Było słoneczne popołudnie, a Lucy czuła się szczególnie podekscytowana. Dziś miała swoją pierwszą herbatkę z babcią i chciała, żeby wszystko było idealne. Urobiła stokrotki w ogrodzie i ułożyła je w małym wazoniku. Postawiła serwis herbaciany pod starym dębem, mając nadzieję, że cień pozwoli na przytulną atmosferę.
Jednak mimo starań, by wyglądać spokojnie, w jej brzuchu krążyły nerwy jak motyle. “Myślisz, że wszystkim się spodoba, babciu?” zapytała Lucy. “A jeśli nie polubią ciastek, które wybrałam, albo będą za dużo mówić?”
Babcia cicho się zaśmiała. “Wszystko będzie tak, jak powinno być, moja droga. A teraz, czemu nie zajrzysz, kto przybył?”
Z ekscytacją Lucy zajrzała w stronę ścieżki. Jej członkowie rodziny przybywali po kolei. Najpierw wujek Bob, potem kuzynka Emma, ciocia Liz oraz kuzyn Sam. Wszyscy byli tak pięknie ubrani, pomyślała, z nerwowością poprawiając swoją sukienkę.
Na koniec usłyszała, jak babcia mówi wszystkim, że nadszedł czas na herbatę. Gdy zmierzali w stronę ogrodu, Lucy poprawiła swoje kwiaty i delikatnie napełniła filiżanki herbatą. Wczesne promienie słońca tańczyły w kubkach, tworząc malutkie tęcze.
“Mam zaledwie sześć lat, wiesz, i to moja pierwsza herbatka w ogrodzie,” ogłosiła dumna Lucy.
“Zapamiętałam moją pierwszą herbatkę!” powiedziała babcia, jej oczy błyszczały. “Miałam siedem lat i zaprosiłam moją przyjaciółkę, Zinnię.”
“Czuję, że już poznałam Zinnię,” uśmiechnęła się Lucy, wspominając słoneczniki, które zdobiły salon babci.
W tym momencie babcia sięgnęła do kieszeni fartucha i wyjęła stary mosiężny klucz. “To, Lucy, jest klucz do magicznej herbatki!”
“Wow!” zawołała Lucy. “Czy każdy może go użyć?”
“Tylko jeśli ma w sercu tę samą miłość, co ty dziś.”
Lucy kiwnęła głową, przyswajając słowa babci. Herbatka trwała dalej, wypełniona słodkościami, śmiechem i zaczarowanymi opowieściami babci. Gdy muzyka rodzinnego śmiechu otaczała ich, Lucy zdała sobie sprawę, jak ważne są te spotkania - utrzymują wspomnienia i miłość przy życiu przez pokolenia.
Gdy, znacznie później, ciocia Liz i wujek Bob odjechali, Lucy czuła się zadowolona ze swojej pierwszej herbatki. Jeszcze bardziej podekscytowana, wzięła babcię za rękę. “Szukajmy Zinnii!”
Każdy członek rodziny dzielił się zabawnymi opowieściami i ulubionymi krewnymi. Radość wzrosła, gdy Lucy zapytała o rodzeństwo cioci Liz.
“Wujek Bob często przynosił Monty’ego, który zostawał z nami,” zaśmiała się ciocia Liz. “Monty nie mógł się powstrzymać, by nie drażnić Maxa, skacząc na niego i drapiąc go po nosie, podczas gdy Max, stoicki, siedział cicho. Nigdy nie odpłacał się, ten pies. Przynajmniej, nie aż do momentu, gdy Monty…
To była zabawna opowieść, pomyślała Lucy, ale nie tak fascynująca, jak się spodziewała. Montgomery został nawet nazwany na cześć tego konkretnego wuja!
W następnym tygodniu odwiedziła babcię ciocię Liz. Lucy cicho się oddaliła, bawiąc się na dywanie w ich słonecznym salonie. W jednym rogu, pod mosiężnym stojakiem na parasol, dostrzegła śpiącego kotka. Biegnąc, by pogłaskać jego miękką sierść, odkryła zadrapanie na jego nosie.
“Cześć, Max!” zawołała, przypominając sobie stare zwierzątko wujka Boba.
“O, czy go lubisz?” wtrącił głos. Zaskoczona, Lucy spojrzała w górę i zobaczyła dziewczynkę w jej wieku.
“Jestem Juliette,” uśmiechnęła się nowa dziewczynka.
“Jestem Lucy! To jest zwierzak mojego wujka i cioci; widzisz, mieszka tutaj.”
Lucy i Juliette wybuchły śmiechem, co sprawiło, że Max obudził się i leniwie zmrużył oczy. “Czyż nie jest piękny?” Juliette zawołała, z czułością patrząc na futrzanego rozbrykanego.
“Tak, z taką piękną sierścią!” zawołała Lucy.
Światło wpadało przez okno, jakby śmiało się z ich głupoty. Kiedy Juliette zaproponowała, by zaprosić inne dzieci jutro, Lucy kiwała głową z podekscytowaniem, myśląc o całej zabawie, jaką mogłyby mieć na trawie u wujka i cioci.
“Zapytajmy też Zinnii!” dodała Lucy, pamiętając, że jej babcia na pewno chciałaby dołączyć.
Szukając w domu Zinnii, w końcu zauważyły ją przy oknie w salonie, jej głowa przechylona w uroczy sposób, gdy kogoś wypatrywała. Dziewczynki podeszły, a Lucy zapytała: “Zinnia, kochana, czy zechciałabyś do nas dołączyć jutro na herbatkę i ogrodową zabawę?”
Stara pani odwróciła się i uśmiechnęła do nich, kładąc ręce na ich głowach. “Będę zaszczycona, moje najdroższe Lucy i Juliette.” Jakby rozumiejąc, promienie słońca zajaśniały radością z tej prośby.
“Jutro znów zobaczymy świat pełen herbat przez oczy Zinnii,” powiedziała Juliette, idąc z powrotem.
Następnego popołudnia, pod starym dębem, gdzie zorganizowano herbatkę Lucy kilka dni wcześniej, każda z dziewczynek trzymała pustą filiżankę i talerz. “Czy jesteś pewna, że chcesz to zrobić?” zapytała Juliette.
Zinnia spojrzała na glebę poniżej. “Nie chcę ponownie przechodzić przez oko pamięci do pokoi oświetlonych lampami,” powiedziała.
A dzieci, z łagodnymi głosami, za recytowały uroczy wierszyk.
“To światło słoneczne szeroko otwiera okno,
Zrzuca łagodne światło na nasz taras i łąkę.
To brzęczenie bzy,
Które wzywa motyla.
To delikatne złamanie,
Które rozświetli naszą herbatkową wizję.”
Powietrze stało się gęste od marzeń przemijających, podczas gdy słońce śmiało się wspólnie z brzęczeniem pszczół.
“Nie rozumiem,” szepnęła Lucy pod nosem, ale poczuła, że w niej rodzi się coś nowego.
“Teraz, moja droga, nalej herbaty!” powiedziała Zinnia.
Trzymając dzbanek, Lucy nalała do swojego talerza. Zawartość pachniała przyjemnie i orzeźwiająco; talerz był ciepły, a ona ostrożnie go postawiła. Każde dziecko nalewało herbatę na swoje talerze, a potem słuchało, jak Zinnia recytowała piękny wiersz o herbatce.
Po recytacji oglądała dzieci, jak nalewają herbatę, jakby to nie była tylko woda.
“Czy to kołysanka?” zapytało jedno dziecko, choć nikt inny nie mógł jej uratować od snów.
Potem Zinnia zbliżyła dzieci coraz bliżej ku końcowi, gdzie wskazała na swoją wygiętą łyżkę. Dwie małe dziewczynki, sympatyzujące z chłopcem, który nie mógł znaleźć spokoju, recytowały “Ten dziwny stary człowiek” dwukrotnie. Przestraszona lalka stała się mniej zmartwiona, podczas gdy wysoka miotła schyliła się tak daleko, że można by pomyśleć, że huśta się jak dzieci.
Jedna długa, samotna minuta, w której ledwie oddech powietrza wszedł do pokoju, wypełniła talerz Zinnii, gdzie niewidzialni kurierzy nieustannie gnały wokół.
Max, psinka z żalu, przypadkiem dostrzegła tonący statek. Czy mógł uwierzyć własnym oczom, czy znów marzył o dobrych starych czasach? Niemniej jednak, zbliżając się do psów i ważek tonących w kubkach gorącej herbaty, rozpoznał nieszczęśliwe zwierzę i poczuł ulgę, że nie stracił własnego ogona.
Gdy zastanawiał się nad sprawą, dzieci napełniały filiżanki herbatą ze swoich talerzy. Pszczoła, szczęśliwa pszczoła, także była ubrana w zasłony przed pragnieniem, nagle wmuszając swoją głowę w strumień, gdzie tańczyła obozując, za którą czaił się straszny los bycia conductorami dla silnego deszczu. Z mokrą radiem wesoły zespół nie mógł śpiewać; podczas gdy pszczoła wychowana na Piotrze Panie, unosi się ku deszczowi nadchodzącemu z wieczornym światłem.
Interesujące jest, jak deszcz w każdym miejscu stawał się zjadliwy w muzykę “Deszczowej Pieśni” na uroczym klawesynie babci w zasięgu słuchu, choć instrument był zamknięty.
Powinien ktoś liczyć na smutne melodie niknące w niebycie, zaprosiłby rozczarowanie.
Jednak gdy sny przychodzą z trudem, to herbatka staje się piękna jak najlepsze dziecko, a niektórzy z pewnością zdezorientowani są w swoim odczuciu.
Najszczęśliwsi i najbardziej odpowiedni na wszelkie ucztowania na tej ziemi pozostają Max, Monty, dzieci obserwujące psy oraz Zinnia.
Godzina zadzwoniła, gdy kapitałowy zleceniowiec, kolorowy na niebiesko zamiast czarnego, pośpieszył do biura telegramowego, posyłając po przyjaciół.
“Niezwykłe dzieci, oboje, w wieku sześciu i siedmiu lat! O, jaka to przyjemność dla starej damy,” pomyślał nasz sekretarz, wysyłając swoją prywatną notatkę. Każda prawda uderzała naszego sekretarza w czasie, gdy cieszył się rozmową o tych dwóch uroczych przeciwnych sprawach, które odbyły się dzisiaj o tej samej porze.
Dla wszystkich dzieci, które przypadkowo przeglądają ten opis, by mogły również zaprosić Zinnię do swojego domu jutro za tydzień bez dalszych formalności. Mogą napełniać białe wina i esencje do ich filiżanek, a nawet to, co nawiedza ich rodziców; jednak herbata dzisiaj jest chętnie sekciarska; a jeśli szkoła używa jej z naleśnikami, to protestanci robią je słodkie i gorące podczas herbaty, zanurzając tylko w górnej skórce. Spód (to znaczy filiżanka) powinien być pusty, by galette mogło zanurzać plastry lub ciastka d’Amiens.
Czy dzieci wyprzedzą dorosłych, tak zepsutych, z flesh-preserving pastami i zmartwieniami ratujące ich beznadziejne wklęsłe usta. Herbaty bez zmiany zniesienie tolerować, gdy pielęgnują swoje łóżka. Naleśniki nigdy nie pozostają w miejscu, bo zaczną przesiadywać nad delikatnym człowiekiem, który ich broni.