Na najwyższym szczycie królestwa, zwanym Szczytem Smoków, mieszkał smok imieniem Flame. Flame nie był zwykłym smokiem; był strażnikiem młodego księcia, jedynego syna najsłodszego króla, jaki kiedykolwiek panował w tym szczęśliwym kraju.
Zielone łuski Flame’a lśniły jak szmaragdy w słońcu, a jego długi szyja była ukoronowana głową z czystego złota. Widok Flame’a szybującego po głębokim niebieskim niebie z wielkimi, złotymi skrzydłami rozpostartymi był naprawdę zapierający dech w piersiach. Jak smutno, że książę nigdy nie mógł bawić się ze swoim drogim przyjacielem, Smokiem! Bo kiedykolwiek ktoś próbował zbliżyć się do Szczytu Smoków, Flame ryczał głośno, co przerażało nawet najodważniejsze serca, które uciekały w strachu, a mimo to kochał małe dzieci bardziej niż cokolwiek na świecie.
Słońce zachodziło. Gdy Flame siedział na swoim głazie, patrząc na królestwo, ciemne chmury zaczęły się zbierać, a nagle wiatr zaczął huczeć.
„Mój drogi książę,” powiedział Flame do siebie w języku smoków, „co się wydarzy w tę straszną noc?”
W tym samym momencie usłyszał w oddali dźwięk przypominający grzmot, a patrząc w dół, zobaczył, w narastającym mroku, wielką czarną chmurę, która rozdzieliła się na dziesiątki małych chmur—w rzeczywistości okazało się, że to nie byli nikim innym jak uzbrojenimi żołnierzami należącymi do złego rycerza. Sam rycerz jechał na czele, błyszcząc w czarnej zbroi, a jego wysoki, czarny koń skakał pod nim.
Serce Flame’a napełniło się współczuciem, gdy zobaczył, jak zbliżają się do bram zamku, które natychmiast otworzyły się, aby wpuścić księcia i jego lud.
„To tyrania, to okrucieństwo, by w tak bezlitosny sposób zaatakować mojego ukochanego obrońcę i przyjaciela,” westchnął książę. „O Boże, daj nam odwagę w naszym rozpaczy.”
W tym momencie ogromny kamień przeleciał w powietrzu w kierunku księcia. Żołnierze wpadli do środka, a w kolejną minutę szlachetny książę stałby się więźniem. Ale właśnie wtedy, gdy podnieśli swoje miecze, aby go zabić, jasne morze płomieni rozświetliło całe miejsce; wszyscy żołnierze przerazili się i uciekli przed oddechem strażnika smoka, Flame’a.
Flame zniżył lot, rozpościerając swoje wielkie skrzydła, i wołał donośnym głosem: „Nie bój się, drogi książę! Już idę,” a zanim mógł mu grozić jakikolwiek niebezpieczeństwo, wylądował przed bramą zamku.
„Odważni żołnierze,” powiedział rycerz, „pozwoliliście synowi króla wyprzedzić was w związaniu smoka, ale teraz w końcu jest on w naszej mocy.”
Flame poruszył się niespokojnie, chociaż wokół niego zwinęło się jedenaście wielkich żelaznych łańcuchów. „Noble książę,” powiedział Flame, spoglądając na niego z miłością, „nie pozwól, aby rozpacz zdobyła twoje serce”; a mówiąc to, z wielkim wysiłkiem, zerwał swoje łańcuchy, podczas gdy żołnierze uciekli przed płomieniami, które teraz się pojawiły.
Gdy tylko książę odzyskał swoje zszargane zmysły, rzucił się na szyję wspaniałego strażnika.
„Lataj, mój drogi smoku, leć daleko stąd; przekaż moją miłość mojemu ojcu, ponieważ nie będę w stanie wrócić, a wiem, że mój los, pokonany przez tego znienawidzonego rycerza, wkrótce zostanie przesądzony.”
Flame zatrząsł swoją szlachetną głową. „Nie bój się, drogi mistrzu; nigdy cię nie opuszczę, a jeszcze pokonamy złego rycerza.”
Z tym zabrał księcia na swoim grzbiecie wysoko w niebo, podczas gdy zły rycerz patrzył w górę w furii, pragnąc przebić go swoją lancą.
Za chwilę Flame był blisko, lekko trzepocząc przed oknem księcia. Wylądował na dachu, sprawiając, że pod nim zabrzmiało.
„To był tylko zły dzień, mój panie, dzień, w którym ci tyrani weszli do imperium jego Wysokości twojego ojca i zabili stróża, który pilnował swojego posta na ruinach zamku, aby wyzwolić go od was, oblężniczych.”
„Noble Flame,” powiedział książę, „żadna siła na ziemi nie może cię pokonać, i dziękuję ci za twoją przyjacielską pomoc z całego serca; ale nie łudź się, że nawet smok będzie w stanie ocalić mnie od mojego złego losu. Ale przyjdź do mnie jutro, a porozmawiamy razem.”
Następnego ranka Flame pojawił się przed oknem celi, w której książę był więziony tej strasznej nocy, pragnąc zjeść swoje śniadanie, które przynieśli mu żołnierze wysłani przez rycerza z zamku.
„Terror i rozpacz, okropna rozpacz,” krzyknął książę. „Zgubili mnie! Ledwie darek mieć nadzieję. Przyjdź do mnie znowu jutro, drogi Flame; do tego czasu podejmę decyzję.”
Nazajutrz Flame znowu przyleciał do niego. Zły rycerz siedział nieco ponuro przy oknie, przyglądając się łańcuchowi i zastanawiając się, co ma zrobić z księciem. Jego koń, który przez dwa dni i noce nie miał jedzenia ani picia, rżał z pragnienia świeżych pokarmów.
„Dam ci dziesięć stóp żelaznego łańcucha, który właśnie wykułem,” odpowiedział książę, „ponieważ wkrótce będziesz go potrzebował, aby utrzymać swojego konia, który w przeciwnym razie będzie na podłogach.”
Zły rycerz spojrzał na kajdany z osłupieniem, bo znikały w powietrzu, które należały do konia, a natychmiast znów trafiły w rękę księcia. Ulatujący czarodzieje uformowali je w nieokreśloną, solidną ścianę przed oknem i związali złego rycerza na jego koniu do niej.
„Noble Flame,” powiedział, „teraz mogę postąpić zgodnie z twoją dobrą radą”; a po chwili książę wraz z Flame’em wyruszył do stolicy, by prosić o pomoc. Oby dobry król wrócił z polowania! Ale z odległych zamków, z każdego zakątka szerokich królestw, wysłano żołnierzy, którzy zaatakowali złego rycerza, który wkrótce został pokonany.
I tak dobro zwyciężyło zło, a cierpliwy strażnik, Flame, triumfalnie zanieśli swojego ukochanego księcia z powrotem do radosnych serc.