Charlie i jego magiczny ogród

Pewnego słonecznego dnia wiosną, ja, Charlie, obudziłem się i wyskoczyłem z łóżka. Czy pamiętałem? Tak, dziś mieliśmy założyć PRAWDZIWY ogród! Oczywiście, znałem się na ogrodach, ponieważ Dziadek zabierał mnie na farmę Wujka Sama każdego lata i opowiadał mi wszelkie nowiny z tego miejsca, ale nigdy wcześniej nie miałem własnego ogrodu.

Gdy się ubierałem, usłyszałem Mamę rozmawiającą z kimś. Kim mogła być? A potem przyszła do moich drzwi.

„Tak, wstał, i przypuszczam, że większość innych małych chłopców i dziewczynek w okolicy też, żeby pomóc,” powiedziała. Zastanawiałem się, po co?

Tak samo zastanawiał się mój tata, a on właśnie miał zapytać, gdy Mama skończyła się przygotowywać i również się pojawiła.

„Cóż,” powiedziała, „człowiek od ogrodu obiecał nam świeże warzywa każdego dnia, jeśli dziś założymy nasz ogród.”

„Ale na pewno nie mówisz, że wszystkie te małe dzieci z sąsiedztwa, twoi sąsiedzi z podwórka również, założą dziś ogrody warzywne, prawda?” zapytał tata.

„Tak, to dzień ogrodnictwa dzieci, a jeśli założymy nasze ogrody dzisiaj, dostaniemy w prezencie świeże warzywa regularnie każdego dnia, z wyjątkiem niedziel, dopóki będą one dostępne.”

„Nie brzmi to zbyt zabawnie w całej tej pracy,” powiedział tata. „Może nie,” powiedziała Mama. „Może to praca jest zabawą.”

Tata więc powiedział: „Chodź, idziemy na górę na śniadanie.”

Byłem tak zaskoczony i zachwycony, że prawie zjadłem całe śniadanie, które przede mną postawiono.

Kiedy śniadanie się skończyło, zeszliśmy z naszym małym podwórkiem. Wszyscy inni też tam byli. Przypuszczałem, że wszyscy założyli swoje ogrody, żeby mieć świeże warzywa przez całe lato. Mama uśmiechała się do wszystkich małych chłopców i dziewczynek, a wszystkie tatusie pomagali, więc było dużo siły, a wszyscy dostawali uśmiechy i poklepywania, gdy wszystko szło zgodnie z planem.

Najpierw dwa szklarnie przywieziono pod dom, a ja nie widziałem, jak to się stało, ani nie wiedziałem, dopóki nie wyszedłem po pewnym czasie, czując się gorąco. Tata powiedział mi, że Mama je zamówiła. Następnie zaczęły przybywać rośliny i nasiona. Było ich tak wiele, że nawet ludzie w innych domach myśleli, że to za dużo, gdy chodzi o cięte kwiaty.

Zanim nastał zmrok, nasze podwórko ożyło dzięki kopaczom, cięciu i ludziom, którzy sypali nasiona po otworzeniu dużych worków nasion. Potem podlewaliśmy nasze nasiona, kopaliśmy i podlewaliśmy je, a matka każdego z nas pożyczyła jednego, by pomóc. Zjawili się wszyscy, by pracować, więc ktoś wpadł na pomysł, żeby zobaczyć, jakie warzywa wszyscy mają, więc tata ustawił nas w rzędzie, a rośliny i nasiona zostały porównane. Następnie linia się przerwała, a ludzie pobiegli wszędzie, zakładając nowe ogrody. Nasz rząd znów wzrósł, by zobaczyć, co mają.

Potem wszyscy poszli do domu, zostawiając nam pomidory, groszek, kukurydzę i marchewki. Praktycznie wszystkie późne warzywa, więc gdy na bilbordach „Świeże warzywa dzisiaj” zaczęły pojawiać się w każdym podwórku w naszym sąsiedztwie, bardzo starannie zajmowaliśmy się naszymi pomidorami, podczas gdy miałem na myśli ducha słodkiej małej winorośli w tym czasie.

Człowiek od ogrodu dał nam mnóstwo marchewek, a później z naszego miejsca zawsze było pełno pomidorów. Na początku mnie to przerażało, ale po tym, jak się przyciągnąłem i zrozumiałem, że mi nie zaszkodzą, pracowałem ramię w ramię z Mamą we wszystkich moich obowiązkach w moim warzywnym zagajniku. Nosiliśmy ciężkie chwasty tak dużo, że my i wszyscy inni mieliśmy tak gęsto zmarzonych marchewek, że ludzie zaczęli myśleć, że Tata i Mama muszą dostawać jakiś plażowy ekwipunek skądś z głębokich ciemnych lasów ziemi Znikąd. Rozkład był tak równy, że stary Mikołaj czasami machał mi swoim szklanym berłem tu i tam, aż coś metalowego o muzycznym charakterze wyszło z czegoś, z czym z trudem się szarpałem, by wydobyć z tego coś, na czym on szczęśliwie siedział, coś jeszcze, pudełka zielonych pomidorów.

Więc nasze podwórko, mimo że zdawało się, że zniknęło, było pełne całkiem wczesnych niespodzianek w każdą niedzielę rano; ale to, co robiłem na podwórku, było niczym w porównaniu do tego, co widywałem dla mojej korzyści na farmie Wujka Sama. Nawet dorosły mężczyzna, Andy, uważał, że lepiej byłoby ukisić ogromny nadmiar około 5,000 kwart dodatkowych agrestów niż je przerabiać, jeśli później to naprawdę będzie konieczne—ale kobiety nie chciały słyszeć o tym.

Kiszenie, chociaż było bardzo niewygodnym zadaniem, bo były pełne kolców, i skończyło się, że kiszenie zmartwiło Mamę w końcu straszliwie. Sam pamiętałem, do momentu istnienia tego, nie zapamiętując ani jednego dodatkowego włochatego agrestu jako zgniłych agrestów zmieniających kolor, chociaż faktycznie doświadczenie, przy którym pomogłem przy własnym kleistym kiszeniu zdawało się, że musi być wspomniane—fakt.

Tymczasem, podczas gdy to zajmowało Mamę, Tata był tam w samym centrum wszystkich spraw i pozwolił niewielu dorastać bez jakiejkolwiek nauki w jednej formie czy innej wynikającej. Nawet ciocia Matylda prowadziła zagranicznych turystów i letników do grobu Homera, podczas gdy miała letnika krzyczącego po włosku „Dobranoc!” w chórze—i ponieważ nikt inny nie mógł zrozumieć ich własnego języka później.

Wracając z tym bardzo obojętnym łupieżem róż—cóż, w każdym razie wszyscy spędziliśmy tam razem bardzo miłe, spokojne lato.

English 中文简体 中文繁體 Français Italiano 日本語 한국인 Polski Русский แบบไทย