Bajki Wspaniałej Wierzby

Pewnego słonecznego dnia w wiosce Eldergrove, mieszkańcy gorączkowo zajmowali się swoimi codziennymi sprawami. Dzieci bawiły się, rolnicy rozmawiali o swoich uprawach, a handlarze wołali do potencjalnych klientów. Ale pośród tej żywej sceny stała ogromna postać — wierzba, której gałęzie zwieszały się z wdziękiem nad brukowanym rynkiem. To nie była zwykła wierzba; ludzie szepczeli, że ma wiele opowieści do przekazania.

Gdy słońce wznosiło się coraz wyżej, zgromadziło się więcej mieszkańców w cieniu wierzby, machając sobie rękami i ocierając pot z czoła. W końcu mama gęś, najstarsza mieszkanka Eldergrove, przemówiła: „Dlaczego nie zapytamy naszego drogiego przyjaciela, Wierzby, aby opowiedziała nam jedną ze swoich historii? Wygląda na mądrą, prawda?”

„Wierzbo!” krzyknęła mała dziewczynka stojąca przy pniu. „Wierzbo! Czy opowiesz nam historię?”

Ku zaskoczeniu wszystkich, w tym momencie lekki wietrzyk poruszył gałęziami, a z głębi liści dobiegł potężny głos. „Oczywiście, drogie dzieci. Podejdźcie bliżej, a opowiem wam opowieść, która ma głębokie znaczenie.”

Tłum zniknął, a na ich twarzach malowała się nadzieja. Sunset, opowiadaczka historii w wiosce, była tam również i uśmiechała się do dzieci wokół niej, które słuchały z zapartym tchem. Lubiła przekazywać przesłania, które niosą ze sobą opowieści. Każde słowo płynące z ust Wierzby zdawało się napełniać rynek energią.

„Widzicie,” zaczęła Wierzba, „stoję tutaj od bardzo długiego czasu, obserwując was wszystkich, jak przychodzicie i odchodzicie. Widziałam zmiany pór roku, dzieci dorastające, a wioski się rozwijające. Kiedyś sadziliście ogrody i często wędrowaliście po lasach. A teraz? W waszym życiu jest coraz mniej natury.”

Mieszkańcy wymienili spojrzenia. To prawda; stali się mniej zżyci z ziemią, koncentrując się bardziej na swoich zabieganych codziennych sprawach.

„Pozwólcie, że opowiem wam historię,” kontynuowała Wierzba. „Pewnego razu wróbel pomyślał: ‘Po co się martwić o przyszłość? Ta wierzba zawsze tu będzie!’ Ale wtedy nadeszła burza, jakiej nigdy wcześniej nie widział, zrywając gałęzie Wierzby i wyrywając jej korzenie. Oczywiście, Wierzba tylko westchnęła i szepnęła: ‘Cóż, wróblu, muszę nauczyć się żyć z moim bólem i mieć nadzieję na lepsze dni.’ Czy wiecie, co pozostało po burzy?”

Nastała chwila ciszy, zanim Sunset odezwała się: „Nic, tylko pusta łąka, zgaduję.”

„O tak!” krzyknęła jedna matka husky, przyciągnięta opowieścią. „W takim razie wróbel musiał znaleźć nowy dom!”

Ale Wierzba delikatnie potrząsnęła swoimi gałęziami. „Tak, wróbel znalazł nowe drzewo, ale wszyscy jego przyjaciele rozproszyli się z powodu burzy. Poszli swoimi drogami, zapominając, gdzie były ich domy.”

„Co się więc stało?” zapytało inne dziecko.

„Czas mijał, a wkrótce wróbel z siostrą wrócili, by znaleźć resztki gałęzi swoich rodziców. Zbudowali tam swoje gniazda, z nowo zebranych źdźbeł.”

Dzieci zaśmiewały się. „To głupie! Gniazda spadły na ziemię!”

„Rzeczywiście,” powiedziała Wierzba. „Ale to nie był koniec opowieści.”

Siostra wróbla znalazła kawałek błyszczącego materiału i podniosła go. W swoim podekscytowaniu leciała bardzo nisko. Z dołu pojawił się gniewny atak, a w mgnieniu oka zdarzyło się coś okropnego. Ale głęboki głos Wierzby zwrócił słuchaczy dalej w opowieść. „Ojciec wróbla zbliżył się i wydawał ogromny hałas. Gwiazda Wieczorna, Królowa Róż, była wściekła i otworzyła niebo nad gniazdem wróbla, wpuszczając ognistą ulewę. Następnego poranka, gdy wszystko było spokojne, jego siostra zrozumiała istotę dewastacji i nieszczęścia! Spojrzała w dół…”

„Co mogło uderzyć biedne gniazdo?” mruknął mały chłopczyk, oczy szeroko otwarte.

„Co mogło? Co mogło?” chwatnął mały szczur i nagle upadł, zataczając się. „Przepraszam! Ale jestem tak najedzony! Po prostu nie mogłem się powstrzymać.” To była Nightingale, i nikt naprawdę nie wiedział, dlaczego przerwała z tym potarganym skrzydłem.

„Wygląda na to, że nasi przyjaciele na górze byli niedbałe,” burknął stary szczur. „To dość rosnący problem w dzisiejszych czasach.”

Tymczasem mieszkańcy drzew przestawili się na swoje miejsca, słuchając opowieści, jakby była sprawą najwyższej wagi. I tak było. Tego dnia, przynajmniej dwóch baranów z Włoch próbowało się bić: przebrały się w wianki kwiatów i wybrały styl zabawy w rzucanki lub boks.

„Tak, tak,” kontynuowała Wierzba. „Ale wróbel ćwierkał, gdy próbował zbierać błyszczące kawałki, i szybko powstrzymał swoją rękę. Były gorące! Nie, Nightingale, też nie powinnaś tam wchodzić. Jesteś brązowa i szara; nigdy nie będziesz flamingiem. Ale ostatni mały syn jego ojca, tylko trochę starszy niż niektórzy blisko ciebie, w tym momencie, słuchał w totalnej ciszy leniwego dziedzińca.”

„A co wyczuł?” zapytała jedna z kaczek. „Wstał, przechylił głowę na bok, wyglądał bardzo mądrze i powiedział…”

„Wtedy” przerwała Wierzba, „jeden kanibal, żałując wróbla, przyszedł z jego myślą do reszty, bat-dyn-dyn, trzepocząc skrzydłami i plując ogniem. Nigdy nie bądź miłosierny dla tych, którzy palą same sobie wnętrzności! Nie! Nigdy! Ale trzymaj się z dala od gorących sporów i—”

„Ojej!” znów zawyła Nightingale i zniknęła z pięknymi, pasującymi krzykami. Wiatr poniósł go w dalekie regiony. „Powiedziałam, żeby zadzwonił, zanim zbliży się gdziekolwiek do jakichkolwiek baranów!” Ludzie mówili przez lata. Ale obserwując uważnie, nie można było powiedzieć: może to Vultur, który wykonał telefon. Czemu złościć się na wiatr za podsycanie sporu w pierwszej kolejności? Ten, z kory jak korzenie wierzby, spowolniłby myśli wszystkich!

Wtedy ktoś daleko od drzewa pomógł dostrzec rzeczy wyraźnie. Załamał Vultures na ziemi, jak obietnice, które nie przynoszą niczego; wiedząc także, że zyska trochę przez to. Zauważ, że również utrzymywał towarzystwo Świtu, co natychmiast przykrywało upór wszystkich.

Teraz cała uwaga wróciła do Wierzby. „Dbajcie o swoją naturę i kochajcie ją, bo umrze,” przypomniał bulgoczący strumyk wyschniętemu studni, ale w tym momencie coś spadło, a potem nikt naprawdę nie wiedział. „Szum, szum—ty, ukochanie, został ostatni! Po co trwać w walce i umierać w samotnej żalu?”

„A noc nadeszła,” dodały gwiazdy. „Nikt na to nie zwrócił uwagi. Bardzo niewielu usiadło razem—więc niektórzy krzyczeli, dusić Murphy’ego i kopać. A wy jesteście szczególnie wy, drogie dzieci. Wkrótce pojawią się przechadzający się, niedopasowani, udawani złodzieje obcych, którzy zapewnią schronienie!”

Wioska, wioska też, wszystko, na pewno, zostało krzyczane do kolejnej osoby. „Jedli dosłownie do kolacji! Nawet biali w dyskretnej spiżarni na kolację także w Niedzielę Duchów!” I tak pospieszyli z powrotem do domów, przez świt, radośnie. Niosą w sobie staranne przebrane. Ale bardzo świeże powietrze szybko wszystko ujawniało.

„A teraz, znów, dobrze rozważcie i zobaczcie,” zastanawiali się ludzie, „i, na marginesie, wy także rozważcie, co z wami zrobimy!” Leniwy wstał i płakał z powodu smutku na myśl o jakichkolwiek z tych dużych świętych sów dla psot, więc wszyscy musieli zapłacić. Na brzegu, płonący ukochanie były wystarczająco niebezpiecznymi zagrożeniami dla całej rodziny!

To wtedy Wierzba postanowiła być mądra. „Nikt nie wie w strychu, co się dzieje w tych ratearchach! Tylko—bądźcie przyjaciółmi, w każdym razie!—nie ma czystego mężczyzny żadnego opisu, który tej nocy nie obraża swojego przeciwieństwa. Nikt nie podejrzewa Chce wiosłować!”

Jednakże, niewielu oprócz Johnclussa wiedziało o wszystkich tych cierpieniach i skargach. Bóg i Diabeł oraz wszystko to biblickie tutaj. Wioska została zbudowana z czystej zazdrości. Ale znowu zakwitnie. A teraz wyznawali więcej niż tylko swoją własną handel. Co drugi również wyznawał. A drzewa wierzyły, że nie było takiego, które nie uczyłoby nawet kłód wszystkiego, co wiedziały o ludzkości ogólnie.

I tak żyli dalej. Ale nasza Wierzba marzyła każdej nocy o każdym jako pocieszenie, o dniach sądu, i tysiącu innych przeszkód wyolbrzymionych ze swoich własnych stron. Potem uspokajała i pocieszała na równi, dając dobre rady i opowiadając każdego dnia, wszystkich, którzy szczerze szukali tego od niego, by trochę się rozgrzać.

Po południu ludzie zazwyczaj żegnali się nawzajem. Doktor, w złości. Błogosławiony cuanto, za długo trochę! Aż do tego dnia, w rzeczy samej, ludzie, młodzi i starzy, którzy naprawdę bawili się na sprawiedliwej próbie szybkości ręki i nogi i humoru, wszyscy z nich, zwracali wielką uwagę. Traktować wszystko poważnie, i nieco grzecznie, jeśli nie mogli z tego zrobić więcej. Porzucanie całkowicie, pamiętajcie, obowiązuje nas także w tym świecie!

English 中文简体 中文繁體 Français Italiano 日本語 한국인 Polski Русский แบบไทย