W bujnym, zielonym zakątku świata, skąpanym w miękkim świetle wieczoru, znajdowało się miejsce, o którym krążyły opowieści, że jest najwspanialsze z miejsc - Tęczowa Dżungla. Każdy liść, każdy płatek zdawał się zanurzony w każdej wyobrażalnej barwie. Mieszkała tam Cleo, mały kameleon, który pragnął należeć, ale czuł się głęboko zagubiony.
Wczesnego jasnego poranka, Cleo zeskoczyła z drzewa i rozejrzała się wokół. “Cześć,” zawołała do Polly, papugi, która przechodziła obok. “Czy widzisz jakieś kwiaty, na których mogłabym wypocząć?”
Polly rozejrzała się po ziemi. “Tam, nad strumykiem, są piękne kwiaty, Cleo, a jeśli skoczysz między nie, na pewno znajdziesz taki, który pasuje do twojego koloru.”
Zachęcona, Cleo skoczyła ze swego miejsca, lądując delikatnie wśród kwiatów, jej serce pełne nadziei na długo oczekiwaną zmianę. Słodko brzdącząc, mocno myślała o kolorze żółtym i nagle stała się żonkilkiem! Pełna radości, wiedząc, że coś ma się wydarzyć, próbowała podnieść swoje małe stopy, by tańczyć!
Ale niestety, ta radość trwała krótko. Gdy łagodny wietrzyk zdmuchnął kwiaty, wszystkie zatańczyły razem, budząc śpiącą Mayę, małą pszczółkę. Maya bzyknęła złością i poleciała do Polly, mówiąc: “Polly, ten kwiat mnie kopnął. Zajmij się nim!”
“Oh, ho,” powiedziała Polly, zerkając w dół, “to mały kameleon, który tańczy tak zachwycająco.”
Lecz mówiąc z gniewem, Maya zjadliwie zapałała: “Kameleony powinny zmieniać kolory, aby pasować do miejsc, do których idą, a nie być kostiumami dla swoich kolorów jak głupie pielgrzymki.”
I z tym poleciała do Hectora, starego żółwia, który mieszkał po drugiej stronie strumyka.
“Jest niezadowolenie w Tęczowej Dżungli,” ogłosiła Maya. “Polly mówi, że to mały kameleon, który chce być kostiumem dla swoich kolorów.”
“Poruszasz bardzo poważny temat, moja droga,” odpowiedział Hector. “To zasada życia, w każdym razie, a kameleony mają tendencję do jej zapominania; jednak zawsze z dużym podejrzliwością obserwuję spóźnionych gości.”
“Co masz na myśli, Hectorze?” zapytała Maya.
“Zobaczysz, dziecko, zobaczysz.”
Tymczasem Cleo, zniechęcona słowami pszczółki, znów skierowała się do swojego drzewa. “Dlaczego nie mogę po prostu pamiętać wszystkich kolorów, które mam, a potem, gdy chcę, mrugać powiekami w górę i w dół i nosić je wszystkie na raz?” pomyślała. Wspięła się w rozwidlenie drzewa, utkwiła wzrok w gałęzi, aby zobaczyć, jak niebo pasowałoby do niej, i wkrótce stała się oszałamiająco niebieska.
Maya, pszczółka, znowu przeleciała obok, zobaczyła Cleo i zapytała: “Nie masz języka, że możesz przeskakiwać z jednego koloru na inny i śpiewać jak inne pszczoły?”
“Śpiewam, pracując, ale dumnie z moimi towarzyszami, w naszym własnym języku. Wszystkie te kolory nie mają znaczenia prócz słabego naśladowania drogich ludzkich słów.”
“Chciałabym, żebyś nie mówiła o słabych naśladowaniach,” powiedziała Cleo, “ale raczej o oszałamiających refleksach, i żebyś nie budziła mojej duszy do gniewu.”
“Czy chciałabyś nasz ludzki język zamiast swojego brzęczenia?”
“Bardzo,” powiedziała Cleo.
“Zobaczę, co mogę zrobić,” bzyknęła Maya. “Nie denerwuj się!” I mówiąc to, odleciała i zebrała koszyk nektaru, który czekał na zbiory.
Cleo, dumna i zadowolona z jej wspinaczki, wkrótce przybrała trzy różne odcienie kolorów—przypisując swoje niespokojne zachowanie złotemu blaskowi po kolacji. Opuściła z lenistwem swoje skrzydła, myśląc o jutrze, i zasnęła w różowym śnie.
Tamtej nocy Hector, żółw, spacerował po trawiastej skarpie strumienia przed swoimi drzwiami. “Polly,” powiedział, gdy zobaczył papugę przelatującą obok, “jesteś zbyt zafascynowana słowami. Ten kameleon mógłby znać języki.”
“Czyż tak?” zapytał z dużym zainteresowaniem.
“Myślę, że tak.”
“W takim razie tylko obserwuj, co mam na myśli, gdy jutro z nią porozmawiam.”
Cleo przywitała Polly następnego dnia swoim radosnym spojrzeniem, pocałowała ją jak koliber i zarumieniła się jak tulipan.
“Czy zorganizujemy malowanie na świeżym powietrzu i będziemy rozmawiać przez cały czas?” zapytała Polly.
“Z pewnością, kameleonie?” zażartował Hector, który stał przed drzwiami żółwia.
Cleo zadrżała z przerażenia i stała się różowa i niebieska, podczas gdy Polly, która rozumiała, co się działo, zdążyła zrzucić kilka piór tu i tam na gałęziach—znak dla Mayi, która krążyła w pobliżu, ponieważ miała już śniadanie.
“Dzień dobry, Pani Bzy,” powiedział Hector, grzecznie się ukłaniając. “Uśmiechałem się wczoraj, ponieważ współczułem tobie w twojej bezkolorowej starości. Skończ teraz swój posiłek, jeśli zechcesz,” i poruszył swoje ciało, by wpuścić jej nieznośną postać do szerokiej, półotwartej paszczy kameleona.
Potem sprawił, że język Cleo kameleona zakręcił się w kółko, a gdy go wyciągnął wystarczająco daleko i zręcznie ściągnął go z powrotem, przed Cleo pozostały jedynie czyste, białe kości biednej pszczółki.
Ponieważ skóra tego kameleona jest doskonałym lustrem wszystkich kolorów i wzorów wokół niej, choć przebrana za kwiaty, dom kostiumów powinien również odzwierciedlać wszystkie kolory, które miała do dyspozycji, w równoległych lustrach naprzeciwko siebie—wielką szafę z przodu i równie dużą z tyłu. Było tam piętnaście lub dwadzieścia set par spodni i płaszczy oraz mnóstwo jasnych, ciemnych, stonowanych i oszałamiających sukien, ale zupełnie różniących się od tych na bazarze w porcie morskim. Zastanawiając się, gdzie może być morze, ponieważ nie było w pobliżu gór ani fiordów, była blisko chwytana przez starszego gentlemana spacerującego w pobliżu, który napełniał szuflady świeżymi parami butów, ale przeszedł, zanim pomyślała o skamienieniu się i ukryciu, wiedząc doskonale, kim był, i że jeśli kiedykolwiek przejdzie obok niej, zawsze omiecie ją swoim szalem.
Kiedy nosiła w swojej skórze każdy z ciemnych i oszałamiających sukien prawie rozerwanych, biegnąc obok podczas ulicznego cyrku lub muzykalnego występu na świeżym powietrzu, szkicowała również swoją małą okolicę.
“Chciałabym najpierw zatrzymać się tutaj,” powiedziała Cleo, gdy miała skoczyć do rabaty kwiatowej. Jednak polyanthusy skarciły ją za to, że nie skacze lżej, i dodały, że myślą, że przybyła za późno.
Mała Lucy odpowiedziała, utkwiona w swoim uchu, “Mylicie się, Cleo; że przelewać sok winogronowy z czarnej porzeczki, i jeść chrabąszcze i pszczoły zamiast much tak późno w ciągu dnia, zamiast nauczać na białym talerzu lub nawet nieustannie przewracać się naprzód jak Dura-last-vein ziemi trwa, uczysz się młodsza z naszej lekcji.”
“Może to był inny nauczyciel,” pomyślała Cleo, “który powiedział wam, dziewczyny, nigdy więcej nie popełnić błędu w lektury!”
Kiedy tak się kłóciły na dość wyrafinowanej imprezie, usłyszały dalekie trzepotanie skrzydeł. Zbliżały się. Słowa: “Czego tak bardzo chcę tam?” były wyraźnie słyszalne, a przelatując prosto ku nim z białej powierzchni mebli, język Cleo był zakończony głosem małej Rooty, która witała wszystkich, a zamiast szybkiej odpowiedzi, jego matka wydawała melancholijny gwizd.
“Czy ty, Roota, słyszałaś, jak ja, Matka, łkała z radości?”
“Nie, to było jej ucho,” odpowiedziała Roota. “To Strach, a ona, bez względu na to, jak elastyczna, jak wysoko brzmiąca, zawsze staje po stronie. Niemniej jednak Strach, matko, nieaktualizuje echa swojego głosu i żadne miejsce jej mówienia, śpiewania czy brzęczenia nie chroni.”
“Cóż, niech tak będzie, Pani. Strach i Cisza wspierają się nawzajem, związane liśćmi wokół twojego biletu.”
Wtedy zapanowała główna cisza, przerywana teraz i wtedy drżącymi zieleniami, które pulsowały jego wargami, leśniejszymi niż te szepczącą łąki.
“Czego ten kameleon lub kostium słucha w powietrzu, teraz przychodzi sam dla pokrycia jej kanwasów kolorem lub rozdzielenia się na skrawki,” mruczał potok.
“To przebrzmiewa w całej naturze, moje dziecko. Co innego nasza rzeka natura może zdefiniować, tak wykręcając i wijąc usta i dzieląc naszą esencję na cienkie strumyki, kiedy i gdzie rzeczy muszą być rozstrzygałe.”
Cleo, dzięki temu dotąd niewyjaśnionemu rozdzieleniu, była w stanie pojąć wszystko, co marzyła lub wyobrażała sobie, zrozumiała przed przybyciem, w jakimkolwiek języku, z jakimkolwiek akcentem, a powiedziano jej wiele o tym, gdzie się znajdowała, i tym bardziej była rozumna dzięki nauczaniu bezpośrednio od natury.
Maya, pszczółka, wykazywała nieskończoną złośliwość—co może również mieć miejsce w doskonałych manierach, zawsze kiedy ktoś jest bystry i naturalnie ładny, co często uważane jest za cnotę samą w sobie—tylko udowodniła sobie, kim musiała być, gdyby była kimś innym. W swoim wewnętrznym ja—napełniając największą paszczę potwora—dwoma lub trzema świeżymi białymi różami lub szerokimi bratkami, jak cukrowe fiołki, podczas gdy, kiedy jeden biegł z rybakiem, nie doprowadził do dzisiejszego dnia do otarć lub uderzeń w głowę, i raz lub dwa odbił się od “mówiłem ci”—przynajmniej—przynajmniej byśmy nie na mnie—gdybyś chciał bez słów, za co karę bym musi ponieść.”
Biedna Helen!
Jednak później, gdy Hector ukradkiem podążał za odejściem Cleo, odczuwając jej nieobecność w warzywach i okruszkach, wprowadzając dużo ciepła i sensu w córkę starego Manuela, który uczył filozofii jak współczesień niemieckich języków w Tornabuoni we Florencji, szybko popędził Cleo do przodu, a to, czego się wstydziła, było bezwarunkowo przyznane.