W pięknym lesie, gdzie drzewa szeptały z wiatrem, a dzikie kwiaty tańczyły w blasku słońca, mieszkała mała wiewiórka o imieniu Sandy. Miała najłagodniejsze oczy i najgęstszy ogon. Każdego dnia jej mama opowiadała jej o legendarnym Złotym Żołędziu, które rosło wysoko na Najstarszej Części Drzewa Żołędziowego, stojącego w sercu lasu. Mówiono, że ten, kto je znajdzie, zyska mądrość głębszą niż najstarsza sowa, a jego serce na zawsze będzie lśniło dobrocią.
Pewnego słonecznego poranka, podczas gdy zajadała na śniadanie soczyste orzechy, Sandy postanowiła, że nadszedł czas, by wyruszyć na poszukiwanie Złotego Żołędzia. Przyczesała futerko, spakowała małą torbę z przysmakami i wyruszyła, jej serce drżało z podekscytowania.
W drodze Sandy spotkała swojego przyjaciela Bennego Borsuka.
“Gdzie tak spieszysz, Sandy?” zapytał.
“Szukałam Złotego Żołędzia!” zawołała Sandy.
“Uważaj,” ostrzegł Benny. “Słyszałem o chciwym kruku o imieniu Caw, który zawsze próbuje oszukać małe zwierzęta.”
“Będę ostrożna,” obiecała Sandy z szerokim uśmiechem.
Po długim dniu podróży, gdy słońce zaczęło zachodzić, Sandy spotkała mądrego Oliviera Sową siedzącego na niskiej gałęzi, z błyskiem w swoich dużych, okrągłych oczach.
“Ktooo ty jesteś?” zapytał, zerkając w dół na nią.
“Jestem Sandy i szukam Złotego Żołędzia,” odpowiedziała.
“Wielu próbowało i nie udało się,” ostrzegł Olivier. “Caw kruk zrobi wszystko, żeby cię zmylić.”
“Ale ja wierzę w moich przyjaciół,” powiedziała Sandy pewnie, a Olivier, machając skrzydłami, wskazał jej kierunek w stronę Drzewa Żołędziowego.
Następnego ranka Sandy kontynuowała swoją podróż i wkrótce usłyszała krakanie, które zdawało się echo w lesie. Patrząc w górę, zobaczyła Cawa szybującego w czystym, niebieskim niebie.
“Pozwól, że pokażę ci drogę, mała,” powiedział Caw, lądując obok niej.
“Oh wow, dziękuję!” zawołała Sandy, nieświadoma prawdziwej natury kruka.
Ale oczy Cawa błyszczały z figlarnością. “Zaufaj mi, mały odpoczynek nie zaszkodzi,” zasugerował, wskazując skrzydłem w stronę pobliskiego gniazda. “Nie ma nic lepszego niż przytulne miejsce na rozpoczęcie dziennej przygody!”
Sandy poszła za nim do gniazda, które, nie wiedząc o tym, było przebiegle skonstruowaną pułapką Cawa. Gdy tylko weszła do środka, pułapka zatrzasnęła się!
“Oh, nie puławiaj mnie! Co złego ci uczyniłam?” zawołała Sandy.
Caw krakał z radością, jego plany zaczynały się spełniać. “Nie jesteś zbyt mądra, prawda, mała wiewiórko? Ten las należy do mnie! Ale może cię wypuszczę… jeśli najpierw przyniesiesz mi Złote Żołędzia!”
W oczach Sandy pojawiły się łzy, ale potem pomyślała o swojej mamie i wszystkich leśnych przyjaciołach. “Oh Caw, proszę, wypuść mnie! Nie poddam się tak łatwo!”
Z machnięciem skrzydeł Caw wzleciał wysoko, a gdy poczuł, że jego zwycięstwo jest pewne, lekko potrząsnął pułapką, a ta rozpadła się.
“Możesz iść, moja droga!” zaśmiał się.
Ale Sandy nie straciła nadziei. Biegła przez las, podekscytowana i wciąż pełna nadziei. Tam, na dole Drzewa Żołędziowego, czekali na nią Benny i Olivier oraz tuzin jej leśnych przyjaciół.
“Potrzebuję waszej pomocy,” powiedziała, szybko dzieląc się swoją przygodą.
Razem, pod szerokim niebem, wymyślili plan. Następnego dnia Caw wrócił, żądając złotego żołędzia, które, jak wierzył, Sandy teraz miała.
“Oh mądry Cawie! Pozwól mi coś pokazać!” zawołała Sandy, a ona zaczęła prowadzić Cawa w kręgi i spirale, podczas gdy jej przyjaciele cicho wspinali się na Drzewo Żołędziowe. Patrząc w dół, Caw przypomniał sobie bajkę o sprytnym lisie i głodnym kruku.
Sandy w końcu wskazała na stos piasku. “Widzisz moje kroki? Mój dom jest tuż za tą kupą — tam!” powiedziała, wskazując.
Chciwy Caw pospiesznie pomknął tam, gdzie wskazała Sandy, i tam zajrzał do jej domu. Ale Sandy i drużyna przyjaciół zrzucili deszcz żołędzi na jego głowę, jeden po drugim, aż znalazł się w środku małej góry, a tak się zakręcił od unikania spadających żołędzi, że nie mógł przypomnieć sobie drogi!
Wtedy Sandy spojrzała wysoko na Oliviera Sowe. Z głośnym “Ktooo,” Olivier potargał pióra i machnął skrzydłami, powodując, że żołędzie wielkości głazów stoczyły się w kierunku Cawa! Z ostatnim “Cawcaw!” bardziej przyjacielskim niż groźnym, koła fortuny powróciły z powrotem, a zamieszanie dobrego szczęścia znalazło drogę do małego serca Sandy.
“Oh drodzy przyjaciele!” powiedziała, stojąc pod Najstarszą Częścią Drzewa Żołędziowego, z małymi łapkami przy sercu. Tam, w szczelinie drzewa, leżał słynny Złoty Żołędź, lśniący w słońcu.
“To nic innego jak skarb dla mądrości i me serce,” powiedziała z błyszczącymi oczami. “A mądrość mówi, że żaden bogactwo nie jest warte posiadania, jeśli zdobyto je przez oszustwo, a żaden przyjaciel nie jest wart utrzymania, jeśli nie pomoże w potrzebie.”
Więc Sandy radośnie podzieliła się swoim Złotym Żołędziem. I każde stworzenie, duże czy małe, które na nie patrzyło, stawało się odrobinę mądrzejsze i chętnie się z nim bawiło, tak jak ona sama bawiła się swoimi skarbami.