Dawno, dawno temu, w jasny poranek, gdy ptaki śpiewały, żyła młoda dziewczynka o imieniu Tina. Tina była ciekawska, a w swojej magicznej krainie uwielbiała słuchać opowieści o wróżkach, które przynosiły radość i śmiech. Zawsze pragnęła je spotkać i tańczyła pod blaskiem księżyca każdego wieczoru, mając nadzieję, że je dostrzegą.
Pewnego dnia, podczas swoich eksploracji, Tina natknęła się na ukrytą polanę pełną migoczących kwiatów. Tam, leżąc pośród płatków, znalazła starą fletnię. Tina podniosła ją, a gdy to zrobiła, delikatny wiatr szepnął przez liście, obiecując magię. Z entuzjazmem przyłożyła fletkę do ust i zaczęła grać. Muzyka była słodka i eteryczna, echo rozbrzmiewało wśród drzew. Nagle, jakby przyciągnięte melodią, wróżki zaczęły się pojawiać, wirując wokół niej w radosnym tańcu.
Dni mijały, tygodnie także, a każdego ranka Tina grała na swojej fletni, a wróżki przychodziły, by tańczyć. Ale pewnego dnia wydarzyło się coś strasznego. Kiedy się obudziła, fletka zniknęła. Szukała jej wszędzie, pytając każde stworzenie w polanie, ale nikt jej nie widział. Bez swojej muzyki wróżki, nieprzywołane, zniknęły jak poranna mgła, a wkrótce nie słychać było nawet śladu śmiechu.
Czując się beznadziejnie, Tina siedziała pod Starym Dębem, łzy spływały jej po policzkach. “Moje drogie wróżki, gdzie jesteście?” lamentowała. Jej pytania szumiały w liściach, ale nie było odpowiedzi.
Wtedy zbliżył się wierny kot Tyny, Księżycowy Promyk. “Nie smuć się, droga Tino. Nic nie jest stracone. Znajdźmy twoją drogocenną fletnię.” Wkrótce dołączyła do nich odważna wiewiórka o imieniu Chatter i mądra stara sowa o imieniu Helios. “Nie martw się, droga dziecino,” powiedział Helios. “Fletka woła tych, którzy pragną ją ocalić. Musimy znaleźć przyczynę jej milczenia.”
Stara sowa zamknęła oczy i zaczęła mówić starożytne słowa dla poszukiwaczy zagadek: “Aby rozwiązać tajemnicę, spójrz pod szumy tych, którzy poruszają powietrze.” Pytania wypełniły umysł Tiny. “Co to może znaczyć?” zastanawiała się.
“Śledź mnie,” powiedział Chatter, zwinie skacząc w głąb lasu. Drużyna podążyła za nim, aż dotarli do pluszczącego strumyka.
“Tu,” powiedział Księżycowy Promyk, “Słychać szumiące dźwięki w wodzie. To może być wskazówka?” Zgrupowali się, uważnie słuchając. Nagle Chatter dostrzegł kolorowe ryby tańczące pod wodą. “To te ryby!” zawołał. “One są szumami, nie widzisz? Ale co one skrywają pod sobą?”
Pod wodą widać było małą, ukrytą jaskinię. Ale nawet odważna wiewiórka wahała się, by zanurzyć się w nieznane. “Czy mam odzyskać twoją fletnię?” zapytał Księżycowy Promyk. Tina kiwnęła głową, pełna nadziei.
Z niespodziewaną zwinnością, kot skoczył do strumyka, nurkując coraz głębiej. Minuty wydawały się godzinami, aż w końcu Księżycowy Promyk wynurzył się, bezdech, a jednak zwycięsko, trzymając fletkę ostrożnie w swojej paszczy. Tina uściskała swojego kota, radośnie się śmiejąc. “Mamy to! Mamy to!” krzyknęła.
Delikatnie, Tina wytarła swoją fletnię i zaczęła grać. Muzyka niesła się przez drzewa, a wkrótce, jak dawniej, wróżki zeszły się do niej. Śmiały się, tańczyły, a tym razem było ich więcej niż kiedykolwiek! Tina z radością zauważyła ukryte ryby obserwujące z strumyka i uśmiechnęła się, zdając sobie sprawę, że życie kwitnie wszędzie, będąc obojętnym na obecność, ale połączone niewidzialnymi nićmi.
Jednak wkrótce pokój na polanie został zakłócony przez grzmoty nieuprzejmego trolla, który mieszkał w pobliżu. Obserwował każdy moment z cienia, wściekły na powrót wróżek. “Zatrzymajcie się! Bądźcie cisi! Zakłócacie moją samotność!” krzyknął, potrząsając swoją ogromną pięścią w stronę Tiny i wróżek.
“Nie zrobię tego!” odparła odważnie Tina. “Nie macie tu mocy, by uciszyć naszą muzykę!” Na to troll stał się jeszcze bardziej zły. “Grajcie na waszych bębnach, jeśli chcecie, ale zabiorę je i wrzucę do mojego głębokiego lochu!”
“Nie! Nie wolno ci!” krzyknęła Tina ponad brzęczącym chórem wróżek i jej przyjaciół. Ale zanim mogła protestować dalej, troll rozbiegł się przez drzewa i porwał fletkę z rąk Tiny, znikając tak szybko, jak się pojawił.
Czas zamarł, nawet wróżki odczuły tę stratę. Zero śmiechu, zero śpiewu. Bębny trolla dudniły głębiej niż chaos polany, niosąc wszystko jak wartki nurt rozwścieczonej rzeki. Nadzieja słabła, ale wciąż nie była stracona, ponieważ Tina i jej przyjaciele wiedzieli, że muszą walczyć, aby odzyskać fletkę.
“Idźmy naprzód,” powiedział Helios. “Stracony czas może być porażką muzycznego triumfu. Ufajmy sobie nawzajem z odwagą w sercach.”
Ich droga wiodła ich stromym wzniesieniem pokrytym bujną zieloną trawą i splotami winorośli. Wspinaczka nie była prosta, ale razem stawiali jej czoła, mając mocne duchy. Jednak im dalej szli, tym bardziej strach chwytał serce Tiny na widok ciemności, która miała ich pochłonąć.
Kilka razy, śmiech trolla brzmiał nudno, przerażając ich do kości, tak samo jak pytanie, czy troll zjadł zagubione wróżki. Wewnątrz jaskini, dźwięki ogromnych ruchów i instrumentów prawie niezrozumiałych odzywały się w czarnej pustce, ognie trzaskały dziko.
“Tam,” wyszeptał Chatter, ostrożnie zaglądając do małej szczeliny. “Siedzi na ogromnym stosie skór niedźwiedzi, jego skarbień jest ukryty u góry. Nawet z mojej odległości widzę flet pięknie błyszczący pod stopami.”
Księżycowy Promyk zapytał: “Nawet jeśli nasza ukochana fletka jest na widoku, jak możemy go przewyższyć? On jest duży i rzeczywiście przerażający.”
Nagle Tina miała inspirację. “Ponieważ troll nie kocha piękna,” zaczęła, “zróbmy jedyną rzeczą tutaj, co kochać można, jest czarna i przerażająca ciemność.”
Przyjaciele szybko zabrali się do pracy. Zbierali i splatali grube winorośle, aby stworzyć ogromną zasłonę zabezpieczającą wejście do jaskini. Ciemna jak noc, zasłona tańczyła na delikatnym wietrze. Gdy skończyli, ustawiły się na drodze prowadzącej do jaskini, czekając z wstrzymanym oddechem na pojawienie się trolla.
Kilka chwil później rozległ się ciężki stukot stóp i dźwięk stłumionych bębnów. Półczarujący troll, zafascynowany widokiem, bezwiednie wpadł na stos skór niedźwiedzi, wyrzucając je wysoko w powietrze. Gdy opadały, troll ledwo mógł widzieć, ponieważ warstwy i warstwy owijały go dookoła. Był uwięziony.
“Grać na tych bębnach, jak chcesz, ale trzymaj mnie z daleka od zasłony Rip van Winkle.” Tak powiedział Helios.
Tina radośnie wzięła swoją fletkę z ruin spadających skór niedźwiedzi, jej blask był bardziej wyraźny niż kiedykolwiek. “Cieszcie się! Odnieśliśmy triumf!” Potem zagrała. Powoli, jaskinia zaczęła lśnić. Wszystkie stworzenia podziemia, z drgającymi żebrami i trzaskającymi stawami, zaczęły wychodzić z przerażenia i nieuchronnego więzienia, ich kończyny drżały, a ich ziemskie męki ustawały.
Wkrótce polana była biała od zebranych świetlików, spokojna rzeka stała się burzliwa z rybami nad głowami, podczas gdy trolle, omdlewając, chowały się w rozpaczy w odległych szczelinach i w najczystszych zatokach, gdzie ich oddech przyspieszał z szeptami syren.
Wróżki podwoiły swoje tańce, a Tina czuła się bardzo odważna, gdy cień stawał się coraz jaśniejszy, a wesoły chór kolęd rozbrzmiewał w każdy srebrny liść. Nie minęło długo, zanim pierwsze blady promień świtu się pojawił, a wszyscy byli bezpieczni, a zasłony uderzyły.
To było tak, że wróżki nigdy nie przestawały swojego triumfalnego grania, nigdy nie zatrzymywały się w swojej wróżkowej radości w czystych, szerokich lampach ziemi, bo każdy nowy dzień, a każda nowa noc, znów pokazywały serce i głowę w bieli z zimnym, kryształowym blaskiem księżyców dryfujących złoto, a dla słodkiej Tiny, w oddechowej ciszy, fletka zawsze znajdowała się tutaj pod mchem, otaczające wróżki zawsze wirowały, a jej przyjaciele byli wokół.
“Wtedy, co to jest muzyka, jeśli nie sympatia i miłość, które biją w każdej włóknie naszych serc?” powiedziała delikatnie do Księżycowego Promyka, który siedział na jej kolanach, mrucząc, drżąc pięknie jakby zaczarowany.
Wszyscy byli już wolni od łez lub strachu, każdy z nich był wdzięczny, że nawet ciemne trolle nie wniosły nieszczęścia, ani gigant Og sam nie potrafił znaleźć humoru, gdy zepchnął płomienie spadające na podłogę, by podgryźć bohaterkę i jej zwierzęta według swojej własnej woli.
Z porankiem, światło odpowiedziało wilgotną ciszą, a co chwila liście lśniły pod krążącymi podskokami i dzikimi opadami roju skrzydeł gossamer błyszczących nowym słońcem i chromatycznymi odcieniami, splatając się w tańcu w słodkim powietrzu.
Na próżno Og i trolle otaczały unoszącą się symfonię, nadal wróżki wierzyły, starały się i machały nowymi kolorowymi proporcjonalami w powietrzu.
Nadzieja lśniła w każdym oku, każde małe serce znów biło, gdy Tina lekko grała.