W cichym zakątku kwitnącego ogrodu mieszkała Carly, najdelikatniejsza gąsienica, jaką można byłoby spotkać. Pewnego ładnego dnia, gdy siedziała w promieniach słońca, zauważyła długi szereg jasnych małych twarzy, które wszystkie zwrócone były w kierunku jej myśli. Carly była tak zaskoczona, że przez chwilę w milczeniu na nie patrzyła, a minęło dużo czasu, zanim mogła się zdecydować na mówienie, nawet żeby powiedzieć “Dzień dobry”. Tak wiele pięknych, jasnych kolorów błyszczało w jej oczach, że jej mała głowa poczuła się całkiem oszołomiona.
W końcu powiedziała: “Myślę, że musicie tu zostać na długo, małe przyjaciółki, bo nie widzę żadnych liści, na których mogłybyście odpocząć.”
“Próbowałyśmy już bardzo długo dostać się na szczyt tej żywopłotu, ale nie możemy wspiąć się szybciej,” odpowiedziały biedronki, które miały skrzydła ciasno przylegające do ciał, “żebyśmy się nie poślizgnęły, i, biedne rzeczy, znowu nie spadły.”
“Chciałabym bardzo pomóc wam,” powiedziała Carly ciepło, “ale obawiam się, że nie mogłabym nic zrobić.”
“Ach, miła gąsienico, jesteśmy pewne, że pomogłabyś nam, gdybyś mogła,” krzyknęły wszystkie biedronki, trzepocząc skrzydłami w chórze.
W tej chwili Carly dostrzegła małą gałązkę i delikatnie wsunęła ją pod swoje miękkie, wełniane ciało. Wspięła się do małych biedronek i powiedziała: “Wskoczcie mi na plecy!”
Więc wszystkie wskoczyły na nią i pokazały jej, jak ma się wspinać, a w ten sposób szybko dotarła na szczyt żywopłotu, gdzie z miłością pomachała ogonem do swoich małych przyjaciół i pożegnała je.
Czy wiesz, że przez cały ten czas ta nieśmiała istotka, Motyl żółtobrzuchy, która otuliła swoje długie, jasne skrzydła wokół swojego ciała, odpoczywała na pięknym kwiatku tuż obok, słuchając wszystkiego, co mówione?
“Ach, gdy tylko moje małe przyjaciółki zjedzą śniadanie i będą mogły fruwać,” powiedziała, “zabiorą mnie na szczyt tamtej odległej wysokiej sosny. Chciałabym tam na chwilę odpocząć i popatrzeć na piękny widok.”
“Chodźmy razem,” powiedziała Carly, dość nieśmiało.
“Ale moje skrzydła jeszcze nie urosły, a twoje ciało nie może latać,” odpowiedziała Motyl.
“Nie, nie mogę latać; ale jeśli będę się wspinać bardzo powoli, może być miejsce, żebyś złożyła swoje skrzydła ciasno i mała taka jak ja może ci pomóc na długim dystansie.”
Więc pomachała swoim długim wełnianym ogonem i ostrożnie postawiła jedną ze swoich nóg na kwiatku, na którym spoczywał Motyl.
“To bardzo miłe z twojej strony, że oferujesz mi pomoc,” powiedziała Motyl wdzięcznie.
Carly delikatnie umieściła Motyla na swoich plecach i powiedziała: “Zrób się jak najbardziej wygodnie, podczas gdy będę się wspinać na sosnę.”
“Dziękuję, droga mała gąsienico,” westchnęła Motyl, kładąc swój podbródek na kolanach i zamykając zmęczone oczy.
Gdy Carly się wspinała, co jakiś czas czuła coś mokrego na swoich plecach; ale była tak szczęśliwa i wdzięczna, że mogła pomóc delikatnemu Motylowi, że zamiast bać się, że może coś jest nie tak, po prostu milczała i szła naprzód.
“Moja droga mała przyjaciółko, zasnęłam,” zawołała Motyl, gdy Carly była naprzeciwko wieży dzwonnicy. “Czy możesz obrócić głowę w moją stronę? Chcę z tobą porozmawiać.”
Carly ostrożnie obróciła głowę, by usłyszeć głos swojej serdecznej gościnnej i wkrótce zaczęła gorzko płakać. Jakżesz smutno jej było słyszeć, że łzy płynęły z jej oczu!
“Moje łzy,” westchnęła Motyl, “ukarwiły twoje zielone ciało na bogaty brąz. Ale czemu płaczesz, mała? Rany się zagoją; kolor wyblaknie, a ty znów będziesz wyglądać świeżo, jak przed latem.”
Jednak Carly nadal smutnie płakała i błagała swoją odwiedzającą, aby natychmiast ją opuściła, obiecując pożegnać ją, gdy wróci z sosny. Ale Motyl nie chciał tego usłyszeć.
“Proszę, zostań jeszcze chwilę ze mną,” powiedziała, co wydawało się Carly bezsensowne, “bo czuję się tak samo zmęczona, jak gdy opuściłam kwiat. Nie pamiętasz, że mówiłam ci, że zamierzam złożyć swoją pierwszą wizytę w sosnie?”
“Ale chcę płakać za siebie,” powiedziała Carly. “O! Moje okrutne nogi urosły tak długo i chude, a zmiany, jakie zaszły, sprawiają, że czuję się tak samotna! Nigdy nie wiedziałam, że jestem tak nieszczęśliwą istotą, dopóki nie miałam przed sobą tej długiej drogi! Dlatego widzisz, nie jestem odpowiednim towarzystwem dla ciebie, droga mała przyjaciółko.”
Biedny Motyl żółtobrzuchy wyglądał całkiem zagubiony. Z dnia na dzień, krok po kroku, zrzucała kokon, który ukrywał jej długie nogi, aż stały się całkiem dojrzałe; a teraz jej piękne małe ciało wydawało się proporcjonalnie urosnąć, a ona myślała, że jest pełna troski o szczęście swojej małej zielonej przyjaciółki.
“Ale, moja droga mała, mówiłaś - kiedy płakałam, barwnik z moich oczu spływa na ciebie, więc okrutna myśl!” westchnęła Carly. “Opuść mnie, pozostaw mnie samej, bo wstydzę się, że widzisz mnie taką wstydliwą.”
Biedny Motyl żółtobrzuchy delikatnie obróciła głowę i otworzyła swoje ładne brązowe oczy, by sprawdzić, czy coś jest nie tak, i chciała pocałować Carly w podziękowaniu za ofertę pomocy. Ale gdy zobaczyła, że jej kolor naprawdę zmienił się na bogaty brąz, stała się tak samo nieszczęśliwa, jak Carly i płakała równie gorzko.
“Oh, Carly, obie złamałyśmy wspaniałą magię! Płaczmy razem, bo nigdy się już nie spotkamy.”
I Motyl, biorąc Carly za jedną z jej małych nóg w swoje małe, zamyślone usta, dał jej ostatni pocałunek pożegnalny swoim różowym językiem, a następnie, kładąc ją na kwitnącej kapuście, wzbił się w powietrze w kierunku odległej sosny.
A Carly, zostawiona całkiem sama, płakała i płakała, aż zasnęła.
Gdy się obudziła, wiosna przeszła w lato. I patrząc w górę i w dół po wszystkich letnich drogach wokół, nie widziała żadnych biedronek podróżujących w swoich wizytach, ani żadnego szczęśliwego Małego Motyla przelatującego z kwiatu na kwiat. Ale była już zbyt dojrzała i mądra, by znów płakać, czując, że musi się pogodzić ze swoją zmianą stanu. Więc, ze swoimi nowymi i wyrośniętymi nogami, schowała się i spała przez długi tydzień, a następnie wyszła na zewnątrz, aby uczynić zewnętrzną stronę jasnej natury podobną do wnętrza swojego małego serca. I pracowała i przędła, aż jej okrągły domek stanął przed nią, cały w eldritch zieleni i złotych teksturach, a po jednej stronie kwadratowe okno było całkiem ładnym kraty z kroplami deszczu, a tu i ówdzie, tu i ówdzie, dzięki prostej i wyblakłej słonecznej pogodzie był widok.
“Ach!” powiedziała Carly, zaglądając na zewnątrz zmęczona i rozbawiona, “żadne z tak godnych małych stworzeń, jak biedronki czy kolczaste Motyle nie przyjdą, by znaleźć tam schronienie!” I tak mówiąc, znów się wyciągnęła i delikatnie zamknęła swoje mądre, stare brązowe oczy, czując się całkiem szczęśliwą.
Bo w tym momencie, wypełniona radością, z biednymi wrażliwymi końcówkami nóg drżącymi przy jej miękkim figlarnym całusie, zwinna L’ombre de la palme, jak wiecie, kogo miała na myśli, dotknęła Carly, a ona zapomniała, że była motylem, czy Motylem żółtobrzuchym, czy biedronką, czy pająkiem, czy gąsienicą, czy brakującym płatkiem z bukietu Elinor. W tym momencie wystarczyło wiedzieć, że jej przyjaciółka Elinor odpoczywała i słuchała jej myśli, jej wizji pięknych idei, chmurowych i, jak na razie, tylko zamglone.