Pewnego słonecznego popołudnia delikatny wiatr powiewał nad wesołym krajobrazem, rozwiewając włosy młodej dziewczynki, która urzekała wszystkich swoim śmiechem. Miała promienny uśmiech, który dotykał serca—prawdziwe źródło radości. Pod rządami tej dziewczynki istniała przyjazna wioska, pełna radosnych rozmów i zabaw. Jednak w sercu tej wioski dzieci skrywały tajemniczą opowieść o olbrzymie, który mieszkał w pobliskich wzgórzach, niewidoczny i ukryty przed wzrokiem.
Ten olbrzym był uroczy, takim olbrzymem, jakiego każdy chciałby mieć za przyjaciela. Oczywiście, wszyscy jego znajomi musieli być niezwykle duzi; jednak ten mały szczegół wcale jej nie przeszkadzał. Miała długie, wspaniałe włosy, które formowały piękne loki wokół jej ogromnej szyi i ramion, i nic jej nie sprawiało większej radości, niż związać je wysoko po obu stronach głowy w dwa wielkie koki, z czerwono-rubinową wstążką opadającą w dół pleców. Jej ciało było okrągłe i miała idealny wzrost, by dać każdej dziewczynce, małej czy dużej, najpiękniejszą przejażdżkę. Co więcej, jej dłonie były na tyle duże, by pomieścić tuzin zwykłych dzieci naraz, a gdyby tylko miała na to ochotę, codziennie organizowałaby im wycieczki po swoich wzgórzach.
Jednakże istniała jedna mała przeszkoda w tym planie—mianowicie fakt, że jej głos, wspaniały do śpiewania, był również odrobinę głośny dla komfortu jej ukochanych dzieci. Dlatego od czasu do czasu, mówiły: “Kochana Gigi”—“gdybyś tylko mogła być cicha jak małe ptaszki, moglibyśmy przyjść odwiedzić cię znacznie częściej.” A Gigi zawsze obiecywała, bo była tak łagodna i pełna miłości do dzieci, od najmniejszych po największe, że nic nie sprawiało jej trudności, nawet dotrzymywanie obietnic. Siedziała więc, z nieskończoną pamięcią patrząc z wzgórza na swoich małych przyjaciół i cieszyła się, snując przyjemne marzenia.
Małe dzieci miały wiele przyjemności i zabaw dla siebie—gry, radości i urocze opowieści do wysłuchania. Ale Gigi miała towarzystwo tylko ze ślicznego niebieskiego nieba, towarzyszących chmur, płynących słonecznych strumieni radosnego strumienia oraz słodkich piosenek małych ptaków. Czując z tego powodu smutek, wszystkie drogocenne dzieci czasami wymykały się z zabaw, by odwiedzić dobrą olbrzymkę. Zazwyczaj znajdowały ją w najdelikatniejszej letniej sukience, pracującą z igłą i nitką, a w ramionach trzymającą słodkiego kociaka. Dzieci były bardzo szczęśliwe, mogąc zobaczyć ogromny kawałek quiltu, którego nauczyła ptaki szyć dla niej, lub odkryć, że tworzy coś pięknego, czy podziwiać jej urocza kolekcję motyli. Lecz na wzgórzach, zupełnie sama, i nigdy nawet nie uchwyciwszy wzroku na swoich małych przyjaciołach—tego nie mogły jej wytłumaczyć, co było zbyt strasznym więzieniem dla delikatnego olbrzyma, tak wielkiego i silnego, jedynie po to, by nosić i bawić się z najmniejszymi przyjaciółmi w zabawie.
Pewnego dnia Gigi dowiedziała się, że wymówki dzieci się skończyły i postanowiła zejść do przyjaznej wioski. Wierzyła tak delikatnie i szczerze: jeśli tylko zostanie zobaczona raz, nie zostanie uznana za niegodną miejsca wśród gości rozmaitych skarg—w przeciwnym razie wrogiego codziennego życia.
Gdy więc stało się jasne, że olbrzymka z wszystkimi swoimi kociakami naprawdę przychodzi, uzbrojona w najcięższe wielkie srebrne tace wypełnione jej najsmaczniejszymi ciastkami, wszystkie dzieci rzuciły się do domów, aby ubrać się w swoje najładniejsze sukienki, ale rumieńce na policzkach dziewczynek stawały się coraz bardziej intensywne. Wyobrażenie przyjaznej wioski bez ani grosza, zapraszającej delikatną olbrzymkę ze spokojnej samotności jej wzgórz, wydawało się każdego dziecka całkowicie niemożliwe.
Słońce wstało, świeciło, a potem znów wstało; a wciąż nietknięta była żadna stopa po wzgórzach.
“Myślałam, że Gigi przychodzi, by nas zobaczyć w niedzielę!” wydobyła ostrożna słowotok najstarsza z dzieci w uszy wszystkich swoich towarzyszy wczesnym niedzielnym porankiem.
“Ale oczywiście nie możesz zabawić się z tak ogromnym stworzeniem w tę niedzielę i dać sobie,” krzyknęła dziewczynka. “Co w tym takiego zabawnego?”
Nagle usłyszeli delikatny dźwięk trąbienia przy drzwiach, więc je otworzyli. “Ojej!” rozległo się z każdej strony, przeradzając się w dzikie okrzyki radości.
“A tylko zobaczcie, co przyniosła ze sobą!” powiedziała najczujniejsza z dziewczynek, kiwając głową w kierunku dwunastu grubych listów, które wypadły częściowo z mosiężnych skrzynek i wyglądały całkiem przyjaźnie. “Zorganizuje herbatkę w swoim domu, traktowana dokładnie tak samo jak dzieci w wiosce, i zapewniam, że wszyscy dostaniemy zaproszenie opieczętowane wielką czerwoną pieczęcią.”
Nawet taka obietnica nie była oczywiście wystarczająca, by dodać odwagi gigantycznemu gościowi. Oczekiwano jednak, że dźwięk jej hałaśliwego głosu, który zapraszał na herbatkę po raz pierwszy, będzie nie do zniesienia.
Z sercami bijącymi od strachu lub źle wymierzonej radości, dzieci czekały. Ich serca biły jeszcze głośniej, nie wiedząc jak; a nagle, jakby obdarzone jakąś magiczną mocą, drzwi do pokoju dziecięcego otworzyły się szeroko i wpuściły nieznane morze, w którym cała generacja niewinnych dzieci stała na jego powierzchni, unosząc się w cudownym łódce.
“Czy sądzisz, że być może warto trzymać się pierwszej czerwonej pieczęci tak długo? To ta, którą powinieneś użyć, tak cenna do tego celu. Łatwo ją przenieść, wiesz, pełną miłości jak młody motyl. Poza tym, jeśli nie byłbyś tak męczący w walce przez życie—ale duży, ciężki, głośny, i jakby kopiący rowy—nigdy nie popełniłbyś błędu, a dzieci tak nieszkodliwe jak ja byłyby cichymi, szczęśliwymi istotami na zawsze.”
Picie herbaty toczyło się bardzo wesoło, wszystko, co czasami poważne w życiu, zostało całkowicie przetrwałe, a każdy stał się krewnym. Ogromne krzesło Gigi stało między młodym księciem, posiadającym tylko dobre cechy, a innym zaproszeniem, którego bagaż mocno pozostał w rękach nosiciela.
“A teraz na spacer przy świetle księżyca. Jak to by ci odpowiadało?” powiedział książę, wstając od stołu, a następnie, zgodnie z wcześniejszymi założeniami, wprawiając wszystkie swoje stopy w oszołomioną zniechęcenie. “Gdyby jakakolwiek osoba mogla mi pozwolić dziś w nocy—pomijając oczywiście prywatne sprawy—ta dziewczyna jest niezwykle bystra swoimi oczami. Odległe wzgórza tamtego są dosłownie nieograniczone, jak sympatie natury lub miłość z jej strony do niebieskiego bytu—a nieskończona ilość dobrych i miłych diamentów oraz klejnotów jest na rzeczy.”
Jako przyjaciel nie dotknął ulubionej dziewczynki, w której pokoju stał; byli dwoma związanymi braćmi, z których jeden, sądząc po wyglądzie, spodziewał się dalszych wizyt od drugiego. Ale Gigi od razu usiadła na łóżku swojej nowej siostry, uwolniła tę odważną, świadomą siebie dziewczynę z jej dwóch ciężkich medali, odkręciła grubą złotą łańcuch z kupy złotego złomu i skoczyła jak pszczółka na zdziwionym kwiatku z powrotem na szczyt swojej góry.
Ubrane kamienie ustąpiły jej ciepła; a gdy tylko nadała pewnemu surowemu projektowi ostatni szlif, bujna grzywa jej najnowszego ornamentu huśtała się w stronę ziemi, niemal szlochając z radości. Czy ten prezent może ucierpieć jeszcze szybciej niż jego matka!