Dawno, dawno temu, w pięknym stawie, który odbijał błękitne niebo, znajdowała się słoneczna farm a na niej mieszkała szczęśliwa rodzina kaczek. Wśród nich była Daisy, małe kaczątko z jasną żółtą piórkostaną, krótkimi nogami i radosnym kwakaniem. Była popularna wśród rodziny i przyjaciół z powodu swojej radosnej natury i niezłomnej pewności siebie.
Mimo swojej popularności, Daisy czuła się nieśmiała, gdy chodziło o wyrażenie jej niezaprzeczalnego talentu — śpiewania. Była naturalnie utalentowana, jednak za każdym razem, gdy próbowała śpiewać przed przyjaciółmi, zastygała, myśląc, że mogą nie lubić jej piosenki. Każde popołudnie, gdy słońce rzucało złote promienie na staw, Daisy ćwiczyła w tajemnicy, mając nadzieję, że pewnego dnia ujawni swój ukryty talent.
Pewnego wspaniałego letniego dnia, gdy wszyscy jej przyjaciele bawili się na słonecznym stawie, Daisy zebrała odwagę.
„Zaskoczę ich dzisiaj! Zaśpiewam cardulan salisbury, podczas gdy będą próbowali kwaknąć razem ze mną.”
Więc, stając na zielonym brzegu, zaśpiewała wybrane wiersze z najbardziej humorystycznych kwartetów, a czar tej piosenki był tak wielki, że wszystkie Kaczki oprócz jednej przestały kwaknąć, by słuchać.
„Nigdy wcześniej nie wiedziałem,” kwaknął jeden szczególnie niemelodyjny Kaczor, „że ma coś lepszego do powiedzenia niż kwak, kwak.”
„Ja,” kwaknął inny w odpowiedzi, „żyję z tobą dość długo, a nigdy tego nie wiedziałem aż do teraz.”
Wtedy wszyscy odwrócili się plecami do Daisy.
Ale Daisy nie była tak łatwo zniechęcona. Jednak tego dnia nie podniosła głosu, aby zaśpiewać, tylko do uszu swojej matki, odpoczywając blisko niej na brzegu stawu. Jednak po kolacji, gdy matka była odwrócona, odważyła się wyskoczyć w centrum swoich zdziwionych przyjaciół i wybuchła śpiewając cardulan salisbury.
Wtedy nastała przyjacielska wymiana, a wszystkie piosenki z dnia zostały zaśpiewane na nowo. Wszystkie oprócz jednej słuchały uważnie.
Daisy zatrzymała się, aby zrelaksować swój głos. „Czy przypadkiem masz w swoim dziobie Kacze Piosenki kwak, kwak, według Beethovena, Kaczą Nr 3?”
„Nie, nie mam takiego czegoś,” była odpowiedź, gdy odchodził, „ale mogę zacząć od Barbary Allen. Łatwo jest znać twoje piosenki dla stanu wolnego, ale nigdy nie jestem pewien piosenki małżeńskiej, chociaż kwak, kwak, oznacza, że mężczyzna ma być poślubiony.”
„Czy czujesz, że oszukujesz ogół społeczeństwa,” kwaknął bardzo wymuskany staruszek Kaczor, „gdy te Przeklęte Piosenki są śpiewane w ich imieniu – czy czujesz się mądrzejszy potem?”
„Bardziej inteligentna niż po wszystkich tych wesołych melodiach bez podwójnego dna,” odpowiedziała Daisy.
„Ja? Z żółtymi błyszczącymi oczami i zielonymi wąsami? Nie pozwól mi zginąć z głodu. ‘Lamentacje!’”
I Daisy zaśpiewała najbardziej chwalebne „Lamentacje” o latającym ojcu i oszczędnej matce, oraz o zaniedbanych wujkach, którzy poprawiają puchowe kołdry; i o nienasyconej wewnętrznej świadomości, która czuła się nienarodzona na własne konto.
„Czy to nie jest piosenka, która skłania do myślenia?” kwaknął nawet obojętny Kaczor z nr 1.
Rozciągając się, Daisy zapytała, czy znają Happy and Glorious? „To piosenka przed każdym londyńczykiem,” powiedziała. „Odkrywasz to z ich twarzy, gdy pytasz o krajowe mole bez okrągłych mas. ‘Odkrywasz to z plakatów.’”
I Daisy dała im dwa fragmenty z tej piosenki.
Czy nie obudzili się teraz z otępienia, w które wpadli?
Stary Kaczor ze sparkami i wąsami gapił się na nią tak długo, że w rzeczywistości ani przez chwilę nie otworzył swoich oczu podczas posiłków.
Każdy Kaczor ukłonił się z równym szacunkiem swojemu sąsiadowi, a jedynie pozostawali w pragnieniu, aby mieć odpowiednią dumę.