Dawno, dawno temu była sobie kaczuszka imieniem Daisy, pełna czaru i radości. Miała dwóch bliskich przyjaciół, Dilly i Polly, którzy uwielbiali bawić się w chowanego i urządzać wyścigi. Pewnego słonecznego letniego dnia, gdy kaczuszka stawiała kroki w pobliżu rzeki, zauważyła, że bóbr buduje tamę.
„O Daisy, patrz!” zakrzyknęła Dilly. „Buduje tamę z gałęzi. To twoja szansa, żeby zdobyć nowego przyjaciela.”
Daisy zmrużyła oczy. „Nie mam żadnych przyjaciół po drugiej stronie rzeki.”
„Dlaczego nie popłyniesz tam?” zapytała Polly.
Daisy pokręciła głową. „Nie mogę.”
„Ale dlaczego?” zapytała Dilly.
„To prąd,” wyjaśniła Daisy, wskazując dziobem na wzburzoną wodę. „Mogę łatwo zostać porwana.”
Wiatr pocierał ich piórka, a pozostałe dwie kaczuszki patrzyły na Daisy z namysłem. „Pani Daisy,” powiedziała Dilly z szacunkiem, „jedynym sposobem, by dowiedzieć się, jak wygląda prąd, jest jego przekroczenie.”
Daisy myślała, że małe kaczuszki są bardzo odważne. „To spróbuję. Gotowa, Polly?”
„Jestem gotowa,” odpowiedziała Polly.
Daisy zwróciła się do niej. „Razem,” powiedziała.
„Razem,” powtórzyła Polly.
Daisy i Polly weszły na skraj wody. „Ojej,” powiedziała Daisy, „jest tak mokro!”
„Nie podoba mi się to,” stwierdziła Polly.
„Wracam,” oznajmiła Daisy.
„Nie, nie!” powiedziały razem Polly i Dilly.
Wtedy, z całych sił, Daisy zrobiła krok do przodu i wpadła do wody. „Policzę do pięćdziesięciu,” zakrzyknęła Polly. „Jeden,” zakwakanie, a potem lekki plusk jej dzioba i ona również znalazła się w wodzie.
Dilly skoczyła za nimi. „O, małe kaczuszki,” zakwakała z niepokojem. „Prąd jest silny. Płyniesz coraz dalej od brzegu.”
„Muszę podpłynąć z powrotem,” zakwakała przestraszona Polly. Ale słyszały, jak Daisy wesoło woła z drugiej strony: „Polly, jesteś prawie po drugiej stronie. Chodź.” I rzeczywiście przyszła, a ciesząc się, że wyszła z wody, podeszła do Daisy i zakwakała: „O, ha! To jest to, co znaczy być małą kaczuszką. Nie czuję się wcale jak w mydle. Czy to nie była zabawa? Widziałeś ryby pływające, by zobaczyć, co robią małe kaczuszki?”
„Przyjdź razem, razem, razem,” zakwakała Daisy do Dilly z drugiego brzegu.
„Do widzenia, małe panienki,” powiedział bóbr, rzucając swoją gałązkę bukową i skacząc do wody.
„O,” krzyknęła Daisy, „Płyń, Polly, płyń!”
I bóbr zniknął pod powierzchnią. Wkrótce jednak wynurzył się, zadokowując na brzegu, otrzepał wodę z pleców. „Kwak, kwak, kwart,” powiedział; „Mam nadzieję, że mój ogon będzie znów w porządku, gdy będę miał szansę go osuszyć. Tam, teraz lepiej.” I zanurzył go w wodzie, aby uformować go z powrotem do odpowiedniego kształtu.
„Chcesz przyjść,” zakwakała Dilly w stronę brzegu. „Jest tu gorąco.”
Ale Daisy już zapraszała nowego bobra, który był bardziej niż chętny, by wytrzeć się i przyjść. A kiedy małe kaczuszki dowiedziały się, ile bóbr mógł opowiedzieć o rzece, cieszyły się, że podjęły próbę, a Daisy była odważna, bo - gdy deszcz zaczął lać z impetem, podczas gdy rozmawiały - to była wspaniała rzecz, by przekroczyć rzekę dotykając wody.
„Dobranoc, dzieci,” powiedziała Dilly w końcu. „Muszę wracać do domu.”
„Dobranoc,” zakwakały małe kaczuszki i nowy bóbr.
„O, ha!” zawołała Daisy, budząc się nagle następnego ranka; „Bałam się, że mnie nie było - to był tylko sen.” Potem spojrzała, a ona była z jednej strony rzeki, a jej przyjaciele z drugiej.
„O, ha!” zawołała ponownie; „gdzie jest Polly? Powinna być ze mną. Wiem, że czas, aby przyszła.”
I rzeczywiście przyszła: brodziła, pluskała się, i myła, z ogonem w górze, a małe kaczuszki i bóbr miały się świetnie.
Więc ładna kaczuszka Polly przyszła, a pozostali, którzy nie mogli się doczekać, aby ją zobaczyć, zakwakały wszystkie naraz: „O, Polly! Polly! myśleliśmy, że nie przyjdziesz.”
„Co przyjść?” zapytała Polly.
„Cóż, nowy bóbr miał płaszcz, który pasował do niego, z czerwonym sercem na ramieniu, rękawy były takie długie, był w takim kształcie,” zakwakała Dilly.
„I bóbr przyszedł z tobą dzisiaj rano i chętnie go pożyczy,” zakwakała Daisy.
„Ale nie chcę nikomu pożyczać,” zakwakała Polly, całkowicie zaskoczona.
„Czy to nie jest wszystko sen?” kontynuowała Daisy.
Bóbr odpowiedział: „Chcesz zobaczyć!”
„O, ha!” powiedziały wszystkie. I każda z nich wzięła po kolei plusk lub dwa, by zmyć swoje zielone szaty, i przeszły przez rzekę.
Potem bóbr poszedł do swojej szafy, która była tylko wydrążonym pniakiem o długości pięćdziesięciu stóp, brodził w wodzie, aż cały przód był pełen. Następnie wydał małe „klek,” a drzwi na końcu się otworzyły, a głowa i ręce oraz nogi wyszły, a gdy założył płaszcz z czerwonym sercem, wszystkie małe kaczuszki głośno się zaśmiały, były tak szczęśliwe.
Ale gdy bóbr usłyszał „kwak kwak kwak,” tylko skinął głową, mówiąc: „Dzień dobry wam.”
Następnie zakwakały na całej łące cicho i nisko: „O, ha! Ding dong!”
Potem zakwakały na całej łące głośno i wysoko: „Dan doo! co to jest?”
A to był kogut i wszystkie kury, które mieszkały po drugiej stronie rzeki, i wszyscy żyli długo i szczęśliwie, a wszyscy razem przekraczały rzekę.