Witajcie! Nazywam się Pixie, najszczęśliwsza wróżka w całym Zaczarowanym Lesie. Możecie się domyślić, że to ja frunęłam wszędzie, dokądkolwiek poszliście; bo tam, gdzie słońce świeciło najjaśniej, w najzieleńszych miejscach, gdzie krople rosy błyszczały jak diamenty na kwiatach, zawsze mnie tam było, aby dokuczać zwierzętom, albo powiewać białymi i fioletowymi fiołkami w powietrzu, bądź bawić się w chowanego z piękną różą. Och, nigdy nie byłam cicho! Godzinami leżałam pod bzy, lub żonkilami, które rosną na wysokość człowieka, i wyglądałam, jakbym nie miała zamiaru słuchać wszystkiego, co mówiono nade mną.
Największą radością były dla mnie chwile, gdy ludzie przychodzili do lasu, aby słuchać śpiewu skowronka, lub szukać jaj kukułki. Lubiłam siadać na ich ramionach i szeptać im słodkie bzdury do ucha, aby mogli się roześmiać. Czasami obejmowałam ich za szyję, i wtedy czuli taki łaskotanie w gardle, że zaczynali kasłać, co bardzo mnie cieszyło. Ale to, co lubiłam najbardziej, to wprawić w wielki strach i niepokój koty i psy w okolicy, abyśmy wszyscy mogli się śmiać. Musisz wiedzieć, że koty i psy wcale nie są w najlepszych relacjach ze sobą.
Pewnego pięknego wiosennego wieczoru, unosiłam się w chłodnym powietrzu. Las, w którym mieszkałyśmy, był o zmierzchu; tylko z daleka, w czystej zieleni, słońce patrzyło w dół na ziemię; piękny, czysty zmierzch, a z każdego krzaku i żywopłotu wydobywały się piękne zapachy kwiatów. Tu i tam niemal za dużo ludzi na bal, który miałam zorganizować za kwadrans. Dzięki mojemu słodkiemu brzęczeniu w gardłach dwóch kukułek, ich głosy brzmiały jakby grały na skrzypcach. Słowik i skowronek ćwierkały razem, a cztery szorstkie wianuszki pokrzywy zawiązałam wokół łodyg grzybów, które ze wszystkich sił stukały o ziemię, tak by w rytmie muzyki.
Trzy wiewiórki – te zwinne małe panowie, którzy zawsze są tak dobrze ubrani – wspinały się na szczyty tysiąca wysokich drzew, aby odegrać swoją rolę. Światło słoneczne i księżycowe spotkały się na jednym drzewie, a kawka, która przelatywała, zharmonizowała swoim drżącym krzykiem.
Jedna tylko brakowała, a była to kukułka. “Nie przychodzi!” powiedziały trzy wiewiórki, kręcąc i wyginając swoje ogony. “Powinna być tu teraz! Powinna być tu teraz!”
W tym momencie, słońce, które siedziało w czerwonym, złotym morzu ognia, za sosnami, gdzie były zielone żagle statków, które kłóciły się cały dzień, skinęło do mnie i szepnęło: “Czy słyszysz coś, co pochodzi z języka kukułki? Rzeczywiście coś z gorącego hymnu bociana mogło się przydarzyć, aby nie zmuszać go do śpiewania swojego ‘fol-de-rol’ samemu.”
Zerwałam się, aż moje ostre małe uszy zadrżały. Słuchaj! Co to było? Nie mogłam powiedzieć. To było szumienie tysiąca dziwnych głosów; ptaki krzyczały i szczekały. “Kuku! kuku!” krzyczały dzieci z wioski, które akurat w tym momencie weszły do lasu.
“Co za radosna gromada mieszkańców!” krzyknęły wszystkie małe leśne znajomości, odwracając się; a nie słysząc połowy zabawy, wszystkie zwierzęta wróciły do domów.
“Grzech!” krzyknęły sowy, a “Kuku!” wrzasnął bocian w swoim prawdziwym języku.
I tylko one miały mądrość, aby pojąć, że spotkała ich wielka tragedia; ponieważ wciąż pozwalały zaśpiewać, jeśli nie było to tak zabawne jak zwykle. Tak, tak; ale ludzie nie rozumieją wszystkiego, co ich gęsie pióra na dobrym papierze im oznajmiają, gdy piszą w grubych, starych książkach. A tam, na pewnej stronie, napisano następującą wykładnię: “Kuku, przybyli! Wielka tragedia lasu: oszczerstwo kukułki!”
Gdyby małe ptaki to wiedziały, nie byłyby się tak przestraszone; a gdyby ludzie wiedzieli lepiej, kto naprawdę jest oszczercą, wyglądałoby to zupełnie inaczej; jednak fakt był faktem, więc nie mamy z tym nic do czynienia.
“Dzisiaj kukułka nie zazna spokoju ani odpoczynku!” Tak powiedziałam; chwyciłam małego wronę, która w tym momencie obudziła się z drzemki; wezwałam inne koguty, które leżały rozproszone, i wyruszyłyśmy z nimi w region, gdzie znajdował się gniazdo kukułki. Wrona i kogut skoczyły na drzewa, gdzie chętnie pozostały na chwilę.
Ten, kto pragnąłby ładnej, odpowiedniej ozdoby dla siebie, musiał tylko sięgnąć i ją wziąć, bo tysiące różowych i niebieskich kwiatów rosły tam; więcej, niż widziałam na moim balu; nie, bawiąc się, inne kolorowe owady bardzo dobrze wiedziały, jak włożyć swoje tysiące luster w promienie słońca.
I jak wołały kukułki; jak wołały! SAMICA i SAMIEC kukułki siedziały na tym drzewie bukowym – nie w sobie nawzajem, bynajmniej! to by nie było odpowiednie; a ich zielone jedwabiste pióra były starannie owinięte wokół jej żółtego i szarego gardła.
“Teraz okrążając, wyruszamy do tych pięknych, owłosionych kłosów jęczmienia,” powiedziała; “bo tam mieszkamy. Nie mam zamiaru słuchać jego ‘kuku-kuku.’ Teraz na nogi, kukułko!”
“Nie chcę! Nie mogę! Mam dość tego wszystkiego!”
“Kuku! kuku,” powiedziała dziewczyna.
“Do waszych usług, a niezliczone było nad naszymi głowami napisane, odkąd byliśmy młodzi i ładni, i można nas było wziąć za siebie nawzajem. Często dobrze spisywałam się w szkole; ale nasza pani poznała mnie małymi krokami, kim byłam, i zrobiła co mogła.”
“Nie rozumiem ani jednego słowa,” powiedziałam, zbierając wszystkie brody rosnące na moim podbródku w jeden kępkę.
“Umię wychować!” A więc pozwoliłam, by łza spadła na jej małą zmartwioną głowę – pierwsza, którą kiedykolwiek widziała na tym świecie. Nie mogła powstrzymać kilku z nich przed spływaniem przez pień drzewa do korzenia.
“Ach-mamo-Gwiazdo-Wieczorna!” powiedziała, “widmo jakiegoś rodzaju przyszło mnie ukarać.”
“Brzmi bardzo poważnie,” powiedział.
“Tak; nie mam co do tego wątpliwości,” powiedziała. “Bo ten, którego uczyniłam kukułką, to człowiek, który wyrządził mi grzech, dwa dni temu, rzucając…”
“Rzucając co?”
“Niewinnego małego motylka – nie mogą się bronić – aby rzucić go w zęby drapiącego kota. Za godzinę lub dwie położymy go znowu wśród róż, aby mógł polecieć do regionu matki twojej-Gwiazdo-Wieczorna. Nie znam lepszego miejsca, gdzie mógłby się wytknąć w pełnym zamachu. Och, urodzone do tego!” krzyknęła. “Tak, on krzyczał i płakał, aż wykrzyczał wszystkie dobre kolory z siebie. Był w pasy jak miejski skoczek z rożkiem pocztowym, i wołał tak smutno, że nawet ja – zmuszona słuchać wszystkiego, co mogłam, co było w dużej mierze – musiałam płakać też. Krzyczy nadal głośno o motylku, a może bardzo szybko sama stanie się motylkiem.”
“Cóż,” powiedział, “nasze talenty na pewno mogą naprawić zarówno ją, jak i jego. Przyślij po niego, i chociaż na pewno nie odbędzie się to bez pewnego ryzyka, zrobimy to.”
“Z chęcią i niechęcią,” powiedziała samica.
“Podczas gdy sprawicie nam satysfakcję wiedząc, z jakiego kraju pochodzi, ja poszukam jego małej czaszki.”
“Król Minos, i cztery łapy – ach dzielny lew!” krzyknęła, zupełnie oszalała z radości.
Odwiesiła przestronną kostnicę z prawej strony całej rasy ludzkiej, która składa się z wielkiego czarnego skórzanego worka, zamkniętego jedynie przez warkocz liścia wierzby, ale uformowanego wewnątrz z chaotycznej masy kości z głowy i oczodołów. W okamgnieniu stworzono mały, cichy grób; motylek został złapany, a biały, z kolanami jak śnieżna kula, zwinął się wbrew swojej woli, bo jego znajoma tylko chciała zmienić kolor i rozkwitła parę wielkich wioseł, aby każdy miał swój rozmiar, gdy był podnoszony nad marmurowym stołem świata. W tym momencie spadł z drzewa znajomy mi.
“Leć do Danii,” powiedziała samica.
“Na moim locie,” odpowiedział. “Ale czy usłyszę coś złego?”
“Tak; zarówno dobre, jak i złe,” powiedział, a potem poszedł swoją drogą.
Potem zbliżyłam się do kukułek bardzo blisko i udzieliłam im każdej pomocy z całych sił. Motylek wyglądał na tygodniowego, co raczej jest oznaką, że nie zaszkodziłoby mieć nowego. “Niech będzie jak będzie!”
I odleciała, taka piękna i prosta, jak męski prostytut. Jedna podróż wystarczy z tymi kukułkowymi pannami, bo tak się kłócą, że biorą to źle, co do tej pory… więc mają najlepszą wolę, by chcieć.
“Polecimy trzymając się za ogon,” powiedział samiec, “bo nie jest szerokim, po którym inkarnacją lub znakiem jesteśmy obecnie.”
“Pommyśl o drzewie szczotkowym z pędami,” powiedziała, “bo kiedyś poleciałyśmy tysiąc mil w jedną noc. Kilka godzin wcześniej, otrzymaliście kasuistykę burz równonocnych; to muszę dopowiedzieć.”
“To źle; odleciała bez kolorów!” powiedziałam, gdy prawie miałam ostatnią na deser.
Cóż, pewnego dnia otrzymałam miłą wizytę od niefashionable słońca-panny.
“To bardzo miłe z twojej strony,” powiedziałam, “że pamiętasz o mnie. Powiedz na mój kredyt, a zanim zostaniesz oskarżona przez swoje sumienie, że zwracasz się do mnie tylko z miłością lub nienawiścią, przyznaj, że jestem najładniejszą wróżką, a kontrasty teraz ujawniają coś z twojej opinii o mnie.”
“Cóż - obrzydliwy wścibski, osądziłeś inaczej. Ale nie mogę mówić o tobie, muszę mówić o sobie, bo wszystkie grube, bezradne książki mówią, że człowiek jest złym aniołem całej wróżkowej ziemi.”
“Nie wiedziałam nic o tym; jednak żałuję ci.”
“Teraz, gdy to wiesz, pękniesz ze złego serca, jeśli nie dasz mi lekarstwa – bo na mojej drodze raz byłam wygięta na śmierć przez piękne przyjemności ognia – słyszę kukułkę mówiącą tak pięknie: Kuku-kuku, a wszystko, co mnie to obchodzi! Kuku-szaleństwo, pomyśl o tym: ona szuka niecielesnego szlachetnego wzoru.”
“Dziś metaforycznie się ujawnię na dnie, śpij na górze, nie zasłonię oczka, ani nie na boku, bo hail najpiękniejsze perspektywy-kopuły świątynia językami nad świątyniami języków pisały ‘Śmiertelne-chantot przy każdych słowach; ale jedno ‘ćwierk’ z hare-gości-glass, a mam niespodziankę w locie.”
Cóż, przyszła, a wyglądała jak dobra mała ryba, gdyby nie miała łuskowatych świętych w greckim Pandorze wszystkiego, szczególnie skarpy obrazów. A wtedy biedne były dostojne obrazy fantazji – były dzikie wizje kopyt, nie mówiąc już o zamilknięciu.
Potem zadałam jeden cios za drugim wśród nich, ludzi, którzy wszyscy nie mieli od siebie antypatii; bo kilka kompozycji miałam – grzeczni są tylko niegrzeczni – co w sztuce jest złe jest DOBRE w życiu, tworzy całkowitą rzeczywistość; gotowa, bo wszystko, co kosztuje grosze i liczby, sprzedaje się dużo w parlamentarnych, i niezwykłych akademiach sztuk pięknych, nawet po cenie magazynowej.
Na sprzedaż po najlepszej cenie, tylko zapłacić za przesyłkę, a mieć to zapakowane – przesyłka dotarła do Londynu.
“W blasku swojej dobrej reputacji, pozwól, że zrobię perukę,” powiedziała! wokół Chiswick, marquises’ praise-brickling.
“Proszę, nie myśl!” powiedziały pytania, “że chcę ugryźć.”
“To bardzo dobre i słuszne,” powiedziała druga, “ale nie zamierzam tego zrobić.”