W starożytnych czasach żył olbrzym, który mieszkał w jaskini wysoko w górach. Dobrze mu tam było, ale z czasem jego jaskinia stała się za mała; ponieważ im starszy się stawał, tym większy rósł. A gdy tylko uniósł nogę, jaskinia ledwo go pomieściła, a ostre kamienie zadawały mu ból, co powodowało, że wołał “Ała!” za każdym razem, gdy się poruszał.
U podnóża gór znajdowała się mała wioska, w której ludzie byli bardzo szczęśliwi i mieli wszystko, czego potrzebowali. Pewnego dnia jednak usłyszeli hałas przypominający grzmot, a zanim zdążyli powiedzieć “Wieża”, wielki kamień stoczył się w dół góry i zniszczył chlewnie starego rolnika Hoggeta. Natychmiast wszyscy wieśniacy zebrali się razem i zaczęli obwiniać siebie nawzajem. I słusznie, bo niektórzy byli pewni, że to wina Boba, a Bob był równie pewny, że to Jim. Mógł to być także Dick lub Harry. Ale podczas gdy kłócili się i krzyczeli, usłyszano drugi huk, a ogromny głaz spadł z góry i rozbił okno starego doktora Quacka. Teraz było oczywiste, że to, co działo się na szczycie góry, miało również miejsce w wiosce, więc ludzie powiedzieli: “To tak nie może być; musimy dowiedzieć się, co spowodowało te katastrofy, i to natychmiast, w przyjacielski sposób.” Zorganizowali więc dużą radę wszystkich mądrych mężczyzn i kobiet i postanowili wysłać kogoś na szczyt góry, aby zapytać o przyczynę tych nieszczęść.
Jednak w rzeczywistości wszystko to oznaczało tylko, że chcieli zobaczyć, kto tam mieszka, a kiedy rolnik Hogget o tym usłyszał, bardzo się przestraszył, bo bał się, że to złodziej. Wezwał więc wszystkich mieszkańców wioski do narady, aby omówić, co mają zrobić, i postanowili, że Jim powinien iść. “Dlaczego ja mam iść?” zapytał Jim, ale ludzie odpowiedzieli: “Ponieważ jesteś większy od nas wszystkich.” Więc Jim, chociaż bardzo nie chciał tego robić, musiał pójść; ale całą drogę był bardzo nieszczęśliwy, zwłaszcza dlatego, że spadały na niego tak liczne kamienie, że nie wiedział, jak jego głowa pozostała na ramionach.
W końcu, z wielkim trudem, dotarł i zapukał do jaskini, gdzie mieszkał Garry Olbrzym. Tak, był w domu, ale nie wiedział, jak szybko, bo właśnie wsunął swoją stopę na progu.
“Ach!” powiedział Jim drżącym głosem, przerażony tym, co zobaczył i usłyszał. “Ach! jeśli możesz, czy byłbyś tak uprzejmy, aby przesunąć drzwi jeszcze o sześć cali? Wtedy mogłbyś całkowicie wsunąć nogę do środka, a ja czułbym się znacznie lepiej.”
Garry nie czekał długo, by to zrobić, a potem poprosił Jima, aby był tak uprzejmy i zobaczył, co mógłby zrobić z jego miejscem, bo było naprawdę bardzo, bardzo małe. Dom był w rzeczy samej bardzo nieszczęśliwy, zbudowany z ostrych kamieni, zamiast gładkiego drewna, a Garry miał do jedzenia tylko zielone i suche kamienie.
“Ach! ach! ach!” powiedział Garry, gdy Jim opowiedział mu o wszystkich swoich kłopotach, “czuję się bardzo, bardzo samotny. W rzeczy samej, przez wszystkie długie lata, które przeżyłem, nigdy nie rozmawiałem z żadną istotą; cokolwiek mówiłem, mówiłem do siebie lub do światła słońca i gwiazd. Chciałbym mieć przyjaciela—przyjaciela, nieważne jak małego, który by ze mną rozmawiał.”
“Cóż, czy nie widzisz?” powiedział Jim, “będę twoim przyjacielem.”
“Naprawdę?” zapytał Garry z wielką radością. “Zrobię dla ciebie wszystko, co mogę.”
“Cóż, to właśnie nam mówili w wiosce,” powiedział Jim; “ale nie będę cię tym obciążał. Dobrze, do widzenia,” i zaczął odchodzić.
Ale dla odmiany Garry sam czegoś chciał. “Ach!” powiedział do Jima, “czuję się tak samotny; czy mógłbyś przyjść i spędzać ze mną jeden dzień w tygodniu, a być może zerknąć na naszą małą wioskę?”
“Z przyjemnością to zrobię!” odpowiedział Jim.
Wtedy w wiosce zapanowała ogromna radość! Garry prosił Jima, aby zapraszał innych, kiedy tylko zechcą, żeby informowali ich, kiedy jest pora obiadowa, i aby mieli wszystko, co posiadał.
Ale za każdym razem, gdy przychodzili na szczyt góry, ludzie siadali i opowiadali mu historie o świecie poniżej; a gdy słyszeli, że Garry głośno wołał do każdego z mężczyzn po imieniu i ich wszystkich karał, na początku obawiali się, że znajdą drzewo—zamiast człowieka—ale w końcu drzewo zaczęło wołać i skarżyć się na siebie.
Mimo to człowiek może powiedzieć, co wytrzyma; a aby nie przedłużać opowieści, wszyscy to znosili, a Jim sam zaproponował Garry’emu, aby zmniejszył liczbę gości i nie miał całej wioski za każdym razem, lecz tylko od czasu do czasu, i pominął kilka obiadów w tygodniu.
Garry zawsze budził się pierwszy rano, a każdej nocy mówił “Dobranoc! Dobranoc!” do Jima, żeby się pospieszył i zamknął wszystko, co w pobliżu, i przyszedł osiedlić się obok niego.
A gdy się osiedlili odpowiednio, Garry szybko wyleczył swoją samotność; ludzie przychodzili do niego codziennie z wioski i przynosili swoje żony i dzieci oraz starą babcię w koszu na zakupy, i mieli wspaniałych przyjaciół.
A później Garry zjeżdżał w dół za każdym razem, gdy padał śnieg, by prosić wszystkich, aby zgromadzili dobre drewno i sianokosy na zimową porę; tak że czasami zdarzało się, że chałupa rolnika Hoggeta była dziesięć razy większa niż mogłaby być w przeciwnym razie. I nieraz znajdowali twarz Garry’ego pomiędzy rozłączonymi górnym a dolnym stropem, usiłując złapać powietrze, bo mówił, że czuje się strasznie duszno.
Po tym, jak zimna pogoda trwała przez pewien czas, przez długi czas nic się nie działo, oprócz tego, że Garry zjeżdżał w dół ze swoją brodą miękką jak jedwab—a włosy, mówiąc w nawiasie—i prosił, aby zbierali tyle orzechów, ile mogą znaleźć, aby mogli jeść orzechy zamiast masła na wiosnę.
W rzeczy samej, wszystko to było dla ludzi snem, i bardzo dobrym snem, ponieważ jeden dzień był jak drugi, kiedy wszyscy byli wypełnieni w domu na szczycie góry, a później najstarszy syn Garry’ego w kilka chwil wyruszał sprawdzić, czy Jim nie skończył w szkole, a potem mieli czas na obiad, zanim wstał z łóżka, by powiedzieć “Błogosławiony bądź”, bo był małym chłopcem, choć czasami mniejszym, bo nikt nigdy nie widział małej dziewczynki wśród nich.
Jednak małej dziewczynki nie widzieli już od bardzo długiego czasu, a jednym z powodów było to, że Garry—chociaż nie chciał widzieć nikogo innego—wciąż dał to na naukę, że nie powinni mieć zbyt wielu przyjaciół, a kilku przyjaciół byłoby dla nich zupełnie wystarczających.
I to był cały jego powód. Ale w końcu wspólnie weszli do chaty, a trawa rosła bardzo gęsto obok korzeni ogromnego cedru. Krótko mówiąc, pojednanie zostało zaplanowane i ustalone pomiędzy Garrym olbrzymem a jego przyjacielem z wioski Jimem; a mały Garry był spotkaniem połowy z nich.