Pewnego słonecznego dnia, ja, Kapitan Przytulak, najodważniejszy niedźwiedź w lesie, przygotowywałem się do wielkiej przygody. Moi przyjaciele, Bella Zajączek i Leo Lew, czekali na mnie pod dużym, starym dębem. Bella skakała z podniecenia, a Leo przeżuwał smaczną trawę.
„Czy jesteś gotowy, Kapitanie Przytulaku?” – zapytała Bella, kręcąc nosem.
„Zawsze gotowy na przygodę!” – odpowiedziałem, wypinając futrzastą pierś. Miałem na sobie kapelusz odkrywcy oraz zaufany plecak wypełniony przekąskami i moim ulubionym misiem.
Razem wyruszyliśmy ścieżką w lesie, śpiewając nasze ulubione piosenki. Nagle usłyszeliśmy głośny pomruk, który zdawał się trząść liśćmi na drzewach!
„Co to było?” – szepnął Leo, jego futro zjeżyło się.
„To troll!” – odpowiedziałem głośno. Wszyscy wiedzieli, że trolle uwielbiają mieszkać pod mostami i w najciemniejszych jaskiniach, ale był jeden szczególnie zrzędliwy troll, który mieszkał w jaskini tuż pośrodku naszej ulubionej leśnej ścieżki!
„Powinniśmy zastukać do jego drzwi i zapytać go, co się stało,” – zaproponowałem odważnie. Moi przyjaciele nie byli tak pewni. W końcu ten troll był znany z tego, że rzucał kamieniami w każdego, kto przechodził obok. Ale nie pozwoliłem, aby ich przerażone twarze popsuły moją odwagę.
„Pokażę temu starymu trollowi kilka sztuczek!” – krzyknąłem i ruszyłem w kierunku hałasu.
Gdy zbliżaliśmy się do jaskini trolla, zrobiło się ciemniej i brudniej. „Witaj! Podwójne kłopoty! Po prostu przechodzę przez tę okolicę,” – powiedziałem i zapukałem do drzwi.
Natychmiast usłyszałem warkot, huk i łomot, a wszystkie kamienie w górach zdawały się spadać przez stary, wyschnięty komin.
„Kto puka do moich drzwi?” – ryknął przyjazny głos. „Wszystkie zwierzęta przechodzą i wracają obok mojej jaskini, ale nigdy nie pukają w tak niegrzeczny sposób.”
„To ja, Kapitan Przytulak, z moimi przyjaciółmi Bellą Zajączek i Leo Lwem,” – odpowiedziałem, starając się brzmieć tak, jakby to była zupełnie mało istotna sprawa.
„A czego chcesz, stary Kapitanie?” – odpowiedział troll, wyglądając ze swojej jaskini.
„Przyszliśmy zapytać cię,” – zacząłem, „co sprawiło, że jesteś taki zrzędliwy dzisiaj?”
Troll odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się tak, że jego długa, biała broda zadrżała i zatańczyła.
„Czyż to nie był żart?” – wykrzyknął. „Nikt nie zapytał mnie o to z tak poważną miną, odkąd mój wesoły kuzyn, Wielkolud, zstąpił z gór.”
„Wielkolud jest twoim kuzynem?” – zapytałem, bo nigdy wcześniej o nim nie słyszałem.
„Tak, i to prawdziwy dobry facet, skaczący z jednej skalistej góry na drugą. Ostatniej nocy przyszedł i żartował ze mną przez godziny przy blasku księżyca, gdy już skończyłem swoją pracę. Oczywiście, to zawsze jest mój czas na pracę, i wybacz mi, jeśli byłem trochę zrzędliwy przed śniadaniem, gdyż do tego czasu musiałem skończyć.”
„Cóż, być może nie słyszałeś, co się działo od świtu. Mogę ci powiedzieć, że zwierzęta w lesie są wesołe i śmieją się z twojego kuzyna, który odwraca nos od kur i prosił mnie o tuzin jajek, aby zabrać je do swojej rodziny w górzyste tereny powyżej.”
„Nasze śniadanie byłoby straszne,” – kontynuowałem, „gdyby jedna kura znosiła jajka dla całej rodziny Wielkoluda. Lepiej dla niego, jeśli weźmie ode mnie pół ciastek i suchego chleba w przyszłości na swoje podróże w górę i w dół. Jeśli kura siedzi w gnieździe od dnia do nocy, znosi tylko jedno marnotrawne jajo. Biedaczki nie mogą przeżyć. A my, zwierzęta, nie będziemy mieć śniadania.”
„Dlaczego nie dać mu tuzina twoich placuszków śniadaniowych z krwi wieprzowej i drobnej mąki?” – powiedział troll, „bo ja zamierzam tak zjeść na moje śniadanie. Na pewno będzie bardziej pożywne niż jaja kurze?”
Teraz to wydawało się tak dobrym pomysłem, że po prostu roześmiałem się głośno. Zanim ktokolwiek z nas zdążył zauważyć, nasz dobry sąsiad troll wpadł w szał śmiechu, a my odrzuciliśmy głowy i śmialiśmy się z całych sił. Rzeczywiście wydawało się to takim dobrym, kosztownym śniadaniem dla każdego prawdziwego mięsożercy.
Jesteśmy radosnymi przyjaciółmi, w dobrych porach i złych porach. Cieszę się, że miałem przygodę, którą warto opowiedzieć, bez żadnego zbędnego hałasu. Tak więc stare śniadanie Kapitana Przytulaka zostało przesunięte na następny wieczór przez dwóch wesołych towarzyszy, trolla i całkiem ziemskiego Wielkoluda.