Dawno temu, na niebie nad małą wioską, była chmura o imieniu Cumulus. Był to piękny biały obłok, który w ciągu dnia był bardzo jasny i stał spokojnie jak góra lub fort wybudowany ze śniegu. Ale Cumulus nie wiedział, jak być szczęśliwym. Pragnął zaprzyjaźnić się z ptakami na niebie; ale wszystkie małe ptaszki, które latały w ciepłym słońcu, nigdy nie zbliżały się do niego. Duże ptaki, czyli kruki, czasem siadały na jego krawędzi, by odpocząć, ale były w tym samym kolorze co on i nic mu nie mówiły.
Słońce świeciło jasno dzień po dniu; w końcu Cumulus postanowił przemówić do niego. Powiedział: “Dzień dobry, panie Słońce. Czy nie mógłbyś trochę na mnie świecić i dać mi odrobinę ciepła na plecach? Znałeś mnie, gdy byłem tylko mgłą i garścią rosy.”
“Ach, bardzo dobrze cię pamiętam,” powiedziało słońce; “ale jeszcze przez chwilę nie mogę na ciebie świecić.” Cumulus doskonale to wiedział; więc nic więcej nie powiedział, tylko z ciężkim sercem poszedł na wschód i zwrócił swoją twarz w stronę chłodnej małej wioski leżącej poniżej i spojrzał w stronę innych chmur. Ale albo jego twarz była dla nich zbyt zimna, albo były zbyt daleko, bowiem nikt nie zwracał na niego uwagi. Wszyscy jego towarzysze w drodze byli szarymi i ponurymi duchami, a Cumulus widział, że płaczą i lamentują.
“Czemu ciągle płaczecie, moi przyjaciele?” zapytał Cumulus. Lecz oni tylko odpowiedzieli: “Czy nie słyszałeś o biednych ludziach, którzy żyją tam, w wiosce? Dzisiaj wszyscy są smutni i chorzy, ponieważ jest tak szaro, mokro i zimno.”
Tymczasem słońce zaczęło zachodzić, a wszystkie ptaki z nieba wychodziły ze swoich miejsc. Całe światło zniknęło z Cumulusa, a słońce powiedziało:
“Cumulusie, możesz iść, jeśli zechcesz,”
a on wyruszył, rozświetlony nadzieją, że będzie mógł nieco pomóc wesołym ptakom i hałaśliwym ludziom poniżej.
Lecz kiedy przybył, został przepędzony przez burzę deszczową. Wszystko wokół niego stało się szare; ptaki odebrały się i usiadły pod dachami i w cienistych drzewach; i powiedziały:
“Jest zbyt ciemno; idźmy spać.”
Ale duże chmury wciąż płakały i wyły, a ciemność była na tyle gęsta, że nie pozostawiały innego koloru w powietrzu.
W końcu słońce wydobyło swój pierwszy promień w powietrze, mówiąc:
“Teraz będzie lepiej, moi przyjaciele,”
a ostatnia szara chmura zniknęła. Kiedy słońce znów zwróciło się na zachód, zobaczyło, jak pięknie wygląda Cumulus, stojąc w samym środku niebieskiego nieba, z własnym cieniem w wiosce poniżej. Wszystkie ptaki wróciły, ćwierkając, i przelatywały wśród pięknych białych ramion Cumulusa: miał cały świat pod sobą, przechodzący i uderzający w ciepłym wieczornym powietrzu, świat, który cieszył się, że przestało padać.
Cumulus znów miał radosny nastrój, a cały świat tańczył w wieczornym blasku. Słońce również powiedziało:
“Dziękuję za pracę dzisiejszego dnia, drogi Cumulus; to było bardzo miłe z twojej strony.”
I tak dobrotliwy Cumulus nigdy więcej nie był samotny.