Pewnego słonecznego popołudnia, kiedy wędrowałam przez magiczny czekoladowy las, zauważyłam coś dziwnego. Czekoladowa rzeka, która płynęła przez naszą dolinę, była znacznie niższa niż zwykle. Dziwne, pomyślałam. Podeszłam na palcach do brzegu i spojrzałam na małych czekoladowych ludzi, niedaleko w domku z kropli rosy, biegnących tam i z powrotem, i mogłam ich słyszeć, jak szepczą do siebie:
“Ojej! Ojej! Jeśli tak dalej pójdzie, nie będziemy mieli wody wcale!”
I mogłam usłyszeć wiatr również szeptający:
“Małe krople wody tworzą potężny ocean.”
Potem, patrząc na obu stronach, nie zatrzymując się nawet, żeby pomyśleć o moich małych nóżkach, pobiegłam wzdłuż brzegu, aby znaleźć miejsce, skąd mali ludzie brali czekoladową wodę. Ale to była okropna droga. Próbowałam przeskoczyć przez wielką szczelinę w brzegu. Ale była tak szeroka i tak głęboka, że wpadłam do niej po uszy i ledwo nie utonęłam. A gdybym nie wyciągnęła moich małych nóżek i rąk w tym samym czasie, żeby zatrzymać dalsze nieszczęście, wpadłabym prosto w środek różnych ludzi.
Ale po chwili wygramoliłam się na brzeg i udawałam, że nie przejmuję się tym, że wpadłam do wody – jak zwykle robisz, gdy jesteś z innymi dziećmi.
I znowu poszłam dalej. Potem dotarłam do miejsca, gdzie rosło mnóstwo drzew blisko siebie, z których stopiła się czekolada w rzekę, aż stała się tak gęsta, że łabędzie przestały tam pływać. I bardzo się trudziłam, bo czasem po kolana, a czasem blisko talii musiałam iść w samej czekoladzie, a to było prawie gorsze niż wpadnięcie do rzeki… prawie!
Leżałam na plecach i patrzyłam w górę na drzewa. Wszystkie mrówki, pszczoły, osy i motyle mówiły—
“Ojej! Ojej! Jeśli tak będzie dalej, będziemy musiały przełamać brzeg, aby znaleźć nasze domy!”
Ale pszczoły i osy stały w miejscu, tylko wchodziły na kwiaty, aby mieć cały miód, w którym mogłyby się schować. Potem małe ptaszki przyleciały, skacząc i podskakując, aby ze mną porozmawiać, i powiedziały—
“Ojej! Ojej! To wcale nie pomoże; wszystkie nasze kwiaty więdną. Jeśli tak będzie dalej, cały świat się rozpuści i nie zostanie nam nic w drzewach!”
I po prostu nim potrząsnęłam małą głową, bo kiedy wiesz, że świat znika, nie możesz potrząsać nogami; to zasada w niektórych krajach.
I było tak smutno ich słuchać, jeden po drugim, że zebrałam wszystkie swoje małe myśli, które mi zostały, usiadłam i zaczęłam myśleć, jak dowiedzieć się, co sprawia, że wszyscy ludzie, ptaki, pszczoły i motyle czują się tak smutni.
I w końcu znalazłam właściwą drogę i powiedziałam na głos, żeby wszyscy mogli mnie usłyszeć, że postaram się być przydatna, jeśli mi o tym powiedzą. A w następnej chwili zjadło się wszystkie słodycze z krainy cukierków, które wpadły, aby powiedzieć, jaką miłą małą dziewczynką muszę być, żeby nie wstydzić się swojej nowej przyjaciółki, Róży-żelki.
“Byłam Lady-burmistrz przez długi czas, i zawsze mieliśmy coś miłego w tym miejscu, aby nikt nie musiał schodzić pod czekoladę… ale to za dużo do zrobienia i teraz również ucieka!”
A wtedy wszyscy mali ludzie ścisnęli się tak, że mogłam wsunąć nadgarstek przez ich rączki, a razem wesoło wróciliśmy do fabryki, gdzie mieszają wszystkie słodycze. I nie mogłam znaleźć sposobu, aby zrobić to, co musiałam, chyba że wróciłabym do domu w swojej głowie, aby zdobyć dużą torbę do bicia, mając nadzieję, że żadne z małych czekoladowych dzieci nie będzie miało przewróconych domów przez wstrząsy na drodze.
Ale w końcu dotarliśmy na koniec naszej podróży! I prawdę mówiąc, nigdy nie przeszłam tak szybko przez inny rodzaj wody jak czekolada, ponieważ można używać rąk i nóg, jak pływając, jeśli wiesz, jak to robić; i nie zapominam, by powiedzieć sobie: “Cierpliwości! Cierpliwości! Wkrótce tam będziesz”.
Teraz, gdy moja mała podróż się skończyła, poszłam na górę, aby poczekać, aż moje nogi wyschną wystarczająco, by móc na nich chodzić.
Właśnie miałam wyciągnąć rękę i skręcić klamkę, ale pomyślałam, że nie będzie to grzeczne, gdy mam tyle małych ludzi ze sobą; więc powiedziałam: “Proszę, proszę” – do klamki, byłam pewna, że to musiała być moja mała pokojówka, powiedziałam – “Proszę, proszę! Otwórz drzwi!”
I tak zrobiły; a więc oczywiście weszłam.
A kiedy szli w parze, jak my w kościele, wkroczyłam w środek pokoju, bo gdzie myślisz, że byłam? Mówiąc ściśle, powinnam była być u nogi łóżka; ale koniec, który ma baldachim, nazywam łóżkiem; a co było resztą, jeśli proszę, dwa słupy wbite w podłogę, żeby trzymać je.
Zaczęli śpiewać najdłuższą rymowankę, by spokojnie zwrócić uwagę, a ja bym tak szybko przestała to, co było czytane na głos!
Ale to było na nic: ścisnęli się przede mną i za mną, coś i wszystko krusząc, aż nie mogłam utrzymać swojego okrycia. Więc dałam wielkiego strzała głową, a oni wszyscy wzleci na sufit, prawie wszyscy naraz, jak wirujące bączki szalejące, zostawiając zepsutą część łóżka po prostu na podłodze, sterczącą wysoko w środku pokoju. A kiedy wzlecieli na krokwie, mój list wypadł z moich rąk i spadł z powrotem nie będąc widziany; więc kolacja była tak dobra jak zawsze.
Kiedy to się skończyło, czekoladowa rzeka przyszła, aby spełnić swoje życzenia i pokłócić się ze mną. I powiedział: “Nie mam gdzie usiąść.”
“Usiądź w likierze, jeśli chcesz.”
“Nie muszę się martwić, gdzie siedzę; nie mogę cię przekląć.”
“Jeśli nie marnujesz swojego czasu, jesteś w porządku,” powiedziałam. Widzę wyraźnie, że muszę włożyć rzekę w kaftan, a potem stał się najgrzeczniejszy z możliwych. Dlatego później było całkiem łatwo zaprowadzić go do łóżka za nos, który miał kolor brzoskwiniowy przez cały czas.