Mały Odkrywca

Dawno, dawno temu, na słonecznej łące, mały żółw imieniem Timmy czuł się szczególnie przygodowy.

„Dlaczego wszyscy ciągle mówią, że powinienem się spieszyć, spieszyć, spieszyć?” narzekał pewnego dnia. „Nie chcę się spieszyć! Jest tak wiele do zobaczenia i zrobienia, gdy wszystko robi się powoli, powoli.”

Na tej słonecznej łące Timmy miał wielu przyjaciół: małą króliczkę o imieniu Flopple; dwóch wiewiórek o imionach Joe i Jeanie; błękitnego ptaka, który ciągle śpiewał najnowsze melodie oraz wiele innych zwierząt. Ale żadne z tych przyjaciół nie chciało towarzyszyć Timmy’emu, gdy chciał badać interesujący świat poza łąką.

Timmy był bardzo ciekawy. Słyszał tak wiele wspaniałych opowieści o miejscach poza łąką – miejscach, gdzie żółwie i żółwie lądowe żyły razem w tysiącach; gdzie były potężne rzeki, piękne lasy, wspaniałe wzgórza, a nawet góry, oraz cudowne miasta, w których ulice były wybrukowane złotem, a piękne damy zawsze były widoczne z ogromnymi kawałkami pysznego jedzenia z białą, kremową glazurą na wierzchu. I Timmy postanowił, że bardzo chciałby zobaczyć niektóre z tych dziwnych i pięknych miejsc.

Jednak problemem było to, że Timmy nie wiedział, jak tam dotrzeć. Dość go to zaskoczyło, myśląc o wszystkich miejscach do odkrycia i które wybrać jako pierwsze. Miasto Złotopłatne, oczywiście, było bardzo interesujące do usłyszenia, ale zawsze traciło się takie wspaniałe historie, idąc i oglądając to miejsce. A najdziwniejsze opowieści, jakie mógł opowiadać dziadek Timmy’ego, dotyczyły miejsc, które były najciekawsze z wszystkich, daleko za górami na wschodzie. A potem był jeszcze stary Felix, zając, który mówił, że nigdy w swoim życiu nie widział nic tak pięknego, jak wielka rzeka, gęste lasy oraz urocze wzgórza i pola w miejscu, gdzie kiedyś mieszkał, oddalonym o wiele, wiele setek mil.

„Hmmm,” powiedział Timmy, powoli przeszukując ich zacienioną przestrzeń pewnego pięknego letniego wieczoru, zupełnie nie mogąc zdecydować, którą opowieść wybrać, „hmmm, zastanawiam się, gdzie pójdę odkrywać!”

„Gdzie zamierzasz iść odkrywać, Timmy?” zaszumił błękitny ptak, którego głowę właśnie lekko stuknął.

„Oh! Nigdzie szczególnego,” jęknął Timmy; „Chciałbym móc się zdecydować. Te piękne opowieści tak bardzo mnie zdezorientowały.”

„Powiem ci, co to jest, Timmy,” powiedziała Flopple, króliczka. „Nie ma sensu, abyś tak wahał się. Idź spać i to przemyśl, a potem rano na pewno będziesz mógł podjąć decyzję.”

Timmy zgodził się, że weźmie radę przyjaciela i tej nocy spał w małym zagłębieniu, nieco z daleka od ścieżki, nad którą myślał.

Dopiero co, gdy perłowy promień światła pojawił się na wschodzie, Timmy obudził się z zamyślenia i pośpiesznie wyszedł ze swojego małego zagłębienia. Najpiękniej mył się w miłym, pysznym rodzaj sosny. Pocierał jedno oko mocno tylną łapką – nie, okulary Timmy’ego nie spadły mu z noska! – na co krople rosy jedynie otrzymały jedną straszną osłupiałą minę z jego oka.

„Gdzie ja jestem?” zapytał Timmy powoli w najwyższym tonie, rozglądając się z zadowolonymi, ale zdumionymi oczami. Co robi jedna malutka gwiazdka, migocząca nieprzerwanie na niebie? Spojrzał na drzewa. Czyż nie były one ogromnie wysokie? Timmy rozłożył swoje krótkie, małe łapki i wpadł prosto w ramiona czegoś. Czego to było? Dużego, dużego żółwia, który siedział poważnie w czymś drewnianym, co miało palce i paluszki? Nie! To był długonogi małpka w największej parze okularów, jakie Timmy kiedykolwiek widział, siedząca i gapiąca się na niego.

„Dzień dobry,” powiedziała małpa. „Czy dobrze się wyspałeś?”

„Tak, proszę pana, dziękuję, proszę pana,” powiedział biedny zdumiony mały Timmy. Ale to zawsze była tak wyraźnie kłująca pazur lwa!

„Nie ma sensu stać tam, kiwając głową,” kontynuowała małpa, „uszy przesiąknięte rosą, dopóki słońce nie zaświeci. W tej chwili nie zamierzam cię zjeść, więc nie musisz się bać.”

Timmy pomyślał, że to bardzo dziwne, że małe serce mu się denerwowało, a jakże absurdalne było, że małpa powiedziała mu, by się nie bał, kiedy wszyscy po prostu muszą wiedzieć, że nie mogą powstrzymać lęku, gdy istnieje ryzyko bycia zjedzonym.

„Dzień dobry, proszę pana,” powiedział ponownie.

„Cóż, nie sądzisz, że to bardzo jasne i wczesne, aby rozpocząć odkrywanie?” spytała małpa.

„Tak, sądzę,” odpowiedział Timmy, bardziej zadowolony niż kiedykolwiek słysząc takie radosne wieści o jego przygotowaniach do podróży. „Ale najpierw, mogę zapytać, proszę pana, kim jestem?”

„Och! Tak! Proszę!” zaśmiała się małpa, „a zobaczę, czy mogę mówić to twojej słodkiej mamie.”

„Ale co masz na myśli?” zapytał Timmy. „Szukam miejsc, wiesz!?”

„Och! Tak! Wiem,” kiwnęła małpa. „Ilion i wszyscy tylko to omawialiśmy. Och! Tak! Jesteśmy doskonale znajomi, ostatnim razem, gdy tu byłem w zaczarowanych górach za wspaniałym miastem Złotopłatnym, w zeszłym tygodniu.”

Timmy nie mógł się powstrzymać od myślenia, że małpa była równie absurdalnym stworzeniem, jak oczy jego ukochanego dziadka i tylnie łapki.

„Ale proszę, panie,” powiedział z szacunkiem, zauważając, że małpa stawała się bardzo pogardliwa wobec swojego ogonka, który starannie czesała tylną łapką, zamiast używać zwykłej szczotki – „ale proszę, panie, mogę zapytać, jak masz na imię, i powiedzieć to, gdy wrócę do domu, jeśli spotkam kogoś!”

„Moje imię?” wrzasnęła małpa. „Ty głuptasku! Moje imię to – dlaczego nie słyszałeś o sławnej małpie z Puszczy Waltha w Werenwaldzie? Było na usługach wielkiego, wielkiego żółwia przed narodzinami twojego ojca, lub przed narodzinami jego ojca oraz jeszcze tego żółwia historycznego! Och! Ty głupi młody żółw!”

Po tych słowach małpa komicznie pokazała cztery rzędy swoich ostrych, bardzo ostrych zębów. Timmy szybko odszedł i był całkiem zadowolony, że to, co wydarzyło się następnie, nie przydarzyło się wcale jemu, a dalej wciąż dmuchnął w swój mały ogon i delikatnie poszedł przez urokliwy poranek, wciąż bardzo zmartwiony.

Wydaje się, że w tym czasie kilka zwierząt wędrowało po polach wokół zielonej plaży z rodzajem latającego talerza, mając na celu pozbycie się interesujących gwiazd, ale nagle zasnęły w chłodnych, zacienionych miejscach – gorąco w niektóre dni, tak, gorąco przez cały dzień! Gdy tylko był pewny, że jest zupełnie sam, Timmy, żółw, zachwycony pochylił się na jedną stronę, a jeden przerażająco wyglądający stworek został wyrzucony jednym z jego nóg tak daleko w pole, jak tylko się dało, daleko jak roślina rzeżuchy z krawędzi brzegu rzeki. Teraz Timmy powtarzał sobie ciągle wszystkie historie dotyczące nieba, gwiazd i latających talerzy, które kiedykolwiek przeczytał – no cóż! Kiedykolwiek cokolwiek wyrzucił, był całkowicie zdziwiony. Tak! Postanowił, że jego podróż odkrywcza była jeszcze długo przed potencjalnym dostąpieniem do oświetlonego całego świata, tak odległych kilku mil od tego, co się nauczył.

„Cóż!” powiedział Timmy, żółw, do siebie wesoło, „mam nadzieję, że moi przyjaciele byli na rip-rapping Przemówieniu Burmistrza, a ten okropny małpa, z tak wieloma zębami, całkowicie wyzdrowiał z całego swojego nieswojego zaskoczenia! Mam nadzieję, że pozwolą mi po prostu iść samodzielnie, ciesząc się moimi małymi sprawami, które tak bardzo lubimy, i że nie zapomną mnie w wspaniałym mieście Złotopłatnym, gdzie na pewno w końcu przyjdę kupić nowego dziadka z bezcennego złota, aby trzymać moje podarte stare zielone spódnice w wielkim, bardzo wielkim państwowym zaciszu żółwi!”

A gdy tylko wydarzenia przeszły od martwych godzin żalu do jasnego, zajętego urokliwego codziennego życia raz jeszcze, Timmy wesoło wędrował, odkrywając przez tą spokojniejszą rzeczywistość. Miał wspaniały czas, ale nie miał ani jednej, jedynej przygody; gdy wszytko stawało się ciche i wszystko było tak bardzo niebieskie, przewrócił popołudnie i wieczór przed sobą. Ale co zobaczył, gdzie był i jak czuł się przy pierwszej wizycie – w jakiś sposób nigdy nie zapomniał – rozkręcamy, że jako dorosły żółw poczuł smutek, widzimy natychmiast co przelewało się przez jego zachwycone serce, dokładnie – najpiękniejsze jeśli tylko w jednym z bardzo miejsc w południowo-zachodniej Anglii, piękny rycerz, spoglądający na pogodę i serce, był w odległości wielu mil i zostało usunięte w dniu, w którym odszedł od wszelkich dwumilowych dystansów.

Jak ustalono w jego umowie z tym pięknym żółwiem, którego jeszcze nie widział, Timmy nie miał nic wspólnego z tym, co się działo wokół zamku, z perspektywy szanowanego autoryzowanego promienia światła, jeśli chodzi o obliczaną odległość, chociaż oczywiście zamiast dostarczać punkty samym sobie, a także jako sposób na doświadczanie przyjemności, które nie kończyły się w przemęczeniu – wszyscy wiedzą, że czują się nieco zmęczeni, niezwykle zmęczeni, wiesz, wyglądając bardziej jak regularny obraz niż zwykle raz w życiu, gdy dochodzi do kolejnego spotkania rybaków kormoranów, a jeśli nie, to nie; żadna inna przyjemność nie może być tak postrzegana, bez tego innego mniej uformowanego luksusu, gdzieś naturalnie obozującego w opakowaniach, jak tylko edukacja fizyczna przekazała. Ale mimo to, Timmy jeszcze nie był tam. Ale wszystko, co słyszeli, powinno być niekończone nad piękną ziemią, więc ani jedno z wzgórz nie mogło znieść dotyku, by zobaczyć, a wszystko to między nimi, tak jak nic nie zabraniało temu, nigdy nie pozwoliło na przejście świata.

Dwóch już nie było samych w ładnie wyprofilowanym stalowym końcu bez pożyczek czegokolwiek osobliwego, bardziej przystojny, coraz wyraźniejszy f냐wniek, Timmy tak czynił, że jego postępy się wdzięczni – gdy zamykali wszystkie chrześcijańskie rodziny i prawie wszystkie rzeczy zaciężyły na siedemdziesięciu prosto oporach tarcia.

English 中文简体 中文繁體 Français Italiano 日本語 한국인 Polski Русский แบบไทย