Pewnego słonecznego popołudnia, młoda Sophie spacerowała po swojej okolicy, ciesząc się ciepłem dnia. Nagle usłyszała miękki dźwięk—żałosne miauczenie wydobywające się z pobliskiego krzaka. Ciekawa, podeszła ostrożnie i spojrzała w zieleń. Ku swojemu zaskoczeniu i radości, znalazła malutkiego kociaka, nie większego niż jej dłoń, który patrzył na nią wielkimi, smutnymi oczami.
Futro kociaka było splątane i w kolorze szarym z białym, a on wyglądał na przestraszonego i samotnego. Sophie poczuła ukłucie w sercu. Jak można było porzucić tak urocze stworzenie? Jednak, gdy wyciągnęła dłoń, kociak cofnął się, wyraźnie przerażony jej obecnością.
“Och, ty biedna istotko! Naprawdę jesteś zgubiona, prawda?” Sophie szeptała delikatnie, starając się nie wystraszyć małego stworzenia jeszcze bardziej. Kotek dalej miauczał cicho, a Sophie natychmiast chciała pomóc. Ale co mogła zrobić? Jej jeszcze małe ramiona nie byłyby wystarczająco silne, by podnieść przestraszone stworzenie z ukrytego miejsca.
Kiedy klęczała tam, rozmyślając, w jej głowie zaświtał pomysł. Sophie mieszkała na farmie i być może jej tata miał starą butelkę po mleku, której mogłaby użyć, by przyciągnąć kociaka bliżej. Szybko, ale ostrożnie, pobiegła do domu, przynosząc butelkę i napełniając ją ciepłym mlekiem. Następnie, z butelką schowaną za plecami, aby kotek jej nie zobaczył, wróciła do krzaka, cicho wołając: “Chodź, kotku. Chcesz trochę mleka?”
Malutka twarz znów pojawiła się przez liście, powąchała powietrze, a następnie ostrożnie zrobiła krok do przodu. Powoli Sophie położyła butelkę na ziemi i czekała w milczeniu. Ku jej radości, kociak nie mógł już oprzeć się kuszącemu zapachowi ciepłego mleka. Z cichym „miau” kociak podszedł do butelki i zaczął pić. Jakie to było głodne stworzenie!
Sophie szeroko się uśmiechała, gdy kociak szybko wypił mleko z butelki. Po wylizaniu pyszczka, kociak spojrzał w górę, a jego wielkie oczy błyszczały wdzięcznością. Sophie poczuła ciepły przypływ szczęścia; zdobyła nowego przyjaciela.
Jednak dziecięca niewinność zawsze łączy się z odrobiną strachu, a Sophie przypomniała sobie, że nieśmiały kotek jest zagubiony i ktoś musi go szukać. Nie mogła go zatrzymać; jej mama by na to nie pozwoliła, nawet gdyby spał w klatce w małym szopie, gdzie Sophie często trzymała swoje zwierzęta.
Ściągając kapelusz, Sophie zaczęła dzwonić dzwonkiem przymocowanym do niego. To był dzwonek jej babci, a dźwięk przywołałby całą rodzinę, szczególnie jej tatę. Natychmiast wiedziałby, co zrobić!
Kilka minut później, jej tata pojawił się z koszem. “Cóż, co się dzieje, kochanie?” powiedział, trzymając Sophie czule w ramionach. “Co mogę dla ciebie zrobić?”
“Oh, tato!” Sophie zawołała z entuzjazmem. “Znalazłam zgubionego kotka w krzaku tam!”
“Naprawdę?” odpowiedział. “A co chcesz, żebym zrobił?”
“Chcę, żebyś poszedł ze mną i włożył kotka do tego kosza, żebyśmy mogli go zabrać do domu. Potem możemy obserwować w ogrodzie, czy jego właściciel przyjdzie go szukać. Jeśli przyjdzie, oddamy mu zgubionego kotka!”
“Nie zadawaj pytań, młoda damo,” powiedział tata, śmiejąc się. Położył Sophie w koszu, mówiąc jej, aby była cicho, podczas gdy on pobiegł na tyły ogrodu, aby zobaczyć, co jest ukryte z przodu.
Po przyniesieniu kotka w koszyku całkiem blisko miejsca, wrócił, nie mówiąc Sophie, co zrobił. Wszystko, co wiedziała, to że miała ograniczony czas na obserwowanie.
W mniej niż pół godziny, gdy słońce szybko zachodziło za oknami salonu, zobaczyła kogoś powoli zmierzającego długą żwirową ścieżką, która prowadziła do domu. Był to biedny mały chłopiec, który nie miał nóg przypominających lamparta, ale bardzo przypominał jedną z przemian Owidiusza—najbliższe podejście do nóg—w kamień, a druga połowa była cała w czerni i niebieskości.
Tata Sophie delikatnie położył kosz na ziemi. W momencie, gdy chłopak go zobaczył, wydawał się zapomnieć o swoich kulawych nogach i skakał tam na swoich zdrowych małych nóżkach—nawet szybciej niż inne dzieci mogłyby to zrobić na zwykłych nogach.
“Czy to twój kotek?” zapytała Sophie.
“Tak!” krzyknął chłopiec, wyglądał na bardzo zadowolonego, że go znalazł.
Bardzo ostrożnie, chłopak sięgnął po kociaka z kosza. Nadal nosząc swój smutny i porzucony wygląd, wpełzł prosto w ramiona małego chłopca.
“Wracałem po niego, proszę pani,” powiedział, nieśmiało spoglądając na dom, pełen świateł, z tyłu wysokiej kratki porośniętej winogronami i różami, która oddzielała jego dom od dużego ogrodu. “Wracałem specjalnie po niego, gdy dostałem ćwierćdolarów za to, o co prosiłem pana, aby mi dał na jedzenie.” Następnie, patrząc na worek białych i złotych monet, który Sophie trzymała w ręku, dodał, z wdzięcznością, “Nie muszę teraz iść tak daleko.”