Fuzzy Przygoda Freddie'go

Wyszedłem z jaskini mojej mamy, wyciągając moje puszyste małe ramiona, gdy wieczorne słońce zaczęło gasnąć. Jako najmłodszy w rodzinie, cóż, najmłodszy o siedemset czterdzieści siedem lat, często nudziłem się, bawiąc się sam. Chciałem nawiązać nową przyjaźń i zrobić coś ekscytującego.

“Betsy,” zawołałem do mojej matki, która sortowała stos wróżkowego pyłu, który zebraliśmy poprzedniego wieczoru. “Czy mogę wyjść i się pobawić?”

“Myślę, że możesz, Freddie,” odpowiedziała ciepło.

Skacząc z jaskini, rozpocząłem moją przygodę. Szłem i szłem, aż nastał zmierzch. Usiadłem pod ogromnym, owłosionym dębem i spojrzałem w górę na pierwszą gwiazdkę, która zaświeciła na czarnym niebie.

“Oh, jak pragnę, by nowy przyjaciel przyszedł i pobawił się ze mną!” westchnąłem.

Wtedy wydarzyła się najdziwniejsza rzecz, gdy nagle byłem bardziej zaskoczony niż kiedykolwiek w życiu. Mała, okrągła rzecz zaczęła skakać w moją stronę. Uderzyła mnie w palec u stopy i zatrzymała się, mocno trzęsąc. Wyraźnie się mnie bała, bo drżała przez całe ciało.

“Proszę, nie bój się mnie,” powiedziałem życzliwie. “Kim jesteś?”

“Kim jesteś?” pisnęła w odpowiedzi.

“Jestem potworem,” powiedziałem. “I bardzo mi miło cię poznać. A kim jesteś?”

“Kim jesteś?” ciągle powtarzała.

“Nie wiem; właśnie miałem cię o to zapytać. Ale proszę, powiedz mi, kim jesteś. Skąd pochodzisz?”

W końcu odkryłem, że była to delikatna, mała chwast, która pochodziła z ogrodu kwiatowego sąsiadującej księżniczki, która zapewne wyrzuciła ją, ponieważ była strasznie zniekształcona.

“Wracałem do domu, by związać moje włosy, bo zaplątały się w krzakach,” zaśpiewał mały chwast; “ale o mój Boże! o mój Boże! musiała nadepnąć na mnie wielka stopa olbrzyma i złamać mnie. Teraz nie nadaję się do niczego,” a mały chwast tak mocno się zatrząsł, że w połowie wypełniony mchem stoczył się wzdłuż zielonego brzegu do małego strumienia płynącego przez kamienie.

“Oh, chciałbym ci pomóc!” powiedziałem.

“Czy możesz mnie nosić, proszę?” krzyknął. “Czyż nie!”

Cieszę się, że do tego czasu wypełniłem ją tylko w połowie mchem.

“Proszę, wskocz do środka,” powiedziałem, i delikatnie wziąłem ją w obie ręce, bojąc się, że może zacząć płakać, więc przycięłem mech z jej pięt, aby mogła chodzić.

“Bardzo dziękuję,” powiedziała, gdy ją puściłem, a ona skoczyła do kosza popiołu, który był moim kapeluszem. “Zasługiwałeś na to, by być księżniczką i jeździć w rydwanie światła słonecznego i promieni księżyca, ale jesteś potworem. To tak zabawne widzieć tak zabawny stworek jeżdżący na rybim stworek. Proszę, trzymaj mnie w swoim kapeluszu. Ułożę się w miejscu z mchu, ponieważ chcę wejść do środka świata, tak jak wy potwory,”

Cóż, podczas gdy rozmawiała, tańczyłem i skakałem wokół, spoglądając w okno Andersonów. Księżniczka Róża stała się najpiękniejszą panną, a jej ojciec i matka byli zarówno bogaci, jak i szczęśliwi. Lecz jakoś ona nie była. Nie wiem, jak to jest, ale nigdy nie widziałem świni w Europie. Nie ma innych zwierząt, o które się dba, poza końmi, bydłem, owcami i pudlami; zawsze muszą spać w klatkach.

Róża musiała prawie zniszczyć wszystkie swoje sukienki — nie brała udziału w balu w królewskim pałacu przez ponad dwa tygodnie. Wtedy mały rybi stworek zaśpiewał:

“Niech będzie wesoło i radośnie. Słyszę krok. Pozycja!” Byłem w pozycji, prawie przewróciłem się, tak blisko, że niemal zwróciłem uwagę na włosy księżniczki. Mały chwast, ponieważ nie był w formie, wyglądał tak fantastycznie, że nikt poza potworem nie mógłby go nosić, a księżniczka nie miałaby obaw.

“Oh, Książe Zielonych Gór, to naprawdę ty?” krzyknęła Róża, tracąc głos z zachwytu, bo do niej przyszedł i wyciągnął obie ręce. A potem wydarzyła się najdziwniejsza rzecz. Było to tak dziwne, że nie wierzyłem, że mój tata i mama mogliby to równie dobrze opowiedzieć, gdyby to była ich prawda. Mały rybi stworek z mojej głowy wyskoczył w powietrze, a błyszcząc przez chwilę, przewinął się w dużą różową perłę i wpadł do stawu rybnego. Przebił dziurę w murze i wylał trzy tarcze. Glub! glub! glub!

W tym momencie zbliżyła się duża dama, bardzo bogata i zła. Zawsze dostawała co tydzień bukiety niebieskich, złośliwych pieniędzy. Nigdy nie były świeże, gdy je dostawała. Tęskniła za ich rybim zapachem, a żeby ukarać księżniczkę, miała sukienkę rozrzuconą po całym kraju.

Wszyscy prócz Róży bali się powiedzieć choćby słowo. Wtedy mały stworek z mojej głowy zamienił się w kwiat, który pachniał perfumami i na zawsze uspokoił jej lęki.

Z drugiej strony, gdy Róża miała czterdzieści lat i poprosiła mnie, bym był jej towarzyszem na grand-balu w Czarnej Pałacu, dla jej wygody założyłem marynarkę i spodnie na wieczór i raz czy dwa zaskowyczałem, zanim menadżer wziął ramię księżniczki i poprowadził ją dalej.

Spodziewałem się, że jacyś dworacy mogliby przyjść, lub ktoś zmusi mnie do tańca, jak zwykle to robili, ale tym razem nie okazywano grzeczności potworowi. Troll z drugiej strony śmiał się z mojej zamierzonej upokorzenia, więc pod zimnym światłem mojego wyjątkowego pomarańczowo-zielonego, potknąłem się o siebie i dałem z siebie wszystko. Oni nie mieli ochoty nic ze mną robić, chyba że w obłokach.

Więc widzisz, jeśli zamierzasz wchodzić w świat, zawsze zabierz ze sobą to, co najlepsze — to znaczy wszystko, co potrafi mówić, jeść i śmiać się. Mały chwast, z kapelusza mojej matki, stał się perłą i pomógł Księżniczce Róży oraz jednemu z ważnych dials przejść drugie najwyższe egzaminy. Co dwa tygodnie jest ich trzynaście w zielonych górach, które znajdują się między Górą Szarego Człowieka a Niebieskimi Górami. Brakujące części muru zepsuły perłę. Przenosiło to każdy kwiat, gdy zdobywało, przede wszystkim, przychylność każdego, kto szedł do Czarnej Pałacu, która była otwarta. Perła nie wyszła naprzód i nie zaprezentowała załączonego pudełka butów. Nie, nie; miała coś z szybkiego widzenia tego!

Sama z nich wszystkie po sobie, zgniatała i wciskała tak mocno, nie rozdzielając, i klaskała oraz lała i zacieśniała ich wszystkie w za ciasnych kopertach, a z jej wąskiej prawej płytki paznokcia stuknęła każdą na dużej buteleczce, tak że miała ich trzy, nic-nic, nie wiem jak.

Po pewnym czasie otworzyli swoje pawie-prace, wzięli marsze całkiem łagodne i biło patykami przez długą godzinę.

A teraz wiesz już wszystko, więc tej nocy kołysałem swoje liściaste łóżko do snu w płytkich pokłonach, i wróciłem, by spróbować znowu.

English 中文简体 中文繁體 Français Italiano 日本語 한국인 Polski Русский แบบไทย