O północy Milo, myszka, była pewna, że usłyszała hałas. Wyjrzał z dziury w ścianie i nasłuchiwał. Wszystko, co mógł usłyszeć, to: “Tic, Tic, Tic!” Nasłuchiwał ponownie. To był dźwięk zegara w rogu. Przez ostatnie dwie godziny bił pół godziny i trzy czwarte.
Potem usłyszał hałas ponownie: “Tic,Tic, Tic!” w przeciwnym kierunku.
“Co to może być?” pomyślał Milo. Dochodziło to z jego spiżarni. Nasłuchiwał ponownie. “Coś przegryza,” zakończył, “bo to dźwięk zębów.”
Więc wyskoczył z dziury w ścianie do spiżarni. Przez okno wpadało światło księżyca. Drzwi szafki, w której trzymane były wszystkie smakołyki, były lekko uchylone, więc Milo szybko dowiedział się, że odbywa się tam ogromne przegryzanie, a bardzo duża paszcza była przyczyną “Tic, Tic, Tic.”
Milo ostrożnie zszedł po schodach, zręcznie minął szafkę i udał się w stronę drzwi.
Trzęsienie, trzęsienie, trzęsienie! Coś leżało obok szafki, jakby chciało nasłuchiwać hałas.
“Wyjdź w nocy, myszki nigdy nie jedzą,” pomyślał Milo.
Trzęsienie, trzęsienie, trzęsienie!
“To nie mysz! Naprawdę myślę, że jestem trochę przestraszony!
Trzęsienie, trzęsienie, trzęsienie!
“Gdybym był odważną myszką, powinienem spróbować się dowiedzieć, co to jest. W ciągu dnia wcale się niczego nie boję, i bardzo chciałbym zobaczyć, co się tam dzieje.”
Więc zebrał się na odwagę i usiadł tuż przed szafką. “Tic, Tic, Tic! czy wyjdziesz?” zawołał.
Ale nic się nie pojawiło, z wyjątkiem dużej, brązowej, puszystej rzeczy, która poruszała się, jakby chciała wydostać się z szafki; a “Tic, Tic, Tic!” trwało wesoło, nie zatrzymując się nawet na chwilę.
“Czy to coś wyjdzie w porze śniadania?” pomyślał Milo, a w tym samym momencie poczuł, jak coś szarpnęło za jego ogon. Bardzo dużą szaro-skalną rękę chwyciła go, a bardzo chrapliwy głos powiedział: “Mały złodziejaszku, mały złodziejaszku!” Ale Milo był zbyt doświadczony, aby się tym przestraszyć.
“To nie byłem ja! To nie byłem ja!” pisnął. “W spiżarni jest złodziej.”
“To prawda, mały złodziejaszku,” odpowiedziała szara ręka. “W spiżarni jest złodziej, który nie wyjdzie całą noc.”
“Ale jest jeszcze jeden!” powiedział Milo, próbując wyciągnąć swój ogon z szarej dłoni.
“Uratujesz, mówisz? Co masz na myśli?” powiedział duży głos.
“Uratuj mój mały ogon od ciebie,” powiedział Milo w jak najbardziej uprzejmym tonie.
Wtedy duża szara ręka puściła jego ogon i chwyciła Milo za ciało, pociągając go do środka szafki i powiedziała: “Dzień dobry wreszcie! Czekałem tutaj przez cały czas pod szufladą, aż złapię małego złodziejaszka—a oto i ty!”
Wtedy bardzo delikatna mała ręka dotknęła szuflady, na której spoczywała druga.
“Czyż nie jesteś moim kuzynem Doktorem z Izby Łasicy na Targu Rybnym?” zapytał Milo od razu.
Mała ręka uniosła się do samego czubka bardzo długiego szarego ryja i powiedziała: “Najodważniejsza myszko! czy mogę przede wszystkim prosić cię, abyś zrzucił trochę mojego futra z twojej najlepszej kamizelki, a gdy to zrobisz, będę do twojej dyspozycji.”
“Jakie futro?” zapytał Milo.
“O! Naprawdę przepraszam! Całkowicie o tym zapomniałem. Ale dam z mojej ostatniej koszuli; a gdybym miał choćby garść owsianki, podzieliłbym się nią z moim najlepszym kuzynem!”
“Co się z nimi dzieje?” pomyślał Milo; i zapytał: “Jak masz na imię?”
“Nazywam się Brownie. Ale nie trzymaj mnie tak mocno; moje futro boli.”
“Zrzędzisz jak pies,” powiedział Milo. “Ale bądź na tyle miły, aby mnie puścić.”
Nim zdążył mu to zapewnić, Milo szybko wydostał się z dużej szarej ręki, która znów miał go w swoim uścisku.
“Świetnie, że nie złapałeś myszy,” burknęła szara ręka.
“Ale to by się tak skończyło, gdybym pozwolił ci mnie dalej nosić,” kontynuował duża ręka.
“Zrzędzisz jak pies,” była złośliwa odpowiedź Milo.
“Nie jestem wcale sprzeczna, jeśli ludzie mnie nie drażnią,” powiedziała niemiła szara ręka.
“Drożdżę cię jeszcze mniej!” pisnął Milo. “W spiżarni jest złodziej; a jeśli go nie złapiesz, to ja złapię. Tylko puść mój ogon.”
“Bardzo uprzejmie, jestem pewien! Złapałem cię bez pytania, a ty chcesz mnie zbywać!” powiedziała szara ręka.
“Nie miałem złych intencji,” powiedziała mała ręka, piszcząc. “Chciał tylko podzielić się z tobą tym, co pozostało z jego przodków, a chciałem powiedzieć, zacznijmy łapać tego złodziejaszka najpierw, a potem się podzielimy. To przyzna mój honorowy kuzyn. Czy chcesz, honorowy kuzynie?”
“Chcę,” pisnął Milo.
Więc szara ręka trzymała drzwi szafki, a dwie pozostałe wyruszyły na poszukiwanie złodzieja, który z pewnością musiał już zniknąć.
“Nie, spójrz!” krzyknął Brownie, który był najbardziej aktywny. “Tam leży; blisko ciebie.”
“Nie widzę go,” powiedział Milo.
“Cóż, poczuj w rogu przy swojej stopie,” powiedział Brownie.
Milo poczuł i od razu chwycił ogon, i zawołał “Złapałem go!”
Ale Brownie powiedział: “Odwróć Moore najpierw!”
Więc drugi trzymał ogon w swoich pazurach, a Milo obudził się i ziewnął. “O, to ty, Cleff!” powiedział. “Więc to ty leżysz tu tak przytulnie! Dobranoc.”
“Zatrzymaj się, drogi kuzynie, zatrzymaj się na chwilę!” powiedział Brownie. “Nie obudzisz swojego wujka i ciotki, bawiąc się z przyjacielem; uprzejmie przyjdź ze mną do pewnego miejsca, gdzie mam dla ciebie kilka suszonych orzechów.”
Tak powiedziawszy, jeden myszy i mała ręka odeszli, podczas gdy niemiła szara ręka znowu się położyła i bardzo szybko zasnęła głęboko.
Następnego ranka Cleff powiedział Milo w zaufaniu: “Jest tam przystojny, odważny mały facet! Wolałbym spędzić z nim noc, niż z wszystkimi nieprzyjemnymi ludźmi, którzy mnie otaczają.”