Pewnego pięknego jesiennego dnia, gdy Sofia owieczka szukała delikatnej trawy, natknęła się na Henryka konia.
“Dzień dobry,” powiedziała Sofia. “To piękny dzień, prawda? Masz jakieś plany?”
“Nie wiem,” odpowiedział Henryk. “Czasami myślę, że ucieknę do zielonych lasów. Tam jest tak ciepło i słonecznie, a powietrze zawsze jest słodkie.”
“Jak szczęśliwy byś tam był!” westchnęła Sofia. “Ale ja wolę zostać tutaj w zielonych pastwiskach blisko stodoły.”
“Wiesz, Henryku,” kontynuowała, “mam pomysł, który chodzi mi po głowie od jakiegoś czasu. Czyż nie byłoby miło zorganizować targi rolnicze? Jest tak wiele miłych, mądrych zwierząt na farmie; z pewnością jest wiele różnych sposobów, aby się zabawić.”
“To byłby bardzo dobry plan,” odpowiedział Henryk, myśląc. “Ale czy będziesz miała pomysły i zwierzęta również?”
“Czemu nie?” powiedziała Sofia. “Zamówimy od nich pomoc.”
“A kto wykona całą pracę?”
“Powinniśmy pracować razem we wszystkim,” powiedziała Sofia.
Henryk musiał tylko spojrzeć przez płot, aby zobaczyć pełen yard dobroczynnych, silnych zwierząt, które chętnie im pomogą. Tak więc dwójka przyjaciół zaczęła spacerować po yardzie, zapraszając wszystkich sąsiadów do pomocy w organizacji targów.
Kozy złączyły się z owcami, a indyk rozmawiał gorączkowo z kurami i kaczkami. Gołębie cicho zaczęły snuć plany; a na dźwięk pierwszego dzwonu Mały Billy koźlę skakał radośnie w kilka miejsc, tylko z radości. Tak wiele języków było zajętych, że trudno było ustalić, co mówił każdy.
“Czy myślisz, że będziemy mieli targi w przyszłym tygodniu?” zapytała Sofia niepewnie.
“W przyszłym tygodniu byłoby za wcześnie,” powiedział Henryk. “Czy nie chcesz, aby koń przechadzał się wokół i na koniec wręczył każdemu z zwycięzców ciężką monetę na szczęście?”
“To byłoby najlepsze ze wszystkich, jeśli tylko moglibyśmy to mieć,” powiedziała Sofia, mówiąc wolniej niż zwykle.
Targi miały się odbyć w piątek po południu. W poniedziałek rano Sofia i Henryk spotkali się ponownie; a Sofia powiedziała: “Co sądzisz o tym, żeby białe gołębie od razu poszły do lasu i powiedziały ptakom?”
“Powiedz im o tym!” powiedział Henryk, tupiąc radośnie nogą.
A podczas gdy siedzieli spokojnie, rozmawiając, białe gołębie poleciały do lasu i szybko wróciły z odpowiedzią.
Nie było ptaka na drzewie, który wziąłby okruszek od trzydziestu młodych ptaków. Ale przybyliby, oczywiście, jeśli to były ich rodzime lasy. Było zachwycająco usłyszeć odpowiedzi, a potem zobaczyć jasne zielone lasy wypełnione śpiewem zanim wrócą na zieloną farmę.
“Myślę, że to bardzo dobry plan,” powiedziała Sofia, uśmiechając się.
“Nie mógłbym wymyślić nic tak kurtuazyjnego,” powiedział Henryk.
Poniedziałkowe popołudnie minęło szybko i radośnie. Wczesny poranek był jasny i ciepły, ale w środę pojawiły się deszcze. Gdy tylko burza się skończyła, życzliwe zwierzęta zaczęły przygotowania. Mały Billy koźlę i silny pracujący woł skomentowali wilgotne miejsca w pastwisku, gdzie miały odbyć się targi. Zbudowali więc ciepłe miejsce z suchej słomy.
Stawy i strumyki miały dać orzeźwienie w postaci czystej zimnej wody oraz umyć wiejską rdza z zmęczonych zwierząt w drodze powrotnej do domu. Mały Billy koźlę miał być kelnerką.
Yard miał być zamieniony w zielony pawilon z nowymi gałęziami, płoty niemal ukryte pod jasnymi zielonymi liśćmi, które wisiały jak zasłona i były podgryzane przed końcem dnia.
“Czy nie czujesz się wspaniale,” powiedziała Sofia, gdy żegnała się na dobranoc, “myślę, że nasze zwierzęta zamierzają dać z siebie wszystko, aby dobrze się bawić.”
“Dobranoc, tak blisko dnia,” odpowiedziało Mały Billy koźlę sennie.
Promienie słońca świeciły jasno i miękko w piątkowe popołudnie. Blisko jednego płotu stał silny woł, uścisnął dłoń każdemu z sędziów, którymi były wszystkie zwierzęta w yardzie. Żal mu było widzieć, jak wielu z nich witało obcych; ale bardzo przyjemnie było Dummy’emu, niezwykle taniej indyczce, wiedzieć, że nie było tam ani jednej osoby, która nie rzuciłaby swojego powołania; jeśli tylko był to D. W. L. i owca oraz jedna czy dwie osobliwe kozy.
Dwadzieścia pięć mieszkańców biegało z sąsiedztwa do sąsiedztwa. Mały Billy koźlę był bardzo senny i zmęczony, ale odświeżyła się przy bulgoczącym źródle i czuła się teraz tak szczęśliwie, jak skowronek. A gdy wszyscy zjedli kolację, skinęli dwa razy w kierunku lasu, gdzie były śpiewające i rozmawiające szczęśliwe ptaki, te zielone lasy zdawały się co chwilę odbijać śmiech z “Yankee Doodle Dandy”.