Kroczyłam ostrożnie przez zamglone góry, każdy krok przybliżał mnie do znanej smoczej jamy. Opowieści o dzikości tego stworzenia towarzyszyły mi od dzieciństwa. Jednak, gdy stanęłam przy wejściu, czysta determinacja pokonała moje obawy.
„Głupia dziewczyno, zostaniesz pożarta żywcem!” – śmiali się wieśniacy, ich słowa echo w mojej pamięci. Ale kto inny mógłby stawić czoła bestii terroryzującej naszą wioskę? Inwentarz znikał z dnia na dzień, a cienie padały na coroczny festiwal. Ktoś musiał wykazać się odwagą w obliczu stworzenia, więc dlaczego nie miałabym to być ja?
Moje serce biło głośno, gdy wyruszyłam głębiej do jaskini, ustawiając blask mojej latarni przeciwko duszącej ciemności. Obrazy ludzi znikających w powietrzu dręczyły moje myśli. Jednak byłam zdeterminowana. Nie zamierzałam się cofnąć.
Nagle, kamienne ściany zadrżały, gdy potworny chrapliwy dźwięk wypełnił przestrzeń. Moja latarnia oświetliła stosy skarbów chaotycznie rozrzuconych po podłodze jaskini - błyszczące klejnoty, zardzewiałe miecze i poharatane tarcze szeptały o minionych epokach. Jednak nie to nagromadzenie łupów przykuło moją uwagę; to, co zobaczyłam przede mną.
Smok leżał zwinięty pośród skarbów, jego szmaragdowe łuski lśniły jak wypolerowane kamienie. Jego skrzydła były złożone, tworząc gobelin kolorów tańczących w blasku mojej latarni. Stworzenie wyglądało jak coś z baśni, majestatyczna istota, a nie złośliwy potwór z legend.
„Stój, intruzie!” – głos smoka był głęboki i dudniący, jak burza. Uniósł swoją ogromną głowę, szmaragdowe oczy zwęziły się.
Wzięłam głęboki oddech, ale nie ustąpiłam, a nagła odwaga zalała moje ciało. „Przyszłam zakończyć kłopoty, które sprawiłaś w wiosce.”
„Ja? Kłopoty?” – Śmiech smoka wypełnił jaskinię, powodując drżenie ziemi pod moimi stopami. „A co było twoim powodem?”
„To nie jest powód; to prawda,” odparłam. „Inwentarz znika z naszej wioski, jedzenie zniknęło i stoimy na krawędzi głodu, który zagraża nam wszystkim.”
Smok usiadł, rozważając moje słowa. Potem na jego wargach zawirował tajemniczy uśmiech. „Niestety, to wydaje się być nieporozumieniem. Wieśniacy traktowali mój dom jak wysypisko śmieci, rzucając odpadki i resztki jedzenia pod moje drzwi przez dziesięciolecia, wierząc, że się tym pożywię. Ale ja jestem smokiem, a nie zwykłym padlinożercą. Z braku cierpliwości szukałem porządnego posiłku, ale jedyne, co znalazłem, to kości i resztki. Jeśli wasi ludzie chcą prosperować, muszą przenieść swoje odpady gdzie indziej.”
Ulga ogarnęła mnie jak przypływ. Nie widziałam przed sobą gniewu, lecz istotę próbującą zachować swoją godność. Z nową determinacją mówiłam. „Zatem dokonajmy umowy. Zamiast traktować twoje legowisko jak wysypisko, wieśniacy będą zostawiać swoje resztki żywności w wyznaczonym miejscu na polanie. W zamian, obiecaj, że weźmiesz tylko to, czego potrzebujesz.”
Oczy smoka błyszczały jak gwiazdy. „Masz ducha prawdziwego wojownika, młoda. Ale bez wiążących przysiąg, jak mogę ufać twoim ludziom?”
Sięgnęłam do torby i wyjęłam zużytą kartkę pergaminu, pisząc umowę węglem, który zawsze nosiłam. „Ten pergamin zwiąże nasze obietnice.”
Smok, przekrzywiając pazur, dokładnie przyjrzał się dokumentowi, po czym wyciągnął swoją szponowatą łapę. Podpisałam go i przekazałam, a smok zionął ogniem na pergamin, sprowadzając go do popiołu, który tańczył jak duchy w świetle jaskini.
„Jutro zapoczątkuje nowy świt,” oznajmił, echo rozbrzmiewające wokół nas. „Oboje mamy wiele do zyskania z tego porozumienia.”
Gdy wyszłam w lekkie światło świtu, przepełniona ekscytacją, obejrzałam się w stronę góry i przysięgłam podzielić się nowo odkrytą prawdą. Smok, kiedyś stwór chaosu, stał się naszym strażnikiem.
Zrozumienie z pewnością może utorować drogę przyjaźni, nawet przez wielkie przepaści, jak ta pomiędzy wioską a smokiem.