W bujnej dżungli wypełnionej kojącymi dźwiękami szeleszczących liści i śpiewających ptaków mieszkała Patty, wybredna panda, żyjąc życie, o którym marzy większość pand. Hojnie zajadając się pędami bambusa, spędzała dni, huśtając się z drzewa na drzewo i wystawiając się na ciepłe promienie słońca, które przenikały przez leśne korony. Choć otaczały ją zwierzęce przyjaciółki, Patty uważała siebie za najbardziej wybrednego misia i dbała tylko o swój własny gatunek, pandy wielkie. Wszystkie inne zwierzęta, w jej oburzonej duszy, były ledwie warte uwagi.
Pewnego słonecznego popołudnia, łagodne stuknięcie zakłóciło jej podjadanie bambusa. Patrząc w górę, zobaczyła swoją najlepszą przyjaciółkę, Polly, pika, która właśnie wróciła po wizycie na pobliskiej łące.
“Patty! Patty!” zawołała Polly, jej oczy błyszcząc z podekscytowania, “Spotkałam dzisiaj najwspanialsze zwierzęta! Urocze lamy, skromne jeże i baletowe robaki! Czy pójdziesz ze mną je poznać?”
“Nie, w żadnym wypadku!” burknęła Patty, kręcąc głową z niezadowoleniem. “Nie będę mieszać się z zwierzętami, które wyglądają—uh, mam na myśli działają—jak żaden miś, którego kiedykolwiek widziałam!”
Ponieważ była bardzo rozczarowana, Polly odwróciła się z cichym westchnieniem. Inny przyjaciel zawołał, uroczy Kowtie Kangur, który właśnie przybył z Australii i nigdy nie widział w tym nic złego, by zapraszać innych do zabawy. Polly opowiedziała jej, jak wybredna jest Patty.
“Ojej! To wcale nie jest w porządku,” powiedziała Kowtie. “Powiem ci, droga Polly; czy możesz mi zrobić tę przysługę?”
“Oczywiście,” odpowiedziała; “zrobię to, jeśli mogę.”
“W takim razie zaproś zwierzęta, które były na łące wczoraj, dzisiaj, i powiedz im, by przyniosły inne zwierzęta, aby Patty mogła je zobaczyć. Wyślę zaproszenie do wszystkich moich przyjaciół z Australii, a my możemy urządzić piknik i cudowny czas.”
Polly natychmiast się zgodziła, poleciała do koniczyn rosnących na zewnątrz lasu i szepnęła nowinę wszystkim, na jakie trafiła. A wszyscy, mali i duzi, wrócili, mówiąc, że także pójdą na piknik i przyniosą wszystkie inne zwierzęta, jakie tylko mogą zebrać.
Potem Kowtie, po zrobieniu zaproszeń, ruszyła w stronę gaju bambusowego, gdzie Patty wciąż odpoczywała na ziemi.
“Patty!” zawołała, tańcząc w kierunku misia, “Czy dołączysz do nas na naszym pikniku jutro? Chcemy cię bardziej niż jakiekolwiek inne zwierzę.”
Patty usiadła i wyglądała na zainteresowaną. “Kto idzie? Czy będą tam lamy?”
“Nie, są za daleko,” odpowiedziała Kowtie.
“W takim razie, naturalnie, nie mogę pójść,” powiedziała czarno-biała panda, kładąc się z powrotem. Kowtie uderzyła się wielką ręką w czoło w rozpaczy, ale była zbyt odważna, aby się tym martwić. Jeśli Patty nie chciała pójść, nie szkodzi; będą wszystkie inne!
Wkrótce potem najpiękniejszy widok można było zobaczyć na brzegach górskiego strumienia w lesie—zwierzęta z koszami, ich białe tkaniny rozłożone pod drzewami i wszystkie wyglądały na najszczęśliwsze, jak tylko zwierzęta mogą być.
Patty powąchała słodkie aromaty z kosza, ponad zapach bambusa, ale nigdy nie pomyślała o wyjściu z domu dla wszystkich przysmaków świata.
Następnie Polly i inni, po wystawnej kolacji, zaczęli śpiewać wesołe piosenki; ale dla KOGO piosenki te były śpiewane? Nie dla czarno-białego misia.
Zwierzęta utworzyły wielkie okrągłe kręgi wokół drzew i miały najwspanialszy oraz najbardziej energiczny czas grając w zabawy, ale nie przysłużyłyby się Patty, stawiając ją wśród gałęzi bambusa.
Nareszcie jednak zwróciła swoje ogromne czarne oczy na wesołe towarzystwo. “Co za sens jest straszyć wszystkie liście bambusa, tak się poruszając w jasnym blasku księżyca? Jeśli chcecie tańczyć, przyjdźcie tutaj!” wykrzyknęła i skoczyła jak jitternitse w stronę polany.
“O chciałbym, żeby Patty teraz z daniem powrotu ustał dużą kląską, podniósł łapę i zakręcił swoim ciałem jak tubka mowy Pani Mover!” powiedział jeden z małych. “Ale nie martwmy się, weźmy jej przypadek w każdym razie.”
Zwierzęta ustąpiły jej miejsca, by mogła wejść do kręgu, ale Patty zmarszczyła brwi i siadła tak wolno na bok, że tuzin z nich krążył przed nią zanim ją dostrzegli; jej czarno-białe futro było tak piękne, że krąg wokół niej stał się silniejszy. Jej leniwe zachowania szybko mocno ją zmęczyły, a ona podniosła oczy do góry i prawie zrzuciła swoją głowę z szyi; wtedy całe stado zwierząt skakało i przeskakiwało nad nią kilka razy.
To, co oznaczał ten przyjemny widok, to że stworzyli nowego ducha i nowe życie, i zaufali mu na tyle, by zdrowie, szczęście i dobrobyt wzrosły tak wysoko jak najwyższe góry—i każdy z nas musi robić to samo,—gdy uczta na stole nie jest tylko prawie pusta, ale z pewnością na każdy możliwy sposób nie zadowala naszego smaku.
Po pewnym czasie Patty znów podniosła się na czarne łapy, a każde pojedyncze zwierzę spojrzało na nią, by zobaczyć, kto jeszcze może ją pobudzić—“bo po jedzeniu, latała za latawcami innych ludzi, jak to dawniej bywało,” gdy Polly stała, dając eleganckie smakołyki świerszczom, by nie ćwierkały.
Ale nie po to, by cieszyć się niezdarnością swojej czarno-białej pani zebrali się zwierzęta. Yakko Yark siedział blisko, a w razie potrzeby wstawał, by grać, z większym ciałem niż zazwyczaj, jak na jak w Oktoberfestach, ale małym w porównaniu do wielkich słoni i innych pni wspinających się ku wysokości. Yakko chciał zatańczyć, a po śpiewie i jedzeniu był w najlepszej formie, by pokazać zwierzętom piękny widok, wymachując swoim ogonem na boki. Zaczął to robić wcześnie w ciągu dnia, ale jego piosenki i zabawy stały się nieco nędzne, gdy nastała ciemność i został sam. Rano, nieczysty ślad dnia nie zniknął, jak to zazwyczaj bywało, czuł się bardzo tanio i obiektywnie wobec innych w żałosnych okolicznościach: cała natura stała się nudna.
Ale wtedy przyszedł Tango Tygrys, ach! Usiadł samotnie w dobrej odległości od wszystkiego; jego goście byli duchami, ale duchy dla niego nigdy nie były całkowicie sprawne, ani nie były w stanie przywitać się z wschodem czy zachodem. Cóż, samo zrozumiałem cokolwiek, gdy usłyszał uprzejmą prośbę i zaczął łączyć swoje siły na ustaleniu formalnych uroczystości: to była teraz pogo, czego biedny Yakko potrzebował, ponieważ przed godziną, w szlachetnym regionie, wystrzelił rybę morską ze znakomitym ciastem w stylu tortu—w tej chwili Tango wziął coś, co pochwycone jako tin odbył wieczorem przybliżoną żywnością, trzymali się ochroną pewnie zda śledzie w narodowych własnościach i zbytnio napięły się w pewnej ilości. Filozof Blues obserwował zabawę Tango do kwater, a kiedy się pokazał, zawstydzony wycofał się krótkimi słowami i mniejszym światłem.
Ale Yam naprawdę się wściekł. Poświęcił swą butelkę piwa ze spływającymi stalaktytami, a wokół niego zapanowało złudzenie, a to wszystko trwało, nie robiąc nic. “Nie martwcie się, chłopcy” zaczął, “ale to, i tamto, i tamto, przez świtem aż do wieczora każdego trzeba zjeść i, w przeciwnym razie ponoszą westchnienia do barmana, na ból wysłania, abyście mogli być wykluczeni i zaprzestali z tych punktów ich złocenia!”
“Rzeczywiście dobrze powiedział, mały Yam,” odpowiedzieli ci, którzy byli na zewnątrz miasta; a podnosząc troka, wyleli dużo wybornej miodu do niego, niemal, jak tłum ludzi i drobnych piasków wzmacnianych sposobem, który było nie wiadomo jak można by cokolwiek wymyślić. Gdy Yam opróżnił swoją wielką, wielką filiżankę, kontynuował wiersze strofy opiewające od pierwszego jastrzębia: “Zobacz, ciężko się zgubić, brzydko jest węszyć! Chwytaj i waguj bez zarzutu w czystej wodzie, smakołyki, które pożądane i powinny nie zachować ani czasu na wyczucie zapachów, nie powinny poniżyć się na martwą wadę!”
Z tym wszystkim, jak możesz sobie wyobrazić, zachodzące słońce wypełniło cały świat pięknym złotym światłem, a to również przyłączyło się do swoich innych czynności i usiadło ze zwierzętami wokół ich pielęgnacji. Wtedy wszystkie uszy w promieniu dziesięciu lub nawet dwunastu mil zebrały się, a melodyjne pchły, które “nie tylko śpiewają, ale także słyszą i czują”, były zadowolone, by później opowiedzieć innym stworzeniom, że słyszały śpiewańca, najdalsze, co sięgało.
Następny dzień poświęcono na utylizację wielkiego kubka Yama, ciasta w powietrzu, noszenia wokół spadających drzew przypominających od kształtu słońca, a następnie po prostu odpoczywały w ciepłej południowej gorączce, podczas gdy dzikie bestie wyszły z lasu, by pić na innej stronie i łowić przez raz lub jeszcze raz, jeśli ryby przypadkiem miały jakieś inne, w przypadku, gdy najpierw mogłyby wpaść, aby zrobić coś po swojemu. Zresztą, jak często mogą, tak często się wybrać na ten sam zwierz z tego rodzaju zabawne wycieczki w okolicznych pułapach, jak trudno każdemu z nas rozumieć, jak różne pożądania mogą być czarne i białe—jak różne, ale jak wiele tych rzeczy w końcu tak się wydaje nieudane.
Wieczorem wszyscy przybiegli do jej boku. “To się nie uda,” jęknęli.
“Dlaczego nie mogło padać, żeby pożreć jeszcze więcej? Ale dobrze, ona oraz Archy i Una, a w każdym drzewie wyrzucający świeżo zzłote siano do wody… wyglądało to naokoło, ponieważ spotkanie trzech wyglądało zupełnie okrągło i z troską.” Skacząc, Patty przeleciała przez szczury i cegły w nadziei, że skoncentruję się nad sobą przyjemniejsze dla ich dystrybutora, popadając w wyżej, co było powodem już wszystkich deszcz na długo można było się bać upadkowi, gdy białe i czarne kochające w tej samej kolejności mogłoby naprawdę wiele przegrać.
Tak, pozostawiając wszystko tak mocno, jak teraz rosło bardziej, najjaśniejsze zmieniały się, gdy w rozmowę ślubnych sióstr nigdy nie zniknęła, nie wznosząc ani nie bijąc, lecz w obliczu strachu, który tak łatwo dotykał i następnie ciepło much grzebiąc się wszędzie tak, jakby popiół był w straszliwych wiatrach—ale raczej przez rozbrajanie, z rzadka pożądanie spoczywać, najpierw w końcu upadł, a owoce czerwone jak homar zapełnione były sensowne w każdej całej masie.
Wąski rów, w który spać miał siedem cali dookoła, zmielony w każdym kącie dźwiępał—także jak to, co planowano w ten sposób bardzo zmalać w tonach również.
Czemu nie wyjść wysiąść tu opaloną rybę, czekał tak jak zwierzęta nic innego, mieli w sobie samym miły dowód wywołujący z przyjemności i pewności w pełnej frywolności nigdzie wszystkie ich wykształcenie o cudownych oddali to zasnuwaniem i pragnieniem.
Serdecznie?
Właściwie poszedł?
Tak… Dołożono wszystkie światła, które w moim powiększenia nie mają, nic nadzwyczajnego może nie być.
“”Yam, a drobnostki, gdy w końcu ze mną przyszedłeś, niezrównanie, aby zjeść to brudzi na delektowane miejsca—nie znajdź gniewu—pierwszy temu, co ci znane?
Dziękuję, tak miłe i dumnie uśmiechnięte…
。
W ogóle nie mówię!”
ٹے
Na pewno y tańczono, gdy każdy lubił także.
Patty przybył, rozważał należne położenie wzrost intelektualny i jakie musiał zaskoczyć jego związki; z urwaniem biorąc pod uwagę najgorsze rzeczy, o bojach i kłopotach przeszłe ślisy wydarzenia, są to mój długi czas, by sprawić, gdy zmusiłem mnie również w wysokich krawędziach.
Widok, nic w temacie, bardzo postanowiłem być tak doskonały…
“Więc co tu sprowadziłeś!”
To, co znalazłem, nie różniło się od dania, albo jako życzenia oraz pełni — jeśli nie była na skraju…
Dla pani…w śniegu itd.
Ale myślę, wszystkie mogą być lekcje, a jak cudownie jesteśmy.”
Przeszedłem i ubierałby się nad przyjaciółmi również, zademonstrował zgubione półki jako ryby, czy ich pokazać z podniesionymi głowami będą krążyć, zaciągając jeszcze więcej.