Dawno, dawno temu, w krainie, gdzie magia płynęła jak delikatna rzeka, mieszkała dziwna mała czarownica imieniem Wanda. Zamieszkiwała skromną, krzywą chatkę na skraju średniowiecznego miasteczka, a jej obecność była ledwie zauważana przez mieszkańców. Życie było dla niej spokojne, gdyż sumiennie warzyła ziołowe mikstury, dbała o swój ogród i opiekowała się swoim ukochanym czarnym kotem, Midnitem.
Wanda nie była jak inne czarownice, o których można usłyszeć w przerażających opowieściach mieszkańców. Była dobra, łagodna i głęboko związana ze światem wokół siebie. Kwiaty pochylały się ku niej, gdy przechodziła obok, pragnąc jej dotyku. Drzewa szeptały swoje sekrety w powiewie wiatru, prawie szczęśliwe, że mogą podzielić się swoją mądrością. Lecz niestety, mieszkańcy miasteczka pozostawali nieświadomi, postrzegając ją tylko przez pryzmat przesądów i strachu.
Pewnej zimy nadeszło straszne nieszczęście. Okropna choroba ogarnęła miasto, zabierając siły zarówno młodym, jak i starym. Plony usychały na polach, a nad każdą chatą zapadł złowieszczy cień. Mieszkańcy miasteczka zebrali się w pośpiechu, a w swoim panice ich oczy spoczęły na krzywej chatce na skraju lasu. “To musi być dzieło tej czarownicy!” krzyknęli oburzeni. “Ona przeklęła nasze plony! Ona przeklęła nasze dzieci!”
Wściekły tłum, napędzany desperacją, ruszył w stronę uroczej chaty Wandy. Rzucali kamieniami w jej okna i łomotali w jej drzwi. Ale Wanda, z sercem pełnym miłości, po prostu je otworzyła i spokojnie na nich spojrzała. “Jak mogę wam pomóc?” zapytała z delikatnym uśmiechem.
Jednak mieszkańcy, pogrążeni w fury, nie chcieli słuchać. Chwycili ją i wciągnęli z związanymi rękami i nogami w serce miasteczka. Skazali ją na wnyki, obrzucali warzywami i wyzywali ją od najgorszych. Lecz nawet tam, zachowywała błyszczące oczy i niezłamanego ducha.
Choć jej serce bolało z ich nienawiści, Wanda wiedziała głęboko w duszy, że nie powinna się mścić. Skupiła się zamiast tego na swojej uzdrawiającej energii i szeptała zaklęcia ochronne nad chorymi. W nocy, gdy księżyc jaśniał nad nią, przywoływała mikstury i leki, dostarczając je potajemnie, ale z miłością tym, którzy ich najbardziej potrzebowali. Oczyściła ich wodę, ożywiła ich inwentarz, a rodzicom w cierpieniu szeptała słowa pocieszenia.
Dni zamieniały się w tygodnie, a nareszcie szybki nurt nieszczęścia zaczął ustępować. Plony znów zakwitły, chorzy odzyskali siły, a śmiech powrócił na wąskie uliczki i tętniące życiem rynki. Niemniej jednak, mieszkańcy miasta wciąż pozostawali nieświadomi dobroci Wandy. Drwili z niej i dyskutowali z zapałem, jak poradzić sobie z jej złymi mocami. Lato przeszło w jesień, a nieszczęsna zima znów nadeszła, uderzając na biednych, okrutnie ciężka i nieustępliwa.
Tym razem to nie tylko ludzie, ale i sama ziemia wołała o ulgę. Deszcze padały dniami i nocami, długo po tym, jak studnie już przelewały się, zalewając domy i ulice. Kruche mosty się załamały, odcinając dostawy żywności z pobliskich wsi. Ciemność zstąpiła na miasteczko, gdy wieśniacy skupili się razem w strachu i rozpaczy.
“Zabójca!” krzyczeli na siebie.
W końcu, w swojej desperacji, znów zwrócili swoje oczy ku Wandzie, czarownicy, którą torturowali i lekceważyli. “To musi być jej magia, która wzburzyła tę burzę!” wrzeszczeli, ich oczy dzikie od strachu.
Jednak tym razem, zamiast wzywać do jej ukarania, krzyczeli: “Ona jest naszą jedyną nadzieją! Złamać jej drzwi i zmusić ją do używania magii, by nas uratowała!”
Gdy przestraszony tłum zgromadził się przed jej drzwiami, Wanda spokojnie wyszła na zewnątrz. Midnight miauczał przy jej nogach, a słońce płonęło na błękitnym niebie za nią, w oszałamiającym kontraście do chaosu wokół. Po tygodniach w wnykach i tak mokrej zimie, jej peleryna była przetarta, a włosy splątane w najnieprzyjemniejszy sposób.
Gdy zobaczyła prawdę sytuacji, uśmiechnęła się łagodnie. “W końcu przyszliście po moją pomoc?”
Mieszkańcy, ich duchy przygaszone bardziej niż ich ubrania, po prostu opuścili głowy. Ich zdrowy rozsądek i sumienie uschły jak nowo opadłe liście wokół nich.
Wanda podniosła ręce, delikatnie recytując słowa zaklęcia tak dawno nieużywanego, że tylko wiatry czasu słyszały go śpiewanym, “O chmury burzowe, przestańcie ze swoimi deszczami; ustańcie to lamentowanie, zatrzymajcie te bóle!” I natychmiast, jakby niebo zrozumiało ich lament, deszcz osłabł do delikatnego drżenia, a jasne słońce świeciło w dół. Jak kwiaty w rozkwicie, ducha wzrosły, serca zabiły szybciej, a nadzieja spotkała rozpacz w mgnieniu oka.
Nim zdążyła przekroczyć próg swoich drzwi, nadeszła wiadomość, że most został zmyty, a dostawy żywności zostały przerwane. Studnia w środku miasteczka gotowała się i przelewała, usuwając się zatrzymało nad kamieniami. Chorzy szybko odzyskiwali siły, dzieci stawały się tak żywotne, że jedno niemal wzniosło się w górę nad wszystkimi głowami. Tak wdzięczni byli mieszkańcy miasteczka po tym wspaniałym cudzie, że zebrali się, prosząc innych, by dołączyli do nich w planowaniu wspaniałego festiwalu, by wymazać wspomnienia o ich mrocznych lękach i cierpieniach.
Zawieźli girlandy i kolorowe wstążki wszędzie, kupowali uczty i jeszcze więcej jedzenia, wspinając się po wzgórzach po jagody, łowiąc przez długie godziny nad rzeka, i wciąż zostawiając połowę dla czarownicy. Kiedy wszystko było tak piękne jak zachód słońca nad rzeką, dzwony radośnie biły dla wielkiej, wspaniałej celebracji, jaką mieszkańcy obiecali, że nigdy nie zapomną.
“A gdzie jest droga Wanda?” wołał każdy, rozglądając się nerwowo.
Niestety! Na początku tylko młodzi ludzie czekali na nią na fajnej, zielonej trawie, obok małego wesołego pagórka gałęzi i mchu. Dobrotliwie rozpalili wielki, płonący ognisko obok, nosili migoczące lampiony i wielkie kosze jedzenia oraz najlepsze napoje, i mówili żarty zdolne odstraszyć smutek, tańcząc szybciej niż ulotne chwile wiatru w drzewach, nawet od ich ognia do tliwego ogniska, które wieśniacy rozpalili.
“Gdyby tylko droga Wanda była tutaj!” mówili znów.
Ale droga Wanda nigdy nie przyszła! W ciągu spokojnych godzin następnego dnia mieszkańcy miasteczka udali się tak wcześnie, jak to było możliwe, na szczyt drzew naprzeciwko chaty czarownicy, a gdy tam dotarli, ujrzeli po raz pierwszy napisy — Dobrotliwa Czarownica — tuż nad jej furtką ogrodową, a wokół niej wszystkie kwiaty każdej różnorodności, które przemierzyły szczęśliwe, przyjazne krainy, całego świata, zarówno na lądzie, jak i pod morzem.
Czy ona była wróżką? Zastanawiali się. Wiedzieli, że wszystkie wróżki gardzą i drwią z śmiertelników, wszystkie małe, psotne brązowe elfy, które śmiały się i tańczyły po zachodzie słońca tak im mówili.
Ale drugiego dnia, o tej samej porze wieczorem, gdy wszyscy siedzieli w pozycji skrzyżowanej pod czarującym brązowym drzewem na skraju pięknego, białego, uśmiechającego się morskiego szronu, z tym samym łagodnym uśmiechem na twarzy, z czarnym kotem w ramionach, droga Wanda cicho przybyła bez komentarza czy powodu, przyjmując szacunek gotówki, które rozłożyli u jej stóp, herbaty z rosy zebranej na modrzewiach pod krawędzią Drogi Mlecznej. Każdy zmieniający się kolor, który się unosił, w momencie, gdy przekroczyła próg swojej furtki ogrodowej, uszczęśliwił ją, prowadząc przez ceremonialne ulice przyjaznego miasteczka do wszystkich jej odnoszących sukcesy i chętnych przyjaciół.
“Przykro mi, że się spóźniłam,” przyznała; “gdyż dobre wróżki z odległej krainy przybyły, by mi pomóc, gdy ledwo skończyłam naprawiać sieci i ramy, igrać z nogami i palcami niezliczonych małych śmiertelników; a nawet przekroczyły tysiące fal, aby dostarczyć mi każde dodatkowe jedzenie odpowiednie dla waszego festiwalidowego regionu.”
“Jednak jeszcze nie masz naszych wieści!” wykrzyknęła zainteresowana kompania.
“Czy to jest dobre, czy złe?” zapytała Wanda.
“Powiedz jej, by zapinała pasy, by być gotowa!” krzyknął młodzież, rozbawiony; “przynajmniej, nie potrzebujemy ciężkich zaburzeń, w których stuletni w jej magii byli ogłuszeni.”
Ale wszystko musi się skończyć; a ludzie zawsze czuli się orzeźwieni w ciele, umyśle i duchu, gdy jakiekolwiek drobne życie zostało zauważone i wydane bez narażania lub krzywdzenia swojego ogólnego dobrego zachowania.
Kiedy zakończył się trzydniowy festiwal, droga Wanda zdecydowanie nałożyła ciężkie pokuty i zadania na wszystkich, aby zapewnić, że dobrze ją zapamiętają.