W słoneczny dzień przy stawie, dwa małe stwory były bardzo wesołe. Właściwie były wesołe bardziej niż jakiekolwiek inne dwa małe stwory mogłyby być. Widzisz, tańczyły z radości.
Fred, ryba, kręcił się w kółko, nadymując skrzela i wydmuchując małe bąbelki, które unosiły się na powierzchnię stawu. Myślał, że to najlepsza zabawa, jaką kiedykolwiek miał.
A Fern, żaba, przeskakiwała z lilijki na lilijkę, a potem podskakiwała w powietrze; a następnie próbowała złapać małe promienie słońca tańczące na wodzie. Zanim złapała jeden - bo myślała, że jej oczy go nie pomieszczą - wydmuchiwała go i przeskakiwała za kolejnym.
Fred i Fern mieli wystarczająco dużo rozumu, by wiedzieć, że dobrze spędzają czas.
„Czy to nie jest wesoły dzień?” zawołała Fern, skacząc na porośnięty mchem kamień, który wystawał z wody.
„Zaiste, jest,” krzyknął Fred. „Jestem szczęśliwy jak ryba może być.”
„A ja jestem szczęśliwa jak żaba może być,” wrzasnęła Fern, wykonując taki kiks, że prawie przewróciła się do wody. „Opowiedz mi o swoim domu, drogi przyjacielu.”
„A powiedz mi o swoim,” błagał Fred. „Nigdy nie byłem poza tym stawem.”
„A ja nigdy nie byłam poza wodą,” powiedziała Fern. „Ale opowiedz mi o niebie.”
„Och, tego mam dostatecznie każdego dnia,” krzyczał mały Fred. „Zawsze jest nade mną, gdziekolwiek się udam. Ale zapomniałem,” dodał. „Musisz patrzeć w górę po skoku.”
„Tak,” powiedziała Fern; „a jednak twoje niebo jest moim podłogą. Ale czy nigdy nie pada deszcz?”
„Och, tak. Co jakiś czas pada deszcz. Kiedy woda opadnie za nisko dla mnie, wtedy pada.”
Potem Fern wystawiła łapkę w kierunku ciężkich szarych chmur, które wyglądały jak ogromne góry z głowami w niebie. „To więc te wielkie, ciężkie rzeczy na niebie to chmury. Czy spadają do twojego stawu?”
„Nie widziałem ich nigdy przed deszczem,” powiedział Fred; „ale nie wiem.”
„Słuchaj!” wyszeptała Fern. „Myślę, że słyszę coś grzmiącego. Co to jest?”
„Och! to jest grzmot,” powiedział Fred. „Czy nie wstrząsa twoim domem?”
„Wcale nie,” odpowiedziała Fern, śmiejąc się. „Więc żyjesz pod wodą cały czas?”
„Tak,” powiedział Fred. „Kiedy idę spać, muszę tylko zamknąć oczy, tak. Wtedy woda zbiera się tak blisko mojej głowy, a moja podłoga jest tak daleko, że możesz pomyśleć, że jest ciemno. Ale nie przeszkadza mi to. Trzymam oczy zamknięte. Wtedy małe rybki pływają przez wodę nade mną, by śpiewać mi kołysanki. A mieszane cienie mojego dachu tańczą tam i z powrotem, gdy śpiewają, więc jestem tak szczęśliwy, jak tylko mogę być.”
„Och, chciałabym to zobaczyć!” zawołała znów Fern.
„A ja chciałbym zobaczyć, jak skaczesz ponad wierzchołkami lilii i pluskasz się w wodzie,” odpowiedział Fred.
„Czy przyjdziesz jutro?” zawołała Fern.
„Przyjdę,” powiedział Fred.
I następnego dnia, Fred skoczył na brzeg stawu, podczas gdy Fern podpłynęła na stronę, która była najbliżej niego, obejmując długimi nogami wysoką trzcinę, aby jej małe, płaskie ciało nie odpłynęło z wodą.
„Hilli-ho! hilli-ho!” zawołała Fern. „Czy to jest twoje życie pod wodą? Och! jak bardzo chciałabym pływać wśród trzcin i kamieni na dnie i czuć, jak małe rybki uderzają swoimi płetwami o moje ciało, a żółte lilie wodne ocierają się o moje kolana, a chłodna ziemia i zabawne muszki, które mówisz, że wszędzie leżą.”
„O, hilli-ho! hilli-ho!” krzyknął Fred; „ale moje życie nad wodą, gdzie ćmy i muszki spadają na wodę, a ja skaczę i skaczę, gdy przechodzą przede mną, a błogosławione światło słoneczne tańczy nade mną, aż robi się ciemno, a motyle i pszczoły przylatują, by odpocząć na zielonych brzegach. Och! jakbym chciał, abyś mogła mi to wszystko opowiedzieć!”
„Ale ja powiedziałam ci wszystko,” powiedziała Fern bardzo smutno. „I nie mogę ci już nic więcej powiedzieć.”
„A ja nie mogę ci już nic więcej powiedzieć,” powiedział Fred bardzo żałośnie.
„Mówią, że jesteśmy parą i że jesteśmy jak Dawid i Jonatan,” powiedział Fred. „Ale boję się, że jesteśmy tylko jak myszy i słonie.”
„Och, drogi! och, drogi!” westchnęła Fern. „Nie przejmuj się. Możesz mieć rację; ale wtedy nie musimy być oboje w błędzie.”
„Prawda,” powiedział Fred, pocieszając się. „Żyjmy w nadziei.”
I w chwili, gdy się rozstawali, oboje przyszło do głowy pewne myślenie, i zawołali razem: „Zapytajmy sowę o to.”
„Czy znasz sowę?” zapytali, gdy spotkali go.
„Nie, nie znam,” powiedziała żaba.
„Nie znam,” powiedziała ryba.
„Niewiele jesteś miły dla mnie,” powiedziała sowa.
„Bardzo przepraszam,” powiedziała Fern.
„Cóż, nie martw się. To w końcu mała sprawa,” odpowiedziała sowa.
Potem każde z nich opowiedziało swoją historię i błagało go, aby powiedział, czy są jak Dawid i Jonatan.
Teraz Owen, wiesz, był zbyt mądry, by odpowiedzieć na takie pytanie, ale poradził im, jak wcześniej zgodzili się, starać się być jak sami siebie.
Więc zeskoczył z kamienia i wskoczył do wody, a Fred odwrócił się i radośnie powiedział: „Teraz jesteśmy Dawidem i Jonatanem.”