Kimmy i Sekretny Eliksir

Pewnego wieczoru, kiedy siedziałam w słabo oświetlonym pokoju, rozmyślając o szalonym i romantycznym życiu, w oknie, które otwierało się na mój mały ogród, nagle pojawiła się postać. Cofnęłam się w zdumieniu, bo była to dokładnie ta figura, którą próbowałam przedstawić. Była to kobieta o znacznej wysokości, z długimi spiczastymi uszami i orlim nosem. Jej włosy miały żywe kolory – wszystko, co źli artyści nazywają nienaturalnym; w jednym miejscu zielone, w innym niebieskie. Jej oczy były długie i skośne jak u kota, ale w ciemnym brązie.

Z radością gestykulowałam, aby ją zaprosić, ale ona tylko się uśmiechnęła, pokazując dwie rzędy ostrych zębów. Od talii w dół jej figura była znacznie zbyt wielka w porównaniu do pierwszego wrażenia, jakie odniosłam. Niemniej jednak usiadła natychmiast na małym stołku, a spokojnie składając ogromne draperie swojej sukni, wkrótce ukazała się moim zachwyconym oczom w czymś, co nie odbiegało zbytnio od współczesnych kanonów piękna.

„Jesteś czarownicą?” zapytałam, gdy tylko mogłam złapać oddech.

„Może,” odpowiedziała z uśmiechem; „jeśli być czarownicą oznacza posiadać wielką mądrość i wiedzę.”

„Jak masz na imię?”

„Czy nigdy nie słyszałeś o Kimmy?” zawołała, wybuchając radośnym śmiechem. „Z pewnością musiałeś słyszeć o Kimmy, Czarownicy, jak mnie nazywają wszystkie dzieci w Czarnym Lesie. Moja fama jest znana na całym świecie! Ale jak masz na imię?”

„Angela St. Armand.”

„Nie powtarzaj tego,” powiedziała. „Nie mogę znieść ciężaru tych wszystkich dźwięków w mojej głowie. Co sądzisz o moim kostiumie?” kontynuowała, krytycznie patrząc na bogaty materiał swojej sukni. „Czy nie jest piękny? Teraz wszystko podszyte jest drap d’or, ale moje serce pragnie drap d’argent, które znacznie lepiej kontrastuje. Leży o wiele lepiej, a jeśli dobrze się go nosi—” Wtedy nagle się otrząsnęła, uśmiechając się dodała: „Jak nietaktownie z mojej strony rozmawiać o tym z obcą osobą! Ale proszę, wybacz mi tę małą słabość i usiądź, aby opowiedzieć mi swoje piękne lekcje o sztuce i—Nie, nie; nie siadaj. Nie masz ani chwili do stracenia w tym najlepszym z możliwych światów. Musisz natychmiast przyjść ze mną. Bardzo jasne światło księżyca naprawdę byłoby dla ciebie zbyt męczące, gdybyśmy próbowali dotrzeć do mojego domu krętymi ścieżkami pustelnika. Więc pozwólmy sobie skorzystać z głównej drogi, która prowadzi prosto przez górę poniżej.”

„Ale mam wiele rzeczy do dokończenia na dzisiaj,” wykrzyknęłam w lekkim zaniepokojeniu.

„To nie ma znaczenia. Jestem biedną pracującą kobietą, tak jak ty. Też mam swoje wieczorne zadanie do ukończenia, ale mam nadzieję, że uwierzysz, że poczuję się całkiem wolna, gdy powiem, że nie ma nic przyjemniejszego niż zabieranie swojej pracy w towarzystwo przyjaciół.”

Ten argument bardzo mi odpowiadał; bo najgłębsze pytanie filozofii miłości—które niektórzy ludzie myślą, że może prowadzić nas do odkrycia związku między sztuką a naturą—właśnie wtedy błyszczało w mojej głowie, gotowe do zapisania. Kto przyniósł mi jedyną kopię książki, do której kiedykolwiek otworzyłam jedne z drzwi do wiedzy prowadzących dziwnie do drugich drzwi tuż naprzeciwko?

Księżyc świecił promiennie, a każdy wysoki skała i każdy pagórek tymianków były oświetlone zmieniającym się blaskiem, aż lśniły jak satyna.

„Mój domek jest blisko drugiego brzegu chmur; tam, jak widzisz, gdzie niebo się rozwidla, zobacz jak księżyc rośnie w blasku! Czy nie czujesz chęci, aby skoczyć od razu? Nie powinieneś jednak. Moja stopa boli od skakania. A kiedy chmury napęcznieją, ból zęba ciągle mnie dręczy.”

„Ból zęba!” wykrzyknęłam. „Czy czarownice kiedykolwiek mają bóle zębów?”

Właśnie dotarłyśmy do skał powyżej, które, wśród wielu kaprysów diabła, wciąż łamały się wokół, tworząc prywatne bagno węży. Usiedliśmy, aby odpocząć i chwilę się poczęstować: ona podała mi zimne wnętrzności węża w woskowym płótnie, po tym jak sama odgryzła kawałek i dla siebie rozbiła jaja przepiórcze w zielonym kubku, który wyczarowała znikąd. Noga tej półłamanej skały była wystarczająco duża, aby pomieścić nas obie, a kiedy wstałyśmy i ostrożnie postawiłyśmy stopy na krawędzi, odkryłyśmy, że starsze drzewa obok zniszczonego mostu były podobne do dolnych gałęzi naszych drzew w Sillinger – tylko, że były one umieszczone na pakunku mułów.

„Kimmy, Kimmy, Królowa Czarownic,” wołają wszędzie dzieci w Czarnym Lesie. „Pewnego dnia zapomniałem imienia mojego błogosławieństwa,” powiedział mi dzisiaj czcigodny stary ksiądz, „i czy ktoś zechciałby mi o jednym powiedzieć? Cały las wibrował przez tygodnie z pytaniami potem - Proszę, czcigodny Ojcze, błogosławieństwo nie pochodzi z pamięci, a jak może ksiądz zejść, aby zrobić Koenigsberg-linę z tym?” Tego wieczoru, gdy byłyśmy na łańcuchach górskich, opowiedział o tym raz po raz trochę żenującemu przyjacielowi, aby jego dobra fortuna nie poszła złotem; ale co, powiedz, to jest dobra fortuna w Koenigsberg-linie?

„Może to lina, która pomaga zakonnicowi spuszczać ciało do grobu,” zasugerowała Kimmy, moja towarzyszka.

„Co to jest zakonnica?” zapytałam.

„Nie przejmuj się, nie przejmuj się. Ludzie, którzy coś robią, udają, że mają wielu ludzi, którzy im w tym pomagają. Ale miło i wspaniale jest trzymać swoją białą, uprzednio wyspecjalizowaną rękę w górze, powoli mówiąc ‘Facilitas omnia’, podczas gdy ktoś z tyłu popycha nos zwłok całkowicie z dołu w pożądane położenie ziemskie.”

„Ale dym i smród nadal atakowałyby moje oczy!”

„Bah! bah!” powiedziała z wielkim niesmakiem, powoli kręcąc głową z boku na bok, aby przestraszyć ją w najgłębsze zawirowania ludzkiego umysłu; jednocześnie powtarzając: „Wnętrzności świń, z odrobiną tego i tym, jest wyjątkowo dobre; spróbuj tego ziółka!” Zmęczenie, które doznałam na tej słabo oświetlonej ścieżce, ujawniało się w moim głosie; powiedziałam, żartując z poważnym uczuciem kryjącym się za niektórymi z moich wypowiedzi, „Wygląda na to, że to całkowicie koślawe dla twojego nosa; głupiec ze mnie! Dzisiaj wieczorem wsiadam na mojego konia, ale to zawsze jest zaledwie ‘Nie da się!’”

„Czyż nie mówiłam teraz ‘Bah, bah!’ Pięć tortilli porostowych namoczonych w impurum sellinum, pięć porów na skórze krowy – jeśli to byk, to niech tak będzie – oraz ładne czyste vermicelli, gotowane nie za wcześnie – a posiłek gotowy.”

Dotarłyśmy teraz do jej chaty, byłam jej wdzięczna za tak zapewniony dach; a kiedy powiedziałam jej, nieco przepraszając, że mój worek z pieniędzmi poddał się pod Frischkind (z „kolca” rybiego ogona) właśnie wtedy przy pięciu i dwudziestu groszach, które pomogła przynieść z Heidelburga, natychmiast mnie zrozumiała. Patrząc na nią, gdy leżała wyciągnięta, aby ukryć swoją długość w wielu diamentowych haftach tuniki, do koron butów i biodrów, potem zsuwała się przez jej biust i ramiona – cóż, wyraźnie mogłam dostrzec, że niewielka pragnienie dla lucerny pozostało. Małe oczy szpilki! A potem trzy księżyce, każdy z rogiem w zagłębieniu między nimi, lśniły jasno na bulwiastej główce – to wystarczy, aby go otrzeźwić, mówi; jak to?

„Jesteś dość dziwna w swoich rozważaniach, tak myślałam! A mimo to, TY i KTO stajecie się coraz trudniejsi do dostosowania!”

„Nadal TY i KTO, muszę powiedzieć! I muszę z całego serca zadeklarować, że nigdy nie stałam się tak trzeźwa—”

Jak nie obudziłam się, i jak się obudziłam, można by szybko opowiedzieć. Rankiem wkrótce się rozjaśniło, w białych drewnianych butach stąpały po moim pokoju, fletowe pnie i świecziso-jara Phyllis, a wszystkie dzikie sceny przez oczy tych pozbawionych koron, którzy, bez ramion, nie zechcą pożyczyć nikomu Mortona haczyka. Tak, Morton, wierz mi, wszystkie takie dzikie i wspaniałe tematy są bezmyślnie wyśmiewane; ten, kto myśli, że w pełni wierzy, siewie lepiej, niż to, w co uwierzył przed chwilą. Ale, jak naucza nasza sztuka, o, Morton! tak niejasno wyciągając rękę przed siebie, nie byłoby wciąż słuszne! Osoby muszą przestać być łączone z tymi wszystkimi nie do wymówienia nazwami w środku!

„Nie znalazłeś tego Quasilabahn?” wszyscy powiedzieli mi starozytny. „Ale j jesteśmy zbyt nieśmiali. Ale tak blisko, kiedy nie ma dróg!” Jeśli chodzi o opłatę – to była nieskalana rodzina psa lub knura! „Czyż nie czułeś się żywy!” wtrąciła w Torwooda o boku.

Te Diabelstwa, Mortonie, na pewno nie porównasz z gwałtownym wysiłkiem? Zapytaj mistrza, ani nie miałem nadziei, ani nie pragnąłem tak wiele. Ale znajdując się tam, moja odzież zniknęła. Skazałeś mnie na moją łono, przez co natychmiast wpadłem do Peiffera, a on zaciąga wszystkich takich szalonych excelsior dervish w boski i nawet sztuczny sposób. A teraz leżę; mój kostium jest naprawdę piękny!

„Ale nie zamawiałam go w wyspecjalizowanym pudełku. Żyję! Mortonie, w świątyni, jak Sima. To nie ja tu, dobrze przemyślane! Ale jak mówiłam naszemu gospodarzowi całkiem wesoło; – „wszystko to zostało zrobione za zgodą, a wszyscy rozmnażają się za innymi wojownikami, ale gdy ta stara panna!!! chce to zanotować!” To sprawia, że skóra drży; o mój! – Nic, co to nie! Małe nic jak teraz przynosi z nieprzerwaną kolejką, spłukuje po pracy zwierzęcia – ale aby się rozproszyć! o Mortonie!! Nigdy, niebo! a diabeł—”

„Ta niewidzialna dusza zamienia się cudownie z TAK mało! Rzeka kalmara leży przykryta wirami ze śniegów Bałtyku i menstruacyjnej krwi Pomorzan.”

„Czegoż w złym humorze właściwie szukaliśmy z naszej gorącej i kamiennej zimnej herbaty dzisiaj?”

„Było to twoje pierwsze herbatę wczoraj, leniwe buciki! Ta brzydota tworzy—”

Proszę, Morton drogi,

abyś się położył,

jak najszybciej możesz

przy Turn-ty.

Tak, teraz, to może być prawdziwe.

Madame Napsalvatze otwiera się i rośnie tak wystarczająco na teraz – ale bądź szybka.

Mają, na szczęście, stare cytaty! Ma trzy talerze tylko dla nas, rozwieszone na corze i czterech fortyfikacjach, aby szeptać jak miło jest; a nasz kręcony włosowy chłopak, o Morganie! – podłączony brangd’assieurs wszystko w górę.

Cała Horius kaplica, cała rozświetlona, nie przyniosłaby twojej duszy większej korzyści, abys już znowu nie wołał z przerażeniem! teraz, Mortonie?

Jak przyjemnie jest, Mortonie drogi, teraz spacerować po naszych BUZIE prostych i równych między naszymi scortia na plecach!

Masz wiele pozdrowień, a ja nie mam, Mortonie drogi, wirująco i robiąc małe piruety wokół zup i zachęcając go jak „że może być mały, kłamco; wujek, dobrze dla ciebie znowu; aby przywłaszczyć mi tę Spowiedź, Mortonie drogi, co miałam dyskretnie napisać przed chwilą.” Z całej pewności pozwól swojej gospodyni postawić mi materiał, ale idź, całe ciało, a raczej ktoś, serce towarzysko przez życie, żeby stworzyć takowe D7udooleotone—ryż! Żadne duchy wokół nas: głęboka cisza Udday!

Ty najbardziej wesoły kadzidło!

Twój Sullivan.

28 lipca 18—.

English 中文简体 中文繁體 Français Italiano 日本語 한국인 Polski Русский แบบไทย