Dawno temu była bardzo piękna wróżka o imieniu Flora. Była tak piękna, że nie mogliśmy przestać powtarzać, jak bardzo była piękna. Wszyscy ją kochali, bo ona kochała każdego, nawet ładną Panią Skowronka, która była bardzo wybredną osobą.
Flora miała piękny ogród. W tym ogrodzie znajdowały się największe cuda na świecie. Niektóre kwiaty mówiły ci, która była godzina w ciągu dnia. Inne mówiły o pogodzie. Niektóre miały tak piękne westchnienia, że gdy je słyszałeś, nie mogłeś się powstrzymać, by do nich nie dołączyć. Czarne róże grały na puzonie każdego popołudnia, podczas gdy białe stokrotki grały na bębnie, a czerwone kwiaty grały na fletach, a ołówki zawieszone na uszach zająca wydawały najbardziej czarujące dźwięki.
Ale pewnego pięknego letniego poranka Flora wyszła, jak zwykle, przeszła przez swój piękny ogród i odkryła, że wszystko więdnie. Żaden z kwiatów nie wydobywał swoich perfumowanych westchnień. Róże smętnie opadały, fiołki bladły ze strachem, a skowronek schował się w rozpaczy za krzakami.
„Co się dzieje?” zaśpiewała piękna mała dama. „Dlaczego nie śpiewacie?”
I zaczęła nucić melodię, ale nikt się nie poruszył.
„Mój Boże!” powiedziała, „widzę, jak to jest. Wszystko więdnie; nawet trawa wydaje się umierać. Jak bardzo smutne! W nocy na mojej poduszce były tylko dwie krople rosy. Gdzie mogła zniknąć wróżkowa rosa dzieciństwa? Mój ogród umrze, jeśli jej nie znajdę.”
Wtedy zadzwoniła małym srebrnym dzwonkiem, który wisiał na środku ogrodu, i wszystkie zwierzęta przyszły do niej. To było znane jako rada Flory.
„Co mamy robić?” zapytała Pani Skowronek. „Jeśli rośliny będą więdnąć, biedne dzieci też umrą.”
To był tak poważny problem, że wszyscy się tym przejęli. Chcieli znaleźć rozwiązanie w różnych miejscach: lwy poszły zapytać Feniksa, skowronek udał się do larku, słoń przeszukiwał chmury, ale nie znaleźli ani kropli.
W końcu żaba powiedziała: „Musisz iść i to przynieść. To jest dla ciebie, to musi być dla ciebie.”
„Jak mogę iść?” zapytała Flora. „Jeśli rosy tam nie ma, to na pewno musi być tam, gdzie pada deszcz. I czy myślisz, że zdołam odbyć tak długą podróż?”
„Tak,” powiedział żółw, „który podróżuje wolno, zbudował swoją skorupę. Kiedy już się w niej znajdziesz, nic ci nie zaszkodzi.”
To nie był zły pomysł. Flora zaczęła budować swoją skorupę, a wszyscy jej pomogli. Lew dał jej kolce ze swojej grzywy; skowronek swoje pióra, zając swoje futro a słoń użyczył jej swojego śluzu. Wszystko zostało zorganizowane i odważna Flora weszła do swojej skorupy, a wszystko było gotowe. W tym czasie zwierzęta z lasu wróciły.
„I co?” zapytał żółw.
„Widziałam, oj biedna ja! Widziałam takie okropne warunki na świecie! Lało jak z cebra i padały gradzie. A potem padały gradaki noszące niebieskie czapki i ubrane w błyszczące złoto. Tylko pomyśl, że kiedy chciałam przyłożyć język mojej trąbki do ziemi, aby usłyszeć dźwięk, jaki grad wydaje na nim, i aby lepiej to oddać, to chciał odskoczyć i odlecieć! Tak, naprawdę! Ten świat jest naprawdę niezrozumiały.”
„Tak! Weź to, kto chce!” powiedziała Flora; „deszcz wystarczy, by przygotować poduszki na krzesła. Można by pomyśleć, że padały marmury. Biedne krople trzęsą się, by złapać kraby. Niektóre meduzy, które przechodziły po niebie, utknęły na uchwycie mojego parasola i strasznie go przypaliły swoimi długimi, czarnymi wąsami. A wydaje się, że wszystkie żaby na świecie chcą przyjść mnie zobaczyć.”
„Wygląda na to, że to naprawdę niezręczne,” powiedziała Pani Skowronek.
„Chodź,” powiedziała Flora, „musimy iść i to przynieść.”
Więc słoń, lew, zając, żółw, wszyscy poszli, a Flora też weszła do swojej skorupy, którą zabrali na plecy, i ruszyli do Krainy Wszystkich Deformacji.
„Kiedy udamy się do tej krainy,” powiedziała Flora, „odwiedzimy samą ludzkość, która wcale nie jest więcej szczęśliwa.”
Cztery dni później dotarli do jałowej ziemi opanowanej przez izotermalne warunki.
„Dzień dobry!” powiedziała Flora, otwierając parasol.
„Dzień dobry!” powiedziała gęś, która wydawała się być ponad inne ptaki. „Będziecie tu długo?”
„Nie wiem.”
„Życzę sobie, abyście nas zdobyli. Wtedy moglibyśmy przetrwać.”
Flora wzięła swoją magiczną różdżkę i stworzyła małe kanały, które woda nie mogła nie napełnić małymi strumyczkami na krawędziach.
„Będę siać,” powiedziała.
Następnego dnia pojawiły się setki tysięcy kwiatów. Ale kiedy tylko zaświeciło słońce, wszystko zniknęło.
„Słońce jest nie do zdobycia,” powiedziała gęś.
Flora poszła po trochę cegieł. Gdy miała ich wystarczająco, zbudowała staw, przy którym zbudowała pałac z kwiatów na brzegu.
„Woda w Anglii nie jest nawet warta prób oddania,” powiedziała gęś.
„Zostaw mnie w spokoju,” powiedziała Flora, a ona wydłużyła swoje kanały i zasadziła drzewa.
Ale Flora się zmęczyła: już miała się wycofać, gdy zobaczyła biedną florę, biedną florę w Indiach.
„Potraktowałaś ludzi znacznie lepiej niż w Azji czy Europie,” powiedziała gęś.
„Cóż, tak,” powiedziała Flora. „Ludzie się z mnie śmiali, a ja wciąż nie dbam zbytnio o siebie. Małe uściski często wystarczają, ale magiczny ogród to uścisk dla mieszkańców przez więcej lat dziewięciu i dziesięciu. To leczy.”
I tak zyskała ogród z perfumowanymi westchnieniami i śpiewającymi gałęziami oraz liśćmi.
„Co za skarb,” powiedziała biedna Flora. „Ale czy to przetrwa?”
Wcisnęła ostatnią kroplę rosy w pomarańczowy kwiat, a w ciągu dwudziestu czterech godzin znalazła się na liściach drzew, na wszystkich zboczach łąk i na skąpych włoskach na podbródku zwierząt. Wszystko było złote, płonące, zielone, żółte, niebieskie, fioletowe. Wszystko rozkwitało i tańczyło w strumieniach. Krajobraz pachniał i śpiewał. W tym momencie gęś przyszła z całym swoim rzadkim, wykwintnym jedzeniem.
„Ale czekaj,” powiedziała: „ty jesteś teraz motylem i nie masz zakazu odejścia: zostań.” Flora przypomniała sobie, że jej lasy były tak błyszczące, że widziała słońce podobnie odbijające się, aby pomóc. Również bała się, że nie będzie w stanie przepłynąć, więc nigdy nie opuściła swojego wojska.
Dwadzieścia pięć dni później biedna Flora wróciła do swojego domu, a tu zdarzyło się, że ziemia była wtedy martwa.
„Byliśmy niezmiernie szczęśliwi,” powiedział ogród biednej Flory. „Nasz czas był nawet cenniejszy niż nasz.”
Ale wróżka z rozpaczą błagała kwiaty, by się nie więdły.
Potem zobaczyła halę, a była to bardzo duża perfumeria, którą mogłabym powiedzieć znowu, jak ona tęskniła, gdy była z dala od niego.
Wszystkie otworzyły swoje płatki i wydawały się niebieskim duchem, mówiącym innym językiem.
„Czego pragniecie,” zapytały, „czego pragniecie, jeśli nie tego, co mamy, w tym, co mamy? Nic nie pozostanie i nie pozostanie, tylko tutaj. Albo na waszych lasach odpowiedzialności waszego kraju. Nauczcie czarnych Negroidów przez lata, aby uczyli chodzić, i powiedzcie swojej liliji w pełniejszej prostocie.”
I dostały swoją odpowiedź, a ta rzeczywiście uschła. Potem las i dobry Walper wrócili, by dowiedzieć się, do kogo to wysłała.
„Nie smuć się,” powiedział jeden z zniszczonych, denlingów, które znalazła za różami jej pięknego uzależnienia. „Tylko myśl, że ledwo ważą stawki, by chodzić w reszcie swoich udręk.
Tak, by nie prosić o tyle, że wody rezydentów ich przeprowadzi po byciu pomiędzy morzem a samym morzem” laicy, jak wszystkie jej lilie pragnąc być wypełnione brzuchami, by zrobić jakieś szkice, które powinny nie robić nic więcej niż poddawać się ścianom niż wszystko wokół. I Flora uratowała całą swoją ziemię i przywróciła jej langujące moce.
Tak Król Eco pospiesznie oddał się napiciu się wody i świecenia od pożaru i wiele słodkiego, wypalającego blasku gwiazdy i wyrównywał swoje zapasy z chałupy lutego 1832.
Gdy Jej Królewska Wysokość usłyszała o tym wszystkim, założyła tam dużą rezydencję, po tamtych czasach Darwina i jej eksportacji dworzan i bardziej konkretnie Prenderoupina.