Dawno, dawno temu, w królestwie skąpanym w wiecznym słońcu, żyła księżniczka o imieniu Lila. Znana była w całym kraju nie tylko ze swojej urody, ale także z dobrego serca i łagodnego ducha. Ludzie ze Słonecznego Królestwa uwielbiali ją, ponieważ zawsze poświęcała czas, by wysłuchać ich problemów i pomagać, na ile mogła.
Pewnego dnia księżniczka usłyszała wieści o ciemnym czarodzieju, który osiedlił się w ponurym zakątku kraju. Mówiono, że posiada wielką magię i że wszyscy, którzy stanęli na jego drodze, spotykają nieszczęście. Z tego powodu ludzie błagali Księżniczkę Lilę, aby wysłała kogoś, kto odważyłby się go wyzwać. Jednak odważni rycerze wracali przerażeni, a nawet królewscy strażnicy czuli dreszcz na myśl o stawieniu czoła czarodziejowi.
Jednak Księżniczka Lila, z sercem pełnym odwagi i miłości, postanowiła, że sama odwiedzi czarodzieja. Wielu jej doradców próbowało ją odwieść, ale ona była nieugięta w swojej decyzji. Tak więc, wcześnie rano, wyruszyła sama, mając u swego boku wiernego małego psa, Dotty.
Podróżowali przez godziny przez gęste lasy i strome doliny, aż w końcu dotarli do mrocznej krainy, gdzie mówiono, że mieszka czarodziej. Tam, u stóp góry, która zdawała się drapać niebo, stała wysoka, ciemna wieża. Bez wahania Księżniczka Lila weszła po schodach i odważnie zapukała do drzwi.
Drzwi skrzypnęły, otwierając się, a w nich stanął stary mężczyzna z długą, białą brodą i podnisioną szatą. Jego oczy były jak wypalone węgielki, ale zaświeciły się, gdy zobaczył Księżniczkę Lilę.
„Cóż za niewiarygodna niespodzianka, moja dziecino,” powiedział, „kto by pomyślał, że Księżniczka Lila odwiedzi mnie?”
„Ty jesteś wspaniałym czarodziejem, Irah, prawda?” zapytała księżniczka, przypominając sobie imię, które często słyszała z lękiem.
„Rzeczywiście jestem,” odpowiedział stary człowiek. „Czy nie zechcesz wejść?”
Lila weszła do ponurego pokoju i usiadła. Ogień płonął, choć miejsce wydawało się zimne. Przedstawiła się i powiedziała czarodziejowi, dlaczego przyszła.
„Irah,” powiedziała, „przybywam, aby błagać cię, abyś zaprzestał czynienia zła i odwiedził Słoneczne Królestwo, gdzie wszyscy są dobrzy i szczęśliwi. Wiem, że możesz zdziałać wielkie rzeczy dzięki swojej magii; czemu nie używać jej dla dobra zamiast dla krzywdy?”
Czarodziej zaśmiał się pustym śmiechem. „Nikt od tylu lat nie odważył się do mnie tak mówić. Ludzie drżą na dźwięk mego imienia, a ty, głupia dziecino, przybywasz odważnie do mojego domu i błagasz mnie, abym był dobry; a dlaczego? Nikt nie pokazał ci, jak straszny jestem. Nie straciłaś ukochanego przyjaciela ani nie zaznałaś bólu serca, który zadałem wielu kochającym sercom. Musisz być szalona!”
Księżniczka Lila zbliżyła się do niego. „Irah,” powiedziała cicho, „wiem, że nikt nie jest zły bez powodu. Powiedz mi, co sprawiło, że jesteś tak samotny i często tak okrutny.”
Twarz starego mężczyzny złagodniała, a w jego oczach zagościł smutny, tęskny wyraz. „Czy mam ci opowiedzieć mój żal? Nie! Kto by chciał tego słuchać? Kto by zapomniał o czerni mego serca, by ubolewać nad smutkiem zgorzkniałego starego człowieka?”
„Chcę posłuchać,” powiedziała Księżniczka Lila. „Dotty słyszał smutniejsze historie niż twoja i nigdy nie pozwolił mi zapomnieć o swoich przyjaciołach. Irah, błagam cię o Pingwina. Wróć jeszcze raz do miłości i do towarzystwa swoich współistot, a ja będę twoim prawdziwym przyjacielem.”
Czarodziej nie odpowiedział, ale siedząc przed księżniczką, schował twarz w dłoniach i gorzko płakał.
W końcu podniósł wzrok, jego oczy lśniły przez łzy. „Dotknęłaś ukrytej sprężyny mego serca,” powiedział łagodnie. „Masz rację; dobre i kochające istoty mogą przebaczyć krzywdy, które wyrządziłem. Nigdy więcej nie będę praktykować złych sztuk. Dobro powstanie z tego, co niegdyś było złem. Masz całe królestwo u swych stóp, Księżniczko Lila, a wszystko, co posiadam, zostanie dodane do twoich skarbów.”
I stary człowiek wstał i, opuszczając pokój, wrócił z wielkim talerzem, na którym leżała masa klejnotów i złota – wszystko, powiedział, co pozostało z bogactw, które zgromadził w każdym zakątku świata.
Pobłogosławił i pocałował Księżniczkę Lilę, a potem zaprowadził ją do wejścia do swojego ponurego mieszkania. Kiedy księżniczka i Dotty ponownie wyruszyli w drogę powrotną do domu, obrócili się, by się pożegnać, ale znaleźli wieżę wśród dymiących ruin, podczas gdy uroczy ogród kwiatów ukryty w krainie szmaragdowego lasu rozciągał się przed nimi, otwierając się na wszystkie zakątki królestwa.
Gdy wyszli na światło słoneczne, czarodziej stał obok nich w postaci siwobrodego starca, opierając się na lasce.
„Do widzenia, Księżniczko,” powiedział. „Idę, aby ratować ponure serca ludzi z rozpaczy. Zaprzestanę być Irah, zły czarodziej, i stanę się tylko Irah, wędrowiec.”
Pocałował Dotty, umieścił na szyi księżniczki piękną obrożę z rzadkich klejnotów i złoty łańcuch, jeszcze raz jej podziękował i odszedł, a ci w odległych krainach nie tylko stali się jego przyjaciółmi, ale także radowali się i prosperowali pod jego magią.
Gdy Księżniczka Lila powróciła do swoich kochających poddanych, mądry król powitał ją z koronowanymi uroczystościami przez wiele dni, a wszyscy, zarówno bogaci, jak i biedni, życzyli jej radości i szczęścia za zapłaconą cenę dobroci.
I przez wiele długich lat, po tym jak wszyscy jej poddani pocałowali ją w rękę i wyrazili swą lojalność, Księżniczka Lila zmarła, a obok słonecznej ziemi, gdzie żyła i umarła, zakwitła jej Baśń z rzadką i niezwykłą urodą miękkookich gołębi z kości słoniowej, nieskończoną różnorodnością i kolorem kafelków lapis lazuli oraz upadłych łez tych, którzy ją kochali, które zamieniły się w diamenty i perły.
„Dawno, dawno temu” stało się ustalonym zwrotem, ale jej „Szczęśliwie Bez Końca” było krótkim, a zarazem treściwym życiem, w którym wszyscy złożyli swoje serca i smucili się nie tylko z powodu siebie, ale także z powodu samotnego żeglarza, skazanego pingwina, zagubionego króla i wszystkich tych, których czarodziej niegdyś przeklął.
A patrząc z miejsca w Niebie, tuż nad, jej łzy już nie padały boleśnie na jej niewinne białe dłonie, lecz podciągnęły miękko niedostrzeganą białą szatę i wiatr wznoszący się nad okrętem świata, aż w końcu wspaniałe złote słońce ukołysało tych w zrzędliwym podekscytowaniu w wieczny sen.