W słonecznym miejscu leśnej polany mieszkał wesoły Benny Niedźwiedź. Był tak zadowolony, że jego śmiech rozbrzmiewał przez cały dzień, od świtu do zmierzchu.
Pewnego poranka spadł deszcz, a Benny spał tak mocno w swoim ciepłym gnieździe, że nie usłyszał, jak jego przyjaciele zbierają się razem, jak zawsze robili przed wschodem słońca. Kiedy się obudził, wyszedł do drzwi swojego domu i zobaczył, jak ciemno i mgliście było. Chmury wisiały bardzo nisko na niebie, a krople deszczu przylegały do zielonych liści i kwiatów.
Benny cofnął się do swojego domu. “To bardzo smutny poranek,” pomyślał. “Mój śmiech nie rozweseli moich przyjaciół.”
Jednak, gdy nastała południe i deszcz przestał padać, a łagodny słońce zaczęło przebijać przez chmury, Benny wyszedł ze swojego domu, żeby poszukać przyjaciół.
“Jak się masz, Benny?” powiedziała Żabka.
“Wszystko w porządku na lądzie i morzu!” zawołał Benny.
“Dzień dobry,” powiedziały małe ptaszki, skacząc i ćwierkając na oszronionych kwiatach i mokrych gałązkach.
Benny pomachał im wszystkimi łapą i zaśpiewał w wesołym tonie:
“Jestem szczęśliwy, jestem wesoły,
Cały świat wydaje się jasny;
Radość tańczy w moim sercu,
Jak fale na morzu.”
Jednak odkrył, że każde zwierzę, które spotkał, było tak smutne, jak tylko mogło być. Wszyscy wiedzieli, że dzień zaczął się od deszczu, a każdy wzdychał i kręcił głową. A teraz Benny też często to robił, aż w końcu stał się posępny i nieszczęśliwy.
“Jestem w tak smutnym stanie jak wszyscy moi przyjaciele,” pomyślał. “Nie mogę już być wesoły.”
I Benny kiwał głową tam i z powrotem, i jego duże ciało z boku na bok, aż zaczął płakać, “Zło, zło to dla mnie!” Krzyczał tak głośno, że jego łzy spadały szybciej niż deszcz.
Gdy słońce prawie zaszło, przyszła Lisica. “Cześć, Benny!” zawołała do niego, gdy stał przy drodze z pochyloną głową.
Benny spojrzał w górę, a zamiast uśmiechu, który zwykle miał na swojej okrągłej twarzy, pojawiły się głębokie linie smutku.
“Chyba nie chcesz powiedzieć, że nie jesteś wesoły?” powiedziała Lisica.
“Rzeczywiście nie jestem,” odpowiedział Benny chrapliwie. “Myślałem, że mogę sprawić, że moi przyjaciele zapomną o swoim smutku, ale im częściej się spotykamy, tym dłużej nasze twarze są smutne. Chodźmy, zatańczmy.”
Gdy przyjaciele się zebrali w lesie, Lisica powiedziała do nich wszystkich: “Benny rozweseli nas tańcem.”
“Ach, Benny! ach, Benny!” krzyknęli wszyscy, “jak możemy tańczyć z smutnymi sercami?”
Ale Benny tylko się śmiał. “Chodźcie, chodźcie! Wszyscy bądźmy szczęśliwi. Jesteście moimi przyjaciółmi.”
I tak, z wesołymi minami i śmiechem, zaczęli tańczyć obok Bennego. Jednak jego twarz wydawała się coraz mniej wesoła, dopóki Benny się nie odwrócił. “Jestem szczęśliwy, jestem wesoły,” krzyknął; a potem reszta dołączyła. Im więcej tańczyli, tym bardziej się radowali, a ich radość rozprzestrzeniła się, aż Benny, gdy znowu o tym pomyślał, odkrył, że znowu się śmieje.
“Teraz jestem szczęśliwy i wesoły również,” zaśpiewał.