Dawno, dawno temu był mały jeż, którego wszyscy nazywali Harry. Pewnego dnia siedział w swoim ogrodzie – to był bardzo piękny ogród, który miał Harry, i wszyscy o tym mówili. Miał miękką, zieloną trawę, po której mógł chodzić, a także herbaciane róże i wszelkiego rodzaju ładne kwiaty rosnące dookoła. Po jednej stronie rosły grube krzaki, w pełnym rozkwicie, a nawet małe drzewko, pod które można było się schować, gdyby padał deszcz (jeże nie znoszą mokrej pogody).
Jednak mimo że Harry znał wiele wspaniałych rzeczy, jakoś nie czuł się całkiem szczęśliwy, chociaż była to piękna letnia popołudnie, a słońce świeciło tak, że trawa pod jego małymi stopami była dość gorąca. Powodem było to, że czuł się samotny i pragnął towarzyszy do zabawy.
Każdy, kto przechodził bramą, mówił: “Jak się masz, Harry?” i było to bardzo grzeczne z ich strony, to prawda. Ale Harry wciąż myślał, że będą o wiele milsi, jeśli wejdą i pobawią się z nim.
Właśnie w tym momencie obok przechodziły dwa małe króliki. Jedno z nich było pulchne, a drugie było długonogie i raczej zrzędliwe.
“Czy przyjdziecie do mojego ogrodu i pobawicie się?” zapytał ich Harry.
“O, bardzo bym chciała,” powiedziała pulchna króliczka.
“Jednak nie podoba mi się to, co widzę,” odpowiedział zrzędliwy królik. “Wydaje mi się, że chcesz nas tutaj zamknąć, a potem nie wiem, co by się mogło stać.”
“O, możesz mi zaufać,” powiedział Harry jeż.
Ale zrzędliwy królik tylko odwrócił się i zaczął skakać dalej; a pulchna króliczka była prawie przestraszona zostawieniem swojego niegrzecznego towarzysza. Po pożegnaniu Harry’ego, poskakała za nim, a Harry jeż znów został sam w swoim ogrodzie, tak jak wcześniej.
Jednak nie miał zamiaru kontynuować w ten nudny sposób, więc pomyślał, że zapyta lisa. A lis właśnie się zbliżał.
“Czy możesz przyjść i złożyć mi wizytę?” zapytał Harry jeż przyjacielskim tonem.
“Podoba mi się twój duch,” powiedział lis, siadając i potrząsając głową. “Ale szczerze mówiąc, nie mogę się bawić, bo jestem zaproszony na wesele.” Po tych słowach odszedł w stronę pola, gdzie zwierzęta były zebrane.
Wesele odbywało się na otwartej przestrzeni na końcu lasu. Miejsce było zaaranżowane w bardzo osobliwy sposób. Po jednej stronie były gołębie i kury, do których należał pan młody, bo był on gołębiem leśnym, który miał poślubić kurkę; a po drugiej stronie były kaczki i gęsi, które były przyjaciółmi panny młodej, do których ona należała. A pośrodku stał zając, który wygłaszał słowa w imieniu gołębia leśnego i jego kurki.
Co tam jedli i pili, nie potrafię powiedzieć; ale obie strony wyglądały na bardzo zadowolone i wszyscy opowiadali sobie żarty lub śpiewali piosenki i byli bardzo wesołymi.
Niestety, lis przypadkiem ustawił się tam, gdzie się go najmniej spodziewano, i ku swojemu wielkiemu zdziwieniu znalazł się tuż nad prolongowaniem.
“Czy możecie to wypić za moje zdrowie?” zapytał, mając na myśli wszystkie zgromadzone tam zwierzęta. I nie czekając na odpowiedź, wypił to.
“To straszna rzecz,” powiedziała kurka; “jestem pewna, że nigdy nie będziemy mieli znów spokoju.”
“Ani ja,” dodał gołąb leśny.
“Nie podoba mi się ten styl żartów wcale,” kwakała stara szara gęś, która była jedną z najbardziej szanowanych osób w tej grupie.
I dokładnie to samo powiedzieli wszyscy jeden po drugim; tak więc ten nieszczęsny lis bardzo się przestraszył, bo nigdy o tym nie myślał. Jednak było bardzo przyjemne miejsce z boku, gdzie kilka zajęcy właśnie miało zamiar się zabawić. Lis podszedł tam i wydawał się bardzo swobodny, ale zające wcale o nim nie myślały dobrze i postanowiły ukarać go za sztuczkę, jaką zrobił na weselu, drażniąc go, aż był zmuszony opuścić pole.
“Chodź tutaj!” powiedział jeden zając, który siedział obok resztek ciasta wiśniowego, które zostały. “Chodź tutaj! Chciałbym, abyś usłyszał list, który właśnie otrzymałem od jednego z moich krewnych.”
Lecz ku wielkiemu zdziwieniu lisa, zamiast listu, wszystkie jego bystre uszy mogły usłyszeć tylko kamienny ciężarek, który był mocno owinięty w papier.
Gdy hałas związany z kamieniem ucichł, a koperty papieru zostały wstrząśnięte razem, pojawił się dość dziwny dźwięk, coś podobnego do uderzenia w butelkę wypełnioną drobnymi kulkami; i to wzbudziło ciekawość lisa.
Lecz towarzystwo, pożegnawszy się nawzajem, rozeszło się do swoich ukrytych miejsc; tylko ten lis powoli wyszedł z pola, aby wrócić do swojego miejsca zamieszkania.
“Na słowo honoru,” powiedział do siebie, “jeśli Harry jeż nie zorganizuje dziś wieczorem małej imprezy, nie sądzę, że gdzie indziej mogę się znaleźć.” I wtedy skoczył obiema tylnymi łapami do środka stawu blisko, myśląc, że to szybko go schłodzi.
Teraz przyjęcie Harry’ego było już gotowe. Biedny Harry tak się denerwował, że nie wiedział nawet, kto przyszedł. Jednak usłyszał, jak ktoś mówi: “Myślę, że pan Lis w końcu przyszedł.” Więc Harry wybiegł ze swojego domku, zgubił drzwi, a starsza część jego towarzystwa była mocno przestraszona.
Kto powiedział zrzędliwy mały kolega, który zawsze narzekał na coś? Pan Lis, wychodząc z wody, nie mógł utrzymać stóp w spokoju.
“O, o, kogo tu mamy?” powiedział, gdy jego wielki czerwony ogon potarł o uszy zrzędliwego królika.
“Proszę, wybacz mi,” powiedział mały, zadzierając uszy jak najwyżej, aby uniknąć wypadku, nie ośmielił się ruszyć, z obawy przed niezadowoleniem Harry’ego.
“Uważaj, połóż się,” powiedział mały królik, który chciał być uprzejmy, ale w tym momencie nie mógł powstrzymać się od wybuchu śmiechu na ogromny zamęt, jaki pan Lis spowodował w domu Harry’ego.
Całe towarzystwo głośno się śmiło, na co zrzędliwy królik trochę mniej się zezłościł, chociaż nie powiedział ani słowa, ale położył się jak dobry mały sąsiad.
Muszę wspomnieć tylko kilka zdjęć z przyjęcia, aby zachować pamięć o nim.
Był tata zając i mama zając w pierwszym rzędzie; za nimi stała gęś, jako jak najlepszy przyjaciel, szczególnie że była panią drobiu; tam Harry’ni przyjaciele, króliki, były rozmieszczone według swojego rangu. Następnie przyszły wszystkie ptaki i najbardziej szanowane zwierzęta z pola, a potem pan Lis, który zdołał stanąć znów na czterech łapach po swoim małym wypadku, i który śmiał się i żartował tak samo jak wszyscy inni.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
“O nie!” krzyknął lis w dużym niepokoju, “Teraz po mnie, jeśli wesele przyjdzie skarżyć się na mnie.”
Reszta także była bardzo przerażona; a stara gęś stanęła po stronie pana Lisa, aby bronić ich wspólnej sprawy, pod warunkiem, że był niewinny.
“Rzeczywiście,” powiedział, “niemożliwe jest, aby nowożeniec zajmował się każdą drobiazgowością. Właśnie byłem na małym weselu.”
“Ach,” powiedział stary tata zając, jakby o czymś pomyślał. “To prawda, pamiętam, że D. stara gęś był tą samą osobą.” Po tych słowach otworzył drzwi, a kto powinien być, jeśli nie nasz przyjaciel Harry jeż, który przyszedł zobaczyć, czy ktoś nie został w deszczu?