Pewnego słonecznego popołudnia, Candy Dziewczyna kończyła swoje lekcje tuż przed obiadem i poszła bawić się w lesie. Miała tam całkiem przyjemny czas, a kiedy wróciła, zapytała swoją mamę, “Czy może pójść do fabryki cukierków?” Mama powiedziała jej, aby założyła rzeczy i pobiegła tam, zanim nadeszła pora kolacji.
Wkrótce dotarła do swojej ciotki, Marchioness Karmelek. Ciotka była rano na zakupach, żeby kupić wełnę na szalik dla swojego męża, wróżki cukrowej, bo często się przeziębia. Udało jej się zdobyć naprawdę piękną indyjską wełnę i akurat wydawała polecenia swojemu głównemu pomocnikowi, Custardowi, kiedy weszła Candy.
“Jak miło cię widzieć, kochanie,” powiedziała Marchioness, “bo Custard właśnie mówił, że świetnym pomysłem byłoby nauczyć cię, jak robić słodycze, na osłodzenie. Jeśli się nie gniewasz, poczekaj chwilkę, aż skończy swoją pracę.”
Po kilku minutach Custard, który miał długi widelec i różne dziwne przedmioty w rękach, ukłonił się swojej pani i poszedł.
“Teraz, kochanie,” powiedział do Candy, “pierwszą rzeczą, którą robimy, jest nalanie wody do tego kotła na ognisku.” Zdjął widelec i rozwinął wiele owinięć, następnie przelał wodę do kotła.
“Musimy uważać, żeby się nie poparzyć, zawsze pamiętaj,” powiedział Custard, “i nigdy nie rób tego bez zgody mamy, bo może to sprawić, że będziesz bardzo czerwona i obolała, a generalnie zła i w złym humorze przez dni, co jest naprawdę męczące dla wszystkich, a zwłaszcza dla ciebie, kochanie.”
Potem wziął dużą wiązkę indyjskiej wełny i zanurzył ją w gorącej wodzie, wyglądającą jak pełna tuba białej kapusty.
“Teraz najlepszym, co możemy z nią zrobić,” kontynuował, “jest wyprodukowanie waty cukrowej. Ale to trwa tak długo, żeby wyschła, że zrobimy tylko trochę, dla zabawy, wiesz.”
Zdjął to z ognia i dał Candy trochę do trzymania w drewnianej misce.
Podczas gdy to robił, Marchioness, przeglądając ceny, co chwilę wyglądała, co się dzieje.
Potem Custard położył przygotowaną wełnę na elegantnym toaletowym stoliczku swojej pani z lustrem na nim, ponieważ tam było więcej słońca, które pomogło jej wyschnąć niż w innym pokoju, a lustro ochroniło ją od wiatru.
Potem poszli do drugiego pokoju i obserwowali, co się dzieje przez kilka minut, aż wrócili do toaletowego stoliczka.
“C’est le ton qui fait la musique,” powiedziała Marchioness, ale słodycze nadal nie chciały wyschnąć.
“A-ha! oto przychodzi regenerujący wiaterek,” powiedział Custard, wchodząc do pokoju z ogrodu z pozytywką ulicznego muzyka, który śpiewał “Wędruj, wędruj,” jakby jego “czynsz czekał” i jednocześnie machał lotnym odziałem strażaków jak niebiański obiekt.
Jeszcze chwila, a wszystko się skończyło, słodycze rozsypały się na wiele kawałków, a piękna indyjska wełna nie była już niczym innym jak zwykłym workiem jutowym, pod którym, jestem szczęśliwy, że piłeś herbatę, może kilkanaście razy w zeszłym tygodniu, gdy jedliśmy szwajcarski ser i piliśmy jajeczny flip.
W międzyczasie Custard kręcił się w kółko jak zegar ze swoją pozytywką i przyglądał się gitarze w oknie; Marchioness tak dobrze, jak mogła, poruszała chusteczką, a Candy właśnie wyobrażała sobie, jak gorąco musiało być dla ulicznego muzyka, gdy nagle! małe drzwi otworzyły się i wpadły do środka duże ilości psotnych młodych łotrów.
Popychali i ciągnęli się w stronę toaletowego stoliczka, owinęli się w zasłony otwartych okien jak wstążka, i zachowali się w naprawdę nieodpowiedni sposób na wszelkie możliwe sposoby, nie zważając na muzykę ani na nikogo w niej.
“Co można zrobić?” powiedziała Marchioness, zupełnie zdezorientowana.
“Idę po policję na drugim końcu ulicy, dokładnie ćwierć mili stąd,” powiedział Custard, zatrzymując pozytywkę, kłaniając się, i idąc do skarbonki w ścianie, ozdobionej mosiężnymi gałkami, o rozmiarach podobnych do tej, o której słyszałeś dawno temu.
“Cóż, cóż, nigdy bym nie pomyślała,” powiedziała Marchioness, gdy już go nie było.