W tętniącej życiem krainie znanej jako Tęczowa Dolina, gdzie każda część ziemi miała kolory, których nikt nie mógł zapomnieć, jeden stworek był naprawdę wyjątkowy: Coco, mały kameleon. W przeciwieństwie do swoich pobratymców, Coco miała unikalną zdolność zmieniania swojego koloru w zależności od nastroju i otoczenia. Dziś znalazła się na jasnym, słonecznym stoku, a jej lśniąca skóra promieniowała oszałamiającym żółtym blaskiem.
Jednak mimo ciepła promieni słońca, Coco odczuwała chłód niepewności owinięty wokół jej serca. “Ach, droga,” westchnęła melodyjnie, jej głos naznaczony zmartwieniem. “Chciałabym być jak wszystkie inne stworzenia. One mają swoje kolory i odcienie, każdy widzi kim są! A ja? Kim jestem? Czy kiedykolwiek naprawdę się wpasuję?”
Gdy o tym myślała, obok przyleciał piękny, niebieski motyl, próbując rozniecić radość. “Zobacz na ważkę tam, z boku,” powiedział. “Jest całkowicie turkusowa z ciemnymi, grafitowymi skrzydłami, i wszyscy ją podziwiają. Czyż nie cieszysz się, że możesz być jak ona? Możesz zmieniać się w dowolny kolor, jaki chcesz!”
“Ale nie chcę zmieniać się w jej kolor,” odpowiedziała smutno Coco. “Chcę zawsze pozostać sobą. Ale jeśli pozostanę sobą, czy kiedykolwiek znajdę coś, co mogę kochać lub podziwiać w sobie? Albo przyjaciela, z którym mogłabym związać się na zawsze?”
Kiedy Coco rozmyślała nad dylematami życia, z trawy wyszła Clara, polna myszka, przynosząc nową perspektywę. “O, Coco! Jest tyle piękna w byciu innym! Twoje kolory pomagają ci wtopić się w otoczenie i zapewniają bezpieczeństwo w niebezpiecznych momentach.”
“Chyba muszę myśleć inaczej,” powiedziała Coco, jej nastrój nieco się poprawił.
Wkrótce potem, chór żab ogłosił swoją obecność z pobliskiego stawu. Głośno rechotały z radości. “Twoja skóra jest tak jasna i odbijająca, że niemal nas oślepia. Dlaczego byś nie przyszła tutaj i nie podzieliła się swoim słońcem z nami?”
Coco rozważała, “Wyjście na wizytę nie zmieni tego, kim jestem, ale może mi pomoże.”
Z wahaniem krocząc, podeszła do żab, a jej złoty odcień rzucał magiczny blask. Żaby radośnie śpiewały jej pochwały, jedna skakała jeszcze wyżej, aby zwrócić na siebie uwagę, aż—plusk! Wylądował w lilii wodnej i strząsnął krople.
“Ojej! Zapomniałam, powinnam naprawdę iść!” wykrzyknęła Coco, zdając sobie sprawę, że przyjęła wspaniały odcień szafiru, aby towarzyszyć jasno świecącym kolorowym naczyniom. Żegnając żaby, ostrożnie podeszła do drogi, która prowadziła przez pasmo kwiecistej trawy. Ale o zgrozo! Wśród żywych kwiatów był nagle rdzawy fragment: młoda żółwica, ciemna i zniechęcona swoim losem! Nie mogła się powstrzymać i mruknęła, “Ach! Dlaczego, o dlaczego, muszę przypominać drętwe podłoże tej męczącej ścieżki?”
“To było naprawdę dość niegrzeczne!” powiedziała Coco w swoim radosnym głosie, okrążając żółwia. “Ale nie chcę zranić twojego cichego serca. Po prostu daj temu czas. Pamiętaj, co jest, ma znaczenie!”
Biorąc do serca słowa żółwi, Coco radośnie kontynuowała swoją drogę, wciąż zmieniając kolory, od jasnej zieleni do odważnych różów, zawsze w rytmie z kwiatami wokół niej. Lecz w końcu czarujący krajobraz zniknął w ciemnych, iglastych żywopłotach, które zdawały się obserwować ją z nieufnością. Coco wkrótce ujawniła się, gładka, ciemnozielona.
“Bu!” wrzasnął głos z gałęzi nad nią, tak ją przerażając, że zapomniała wrócić w stronę alei. Zamiast tego, spojrzała z szeroko otwartymi oczami z podziwem na ogromny splątany bukiet piór i szarości oczu—stworzenie, jakiego nigdy wcześniej nie widziała. “Czy wiesz, kim jestem?” zapytał nieznajomy. “Jesteś gołębiem leśnym,” powiedziała Coco, zbyt przestraszona, aby powiedzieć więcej.
“Tak, dobrze mówisz! A dokąd idziesz, mały owad?” zapytał gołąb.
“Nie jestem owadem,” odpowiedziała Coco ostro. “Czy nie widzisz, że mam nogi?” I z tym zaczęła się oddalać.
“Ach, jakże biedny sposób myślenia!” zawołał gołąb. “Powinienem był wyobrazić sobie, że osoba, która może zmieniać kolory jak ty, wiedziałaby, że tylko zewnętrzna strona osoby jest taka sama jak kogoś z wcześniejszego pokolenia. A poza tym—“
Ale w tym momencie, gołębia została przerwana przez skowronka, który tańczył w pobliżu liści nad nią. “Tylko jedno słowo do ciebie. Chcę przyjaciela,” zawołał w dół. “Nigdy nie przyjdziesz mnie odwiedzić?”
Coco z przykrością zauważyła, że dzień zbyt szybko minął. “Co za miła niespodzianka,” powiedziała. Najserdeczniejsze powitanie tańczyło nad młodym skowronkiem. Razem wesoło śpiewali, tańczyli i wymieniali obietnice dobrej woli.
Po chwili Coco jąkała się, “Ale widzisz, mój drogi przyjacielu, obawiam się, że jeśli zbliżysz się teraz do mnie, możesz nie mieć towarzystwa z moją piękną, małą przyjaciółką.”
“Co ona może mieć na myśli?” zapytał skowronek, starając się podejść bliżej do fragmentu stłumionych kwiatów. Ale Coco zmieniła się w rdzawobrunatną, a gdy, z przyspieszonym oddechem, skowronek zsiadł całkiem blisko, była niewidoczna pod ziemią.
Zachwycona, młoda ptaszyna wzniosła się ku niebu i radośnie zaśpiewała, “O, jakiż to przyjaciel! Jak cudownie, widoczny z zewnątrz i wewnątrz!”
“Czyż nie jest moim również?” zapytała nieśmiała, mała purpurowa koniczyna, która stała obok kopiącego mrówki, barwiąc swoje losy na wietrzne kolory.
Ale mrówki pokręciły głowami. “Powinniśmy to bardziej odczuwać. Ale jak dotąd, takie uczucia mieszkają poza naszymi domami,” odpowiedziały.