Pewnego wspaniałego słonecznego dnia, mała puszysta chmurka unosiła się po ogromnym niebieskim niebie. Ta chmurka była znana jako Fluffy, imię doskonale do niej pasujące. Jednak Fluffy nie była zwykłą chmurką; była małą chmurką, która wciąż zastanawiała się, kim chciałaby zostać, gdy dorośnie. Będąc małą, miała mnóstwo opcji do wyboru!
Gdy Fluffy unosiła się w powietrzu, pilnie przyglądała się ludziom w parku poniżej. Dzieci bawiły się w najlepsze, a niektóre nawet wskazywały w górę na Fluffy, być może podziwiając jej kształt. Fluffy poczuła się bardzo pochlebiona i pomyślała: “Muszę wyglądać jak najlepiej dla nich.”
Ale jaki kształt powinna przyjąć?
Kiedy Fluffy przyjrzała się bliżej, mała dziewczynka bawiąca się latawcem zawołała: “Och! Mamo! Patrz na tę śmieszną twarz na niebie!” Fluffy była zachwycona! Nie było ładniejszego kształtu dla chmurki, więc szybko próbowała wyciągnąć usta i nos. Była tak zajęta, że gdy skończyła, mała dziewczynka już nie widziała twarzy i zaczęła się wpatrywać w galopującego konia. To wydawało się dużo zabawniejsze, więc Fluffy pośpieszyła, aby zrobić cztery grotom na krawędziach i dwa ostre szpiczaste końce na głowie, a potem stanęła w miejscu z podekscytowaniem. Ale ten kształt tak bardzo się nie podobał małemu chłopcu, który pierwszy wskazał na twarz Fluffy, że odwrócił się od niej z niezadowoleniem.
Fluffy poczuła się nieco obrażona. “Może,” pomyślała, “nie jestem mądra, ale i tak pokażę tym dzieciom, jak należy na mnie patrzeć.” Postanowiła przyjąć swój właściwy kształt – Fluffy. Ale dzieci nie zwróciły na to uwagi, a tymczasem, niezauważony przez nie, nadciągnął ciekawski wiatr z wschodu, który mocno zawiał. Mała Fluffy nigdy nie znała takich wiatrów. Zgiął ją prawie na czubek jednego z końców i wykręcał w najróżniejsze dziwne kształty, a na niej układały się kawałki, które wcale nie sprzyjały wzrostowi Fluffy. Potem zdarzyła się najbardziej absurdalna rzecz, bo wiatr wziął połowę chmurki i rzucił ją na mile daleko nad wzgórza. Fluffy była bardzo zła. Czuła się pół zniszczona. Na szczęście dla niej, słońce zaczęło świecić najsilniej jak to możliwe, a Ben, ogrodnik, spojrzał w górę i zobaczył Fluffy, mówiąc do swojej żony: “Jutro będzie ładnie.” Fluffy znów zaczęła się cieszyć, ponieważ słońce dobrze nastrajało ją w interakcji z wiatrem, bo sprawiało, że dni były radosne, a to był jeden z nich. Przygotowała świeże krawędzie i uniosła się w niebo, aż była tak szeroka i długa – tylko nie tak gruba, oczywiście – jak myślący umysł. I chciałaby tam zostać, ale kawałki, które wiatr odrzucił, wróciły, a Fluffy musiała znów rozłożyć wszystkie swoje małe rączki i nóżki, by je przyjąć.
Chmurki zazwyczaj lubią być blisko, jak tylko mogą, lubią trzymać swoje maluchy razem. Pewnego razu, gdy Fluffy starała się to zrobić, obca duża chmurka, która akurat przechodziła, powiedziała: “Nigdy nie widziałem takiej małej paskudnej chmurki, z kawałków z nieznanych części.”
Fluffy chciała zobaczyć tę dużą paskudną chmurkę tak bardzo, jak to możliwe, ale nie mogła powstrzymać się od współczucia dla biednej Fluffy.
“Nie byłem sobą przez całe to, co byłem,” powiedziała Fluffy, “i nie stałem się ‘rozłożony’ aż do tego popołudnia.”
Po wielu doświadczeniach Fluffy zdała sobie sprawę, że może próbować znać wiele rzeczy na raz, a dzięki pomocy słońca i wiatru, w jakiś sposób, w sobie łączy wszystko, co widziała. To odpowiedziało Fluffy na radę, którą otrzymała, jeśli użyjemy powiedzenia mądrego misia W. Weirdle’a.
“To,” pomyślała Fluffy, “jest bardzo prostą odpowiedzią i najbardziej mi się podoba.”
“Tak, tak,” jęczał wiatr, “ale ten miś; i tak wszyscy czujemy się bardzo głupi czasami, słuchając tego misia. Jedno jednak powiem ci, nie oddalaj się więcej od tego, kim jesteś.”
Ta myśl przypomniała Fluffy, że jej dziadek zagubił się w niebieskiej mgle, dawno temu, gdy ziemia i niebo były wartkim strumieniem do niedawna. Od tego czasu ziemia rozpadła się i wytworzyła małe wirki dookoła, aż w końcu długie chłodne deszcze zostały spłukane – by nie stworzyć miejsc z wielu warstw śmieci, połamanych kamieni, prawda? Chmurki jednak są tak łagodne, że muszą czuć wszystko, zmarnowane tak daleko, jak to mogłyby być w pośpiechu jak wicher.
“Wracam do domu dzisiaj popołudniu,” powiedziała Fluffy. Fluffy skręciła i uniosła się nad miejsce, a gdy stała spokojnie w swoim domu, kierowała się w stronę nadchodzącego wieczoru. A gdy była obracana w stronę słońca do czubków jakiegoś białego kawałka, myślała, obok tych jasnych, brudnych białych kawałków na kolorach arkusza zwykłego przykrycia, wspinała się aż do szarych duchów, jak ona, by sprawić, by wyglądały na drżącej ziemi, na którą spadały. Ale to z pewnością nie miało nic wspólnego z małą Fluffy; wspomnieliśmy o niej tylko dla uzasadnienia.
Od tamtej pory regularnie udawało się jej naprawiać sama przed dotarciem do miejsca blisko nocy, gdzie mogła dobrze odpocząć i pomedytować. I teraz często przechodzi myśl, by opowiedzieć światu, co nazywa “Postaciami.”