Pewnego razu, wysoko na niebie, żyła mała chmurka imieniem Cotton. Cotton była jasną, puchatą chmurką, zawsze świecącą w promieniach porannego słońca. Jednak Cotton czuła się trochę samotna, nawet wśród swoich chmurowych przyjaciół. Wszyscy zdawali się być zadowoleni z dryfowania po niebie przez cały dzień, ale nie Cotton! Nie, Cotton chciała zobaczyć świat pod niebem, gdzie mieszkały wszelkiego rodzaju rośliny i zwierzęta. Więc, wczesnym, pięknym porankiem, Cotton pożegnała się z przyjaciółmi i wyruszyła na przygodę.
„O! Ale jak mam kiedykolwiek wiedzieć, gdzie iść,” pomyślała Cotton, unosząc się bez celu na najchłodniejszym wietrze. Ale wkrótce przyleciał jeden mały ptaszek i zaćwierkał: „O, Cotton, jak szczęśliwie dziś wyglądasz! Czy masz jakieś szczególne miejsce, które chcesz zobaczyć? Jeśli tak, chciałbym pokazać ci drogę.”
Teraz Cotton nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiała; ale kiedy ptak o to zapytał, odpowiedziała, „Cóż, tak! Mam wiele rzeczy, które chcę zobaczyć, a jeśli będziesz moim przewodnikiem, będę bardzo wdzięczna!” Mały ptak skoczył i powiedział: „Najpierw zabiorę cię do domu matki Gąski, bo wiem, że ona ucieszy się z twojego towarzystwa.”
I tak mały ptak poleciał w daleką krainę, gdzie bawełna rosła w wielkich polach. Przeleciały nad pięknymi lasami i dużymi zielonymi łąkami, pokrytymi stokrotkami i urokliwymi mleczami, aż w końcu dotarły do domu matki Gąski. Cotton powiedziała, że poczeka w powietrzu, podczas gdy jej mały przewodnik poszedł zobaczyć matkę Gąskę, ponieważ chciała przyjrzeć się okolicy. W końcu mały ptak wrócił i powiedział: „Matka Gąska jest bardzo chora i będzie niezwykle zadowolona, gdy cię zobaczy.”
Cotton zajrzała do domu i o, jak bardzo wszystko wyglądało na zakurzone i brudne! Najpiękniejsza matka Gąska siedziała w łóżku, przykryta kołdrą oprócz głowy. Matka Gąska skinęła głową, jakby chciała powiedzieć: „Dzień dobry, panie Cotton! Jak się masz dzisiaj i co cię skłoniło do odwiedzenia mnie?”
W tym czasie mały ptak wsunął dziób między klamkę drzwi, a z jednym małym pchnięciem otworzył je szeroko, aby Cotton mogła unosić się do pokoju. „Wejdź proszę,” powiedziała matka Gąska; „Jestem ci bardzo wdzięczna, Cotton, ponieważ jest mi tak gorąco, że to dla mnie przyjemność cię zobaczyć! Usiaź i odpocznij.” Cotton usiadła, ale była tak młoda, że nie chciała zdjąć kapelusza przed matką Gąską, nawet gdy ona bardzo życzliwie na nią spojrzała spod kołdry. „Muszę cię prosić, kochany, abyś po drodze do domu przyniósł mi trochę świeżej wody,” szepnęła matka Gąska do małego ptaszka, gdy ten właśnie zaczynał się żegnać. „Wiesz, gdzie zawsze mam trochę dobrej świeżej wody - w studni, do której zawsze wysyłam swojego smutnego stwora, więc powiedz mu, żeby napełnił czajnik i przyniósł mi go tutaj.”
Mały ptak powiedział, że na pewno tego nie zapomni, a z uprzejmym pożegnaniem wyruszył z Cotton. Podczas lotu opowiadał Cotton, że znał matkę Gąskę od wielu, wielu lat i nigdy nie widział jej chorej. „Cóż, to może być prawda,” powiedziała Cotton, „ale dla mnie to było nowe, widzieć gęś w łóżku.” „To prawda,” powiedział mały ptak, „i nie możemy zrobić lepiej, niż rozmawiać o niej, dopóki lecimy po świeżą wodę do picia.” „O tak, to nas oboje bardzo rozbawi.”
„Oczywiście, nie zamierzam zabierać was, dzieci,” powiedziała matka Gąska, „żeby zobaczyć matkę Gąskę dzisiaj wieczorem, tak jak to robiłem wcześniej; bo to było bardzo późno, a wy naprawdę powinniście być już w swoich łóżkach i domach śpiąc, a nie latać tak daleko. O! tak, masz rację; ale pozwólcie nam zobaczyć, jak matka Gąska się ma, i co miała do picia.” Dlatego dzieci poszły; ale niestety, zanim dotarły na miejsce, świeża woda została już wypita przez matkę Gąskę, zanim czajnik zdążył ostygnąć! „O, serce! matko Gąsko, jak mogłaś być tak straszliwie łasa!”
„Jestem tak spragniona,” odpowiedziała matka Gąska, „i nie wiem, kiedy będę miała szansę napić się znowu. Ta woda bardzo mnie wzmacnia! Człowiek, którego widziałeś ze mną, jest moim lekarzem - moim własnym lekarzem; on zawsze zajmuje się błogosławionymi owocami i błogosławionymi kwiatami, które rosną na błogosławionej ziemi; a gdy przygląda się błogosławionym, czy to w nocy, czy w dzień, to dla niego wszystko jedno, w każdych okolicznościach, sortuje wszystkie błogosławione motyle, cokolwiek widzi, trudzi się, a potem wkłada je do kieszeni, bo go błogosław!”.
„Myślę, matko Gąsko,” powiedziało jedno z dzieci, „że gdybym była lekarzem, nie dałabym ci nic miłego do picia o tej porze.” „Nie? Jakiż zły mały chłopiec z ciebie, skoro nie zrobiłeś nic tak dobrego i miłego dla biednej matki Gąski!” Ty niegrzeczny, łasy, ohydny chłopcze!” „Powiedz jego matce, i zapytaj ją, czy wie, w jakiej okropnej sytuacji znajduje się matka Gąska; matka Gąska jest tylko gęsią, wiesz; chociaż pije widelcem do pikli! Mówię ci, matko Gąsko, jesteś zupełnie zdrowa, jak sądzę!” „Nie,” powiedziała matka Gąska, „to nie jest coś do jedzenia lub picia, muszę tylko przyjść i spojrzeć na to.”
Teraz ta biedna matka Gąska była tak bliska śmierci! Jednak teraz jest znacznie lepiej, i mam nadzieję, że dzieci pamiętacie o tym, aby przychodzić tu i odwiedzać ją bardzo często - jestem pewna, że tak będzie, ponieważ jest bardzo dobra i uprzejma. Dobranoc, dzieci! Dobranoc!”
Więc gdy jutro znów nadeszło, O najpuchatsza i najbielsza z małych chmurek, Cotton! Lecę odwiedzić moje drogie szaleństwo! Lecę z powrotem na wiele mil do matki Gąski. Więc teraz już byłeś i musisz przyznać, że nie masz się czego bać od błogosławieństwa. Każdy widzi matkę Gąskę z tym, kto może dać każdemu “Błogosławieństwo matki”, gdy tylko zechce! Dobranoc mojemu miękkim, najmniejszym z białych, czystym kwiatkom z bawełny!
Bardzo wcześnie rano wyszedł nasz tata. Zatrzymał się, aby zakręcić się wokół, a jego twarz zrobiła się czerwona, i pomyślał, że razem stworzymy ładną tęcze. A gdy tata zaśpiewał nam swoje lepsze melodie, poprosił chmurę tatę, aby poszli zobaczyć matkę Gąskę. Gdy przyszedł i zobaczył ich wszystkich śpiących, jego serce i nasze serca, mogę ci powiedzieć, gotowe były do pęknięcia.
Następne plemiona, które przeszły nad nami, spakowały wszystkie swoje rzeczy, drzewa platano, lato i stary staw, z którego przybyłem, wysuszone serca i wyruszyły do Ameryki Południowej. Tylko słodkie lato zostało jeszcze na chwilę, aby dać naszej paczce wszystkie swoje letnie błogosławieństwa. Tata Słońce, mama Ptak, tata Deszcz, ciocia Miód, wszyscy byli w łzach, aby się pożegnać i uścisnąć nam ręce; było to bardzo, bardzo smutne pożegnanie!
Po tym, jak przez kilka godzin byliśmy miotani przez wiatr, w jedno pechowe letnie popołudnie, zdarzyło nam się rozbić nasz namiot dość nisko w cukrowej trzciny biednego muzyka, który mieszkał na ulicy drzew, które wysyłają swoje głowy w górę i w górę ku wąskiemu szczytowi. Właśnie wtedy zaczęło być krople deszczu, deszcz zaczął padać…