem, Rocky opuścił głowę. “Nie chciałem sprawić kłopotów. Po prostu… po prostu dobrze się bawiłem.”
“Zabawa jest super,” dodał Finn. “Tylko pomyśl, kto może być po drugiej stronie twojej zabawy.”
Tego popołudnia Rocky powrócił do ogrodu, nerwowo pukając w drzwi Farmerka Jenkins’a. “Przyszedłem spłacić swoje długi, panie.”
Stary Farmer Jenkins wybuchł śmiechem. “Ty mały psotniku! Wejdź!” Podzielili się lemoniadą, podczas gdy Rocky pomógł naprawić szkody w ogrodzie.
“Cieszę się, że poznałem dżentelmena-szopa,” zauważył Farmer Jenkins, głaszcząc Rocky’ego po głowie. “Tylko nie rób się obcy.” Wszystko było w porządku; Rocky zyskał nowych przyjaciół dzięki swojemu naprawczemu sercu.
I tak, w Psotnej Rezydencji, lekcje były nauczane między psotami, tworząc psotne, zabawne historie o szopie imieniem Rocky.